„Pokolenia inaczej”
Periodyzacja literatury polskiej w perspektywie generacyjnej ma z całą pewnością wciąż swoich gorliwych zwolenników, jakkolwiek kategoria pokolenia – co wiadomo zresztą nie od dziś – w wyniku nadużywania w dyskursie krytycznym straciła pierwotną ostrość i niewątpliwą funkcjonalność. Istnieją mimo to wcale udane próby odnowienia owego pojęcia, które nadal może służyć, i służy, opisowi charakterystycznych zjawisk kultury współczesnej (mowa na przykład o wydanej kilka lat temu Piosence w poezji pokolenia ery transformacji Piotra Łuszczykiewicza czy niedawno ogłoszonej drukiem Awangardzie i innych złudzeniach. O pokoleniu ‘68 w Polsce Ewy Burskiej).
Zbiór szkiców Wojciecha Kudyby Generacja źle obecna również potwierdza zasadność posługiwania się kryteriami pokoleniowymi w ujęciach historyczno- lub krytycznoliterackich, poświadczając tym samym niesłabnącą żywotność wspomnianej kategorii w naukowym obiegu. Przedmiotem książki jest twórczość wybranych poetów urodzonych w latach 50. ubiegłego wieku: Wojciecha Gawłowskiego, Jana Kaspra, Romana Bąka, Sergiusza Sterny-Wachowiaka, Piotra Cielesza, Krzysztofa Kuczkowskiego, Jana Polkowskiego. Krytyk ostrożnie rezygnuje z ujęcia syntetycznego, a koncentruje się na portretach „autorów o wyraźnej dykcji, mocno różniących się między sobą, otwierających – w ramach pokoleniowej wspólnoty – odmienne sposoby pisania o sobie i o świecie” (s. 10)
Do pytań wydaje się prowokować jednak coś innego – nad wyraz znamienny tytuł omawianej książki. Brak bowiem w nim konkretnej nazwy formacji pokoleniowej, zastąpionej przez enigmatycznie brzmiące określenie. Jak je rozumieć? Nośne retorycznie wyrażenie „generacja źle obecna” może sygnalizować niejasny status owego pokolenia w historii literatury polskiej, które, doczekawszy się miejsca w rodzimym piśmiennictwie i swoich komentatorów, nie jest tak znane jak na przykład pokolenie ‘68 albo młodsze pokolenie „bruLionu”. Z tego zapewne powodu krytyk nie decyduje się na odniesienie do utrwalonych w dyskursie krytycznym nazw – raz jeszcze odwołam się do intrygującej tytułowej formuły i będę do niej powracał wielokrotnie – „generacji źle obecnej”, nazw przecież w owym dyskursie dobrze zadomowionych: Nowej Prywatności, Nowych Roczników, pokolenia ’76.
Można wyrazić przypuszczenie, że według autora nie odzwierciedlają one w pełni cech wpisanych w estetykę twórczości poetów urodzonych w latach 50. (skądinąd zarzut terminologicznego zamętu dotyczącego owej generacji pojawił się już znacznie wcześniej, sformułowany na przykład przez Janusza Drzewuckiego
Nie byłoby to możliwe, jeśli nie zostałaby potwierdzona i uprawomocniona hipoteza najistotniejsza, iż roczniki 50. stanowią odrębną formację pokoleniową (mowa o poetach debiutujących na przełomie lat 70. i 80. minionego wieku). Co dla Kudyby wyznacza ich generacyjną odrębność? W jego ujęciu do rangi niezbywalnego składnika pokoleniowej świadomości urasta doświadczenie swoistego „bycia pomiędzy”. Kategoria ta odnosi się w autorskim rozumieniu, po pierwsze, do charakterystycznego zjawiska z dziedziny socjologii literatury, dotyczącego wpisanej w losy pokolenia osobliwej sytuacji komunikacyjno-literackiej – „pozostawania [poetów] na granicy kontaktu z czytelnikiem” (podkreślenie autora). Zarówno powstanie tak zwanego drugiego obiegu w 1976 roku, jak i zmiana uwarunkowań społecznego funkcjonowania literatury po 1989 roku nie ułatwiały przedstawicielom generacji nawiązywania i podtrzymywania kontaktu z odbiorcą, kiedy to, paradoksalnie, możliwość pełnoprawnego zaistnienia młodych twórców na scenie literackiej została ograniczona.
W pierwszym przypadku liczne utrudnienia związane były z przejęciem roli oficjalnego obiegu przez nieoficjalny, co przyniosło konkretne efekty opisane sine ira et studio przez Kudybę: stopniowy zanik sytemu upowszechniania książek poetyckich debiutantów na przyjętych dotąd zasadach; utratę, szczególnie w latach 80., czytelniczego zaufania do publikacji debitowych na rzecz bezdebitowych; rozwój kultury niezależnej przede wszystkim w dużych miastach, zwłaszcza akademickich; premiowanie twórczości poetów dostrzeżonych przez krytykę drugoobiegową i odczytywanej w pozaliterackim, ściśle politycznym kontekście. W tym przypadku oczekiwania wobec literatury po 1989 roku doprowadziły z kolei do uczynienia z „generacji źle obecnej” figury przeciwnika dla na przykład poetów „bruLionu”, generacji, której „detronizacja – możliwa dzięki stygmatyzacji i deprecjacji – ułatwiała ówczesnym debiutantom opanowanie sceny poetyckiej” (s.8–9). Dodajmy do tego popularne wtedy przekonanie o schyłku generacji roczników 50.,wpisujące się w medialny przekaz wzmocniony rangą nagród literackich adresowanych wyłącznie do „starych mistrzów” albo młodzieży literackiej – by za autorem wskazać kolejne przyczyny nieobecności lub złej obecności interesującego go pokolenia.
Po drugie, Kudyba zwraca uwagę w swojej książce na wymiar egzystencjalny tak rozumianej „pograniczności”, co stanowi lejtmotyw Generacji źle obecnej. Jak trafnie zauważa:
Wydaje się, że właśnie poeci roczników 50. w szczególnie bolesny sposób (inaczej niż ich starsi i młodsi koledzy) doświadczali rozdarcia pomiędzy egzystencją a historią, indywidualnością a zbiorowością. Dla żadnej innej generacji poetów współczesnych pytanie o to, jak zinterioryzować doświadczenie historyczne, a zatem o to, jak – nie tracąc więzi ze wspólnotą – pozostać sobą, nie było tak ważną osią wyborów w sferze konstrukcji podmiotu, dykcji poetyckiej czy estetyki. Stąd właśnie ich ostentacyjny zwrot w stronę „ja” wewnętrznego, stąd poszukiwanie korzeni (s. 9).
Rzecz jednakowoż nie jest wcale oczywista i każdy badacz – tak jak Kudyba – musi się opowiedzieć po którejś ze stron: albo zwolenników (jak na przykład Edward Balcerzan
Z dzisiejszej perspektywy skłonny jestem przyznać rację Kudybie, ale… Zdaję sobie również dobrze sprawę, że postawiona przez niego teza wywoła spór, ponieważ – chociaż wiarygodnie uszczegółowiona – dotyczy zjawiska, które nie musi mieć cech wyłącznie pokoleniowych i może przebiegać w poprzek przyjętych podziałów generacyjnych. Tak rozumiana „pograniczność” daje się przecież zaobserwować w odniesieniu do wielu socjologicznych czy artystycznych aspektów polskiej literatury (dialog kultur byłby tego przykładem). Co interesujące i wysoce osobliwe, wśród samych poetów nie ma zgody co do faktu, czy w tym przypadku należy mówić o odrębnej generacji, a jeśli już – to istniejącej na innych, swoistych prawach. W wierszu pod znamiennym tytułem Pokolenia Tomasza Jastruna, operującym skądinąd ważnym dla Nowej Fali słowem-kluczem „oddech”, poety zaliczanego do Nowej Prywatności, odnajdziemy wiele mówiące wersy: „Lecz są pokolenia inaczej / A tak bardzo tragiczne / Że nawet nie słychać / Jak oddychają zatrutym powietrzem”. Piękna formuła „pokolenia inaczej”, która niczego w istocie nie kwestionuje, lecz także nie potwierdza, sygnalizując niesprowadzalność pewnych generacji do spetryfikowanej formuły, świetnie symbolizuje historycznoliterackie problemy kodyfikatorów i klasyfikatorów.
Wspominam o owych kontrowersjach, ponieważ Kudyba nie pisze – ale czy spoczywa na nim taka powinność, skoro zamieścił w swoim zbiorze portretowe szkice? – o wszystkich okolicznościach współkształtujących narodziny „generacji źle obecnej”: dodajmy, okolicznościach zarówno stricte historycznoliterackich, jak i społeczno-politycznych. Być może warto dla lepszego oglądu tego zagadnienia powrócić na chwilę do początków pokoleniowej formacji, aby w ten sposób nakreślić, chociaż bardzo skrótowo, kontekst historyczny dla twórczości roczników 50
Punkt inicjalny to rzecz jasna powstanie tak zwanego drugiego obiegu oraz wycofanie się z oficjalnego życia literackiego głównych przedstawicieli Nowej Fali. Wkraczająca wówczas na scenę literacką Nowa Prywatność, nazywana też Nowymi Rocznikami, swoje estetyczne i światopoglądowe założenia rozwijała głównie w środowisku gdańskiej Grupy Sytuacyjnej Poetów i Artystów Wspólność (1976–1979). Reprezentatywne znaczenie dla pokolenia miały przede wszystkim pisma „Litteraria” i „Punkt”, ale równie ważny formacyjny charakter przypisać należy literaturoznawczym seminariom prof. Marii Janion na Uniwersytecie Gdańskim i ich pokłosiu w postaci wydawanych tomów antologii „Transgresje”. Podejmując tematykę granicznych doświadczeń egzystencjalnych (jak obłęd, samotność), podkreślały one rolę jednostki w akcie przekroczenia tabu, nakazów i zakazów. Stąd uwypuklany w nich prymat indywidualności nad zbiorowością, zgodnie z przekonaniem, że prawda o świecie staje się bardziej dostępna, jeśli próbuje się poznać własne „ja”.
Zrazu indywidualistyczna poetyka Nowej Prywatności, akcentująca wyjątkowość jednostkowej biografii w wymiarze pozaspołecznym, miała stanowić przeciwwagę dla obywatelskiej i politycznej liryki pokolenia ‘68, która skupiała się na wspólnych dla zbiorowości emocjach. Podział ten w wyniku niezwykle istotnych dla historii Polski wydarzeń (Sierpień ’80, Grudzień ’81) rychło okazał się daleko bardziej złożony. Jak celnie pisze Edward Balcerzan w przywołanym już szkicu:
(…) w utworach większości poetów pokolenia ’76 funkcjonuje inny model: łączący intymność z narodową, społeczną reprezentatywnością. Tu wyraża się prywatność autora, tak by czytelnik rozpoznał w niej znak-przypadek, fragment losu zbiorowości, albo odwrotnie: przedstawia epizod dziejów zbiorowości w taki sposób, iż staje się on znakiem prywatności twórcy
E. Balcerzan, Samopoczucie pokolenia ‘76, s. 78. [6].
Propozycja Kudyby w pewnym stopniu nawiązuje do koncepcji Balcerzana, ale analizę „samopoczucia” pokolenia ’76 oraz jego „psychosfery” (to jest wielorakich stanów ducha) zastępuje u niego opis „podróży wewnętrznej” w kontekście generacyjnych relacji:
Być może właśnie podróże wewnętrzne i osiągane dzięki nim zakorzenienie w porządku ponadjednostkowym – w utwierdzonych przez wspólnotę wartościach moralnych i religijnych, w zbiorowych (choćby tylko rodzinnych) mitach, w rozmaicie rozumianej pamięci – właśnie one stają się szczególną własnością tej generacji, jej sposobem poetyckiego istnienia – innym niż projekt Nowej Fali i pokolenia Brulionu(…). Być może dlatego, że drogi ku własnemu wnętrzu okazywały się najpewniejszym sposobem utwierdzania osobistej, jednostkowej tożsamości w taki sposób, by nie oznaczało to alienacji ani z obszaru historii (która właśnie dzięki podobnym podróżom ujawniała swe głębsze sensy), ani z obszaru natury (która zmieniała się w przestrzeń medytacji), ani z obszaru wspólnoty (medytacja pozwalała budować silniejsze, oparte na nowych zasadach więzi ze zbiorowością). Podróż w głąb „ja” okazywała się podróżą ku wspólnocie (s. 9–10).
Czy poetycki rejestr podróży wewnętrznych nie jest w istocie tożsamy z scharakteryzowanym przez Balcerzana zapisem samopoczucia pokolenia ’76 i utrwalonym w poezji obrazem psychosfery? Wydaje się, że można tu mówić tylko o pozornym znaku równości, jakkolwiek mamy wciąż często do czynienia z ekspresją autorskiego „ja”. Przykłady? „Odbywam długie spacery po leśnych / dróżkach. Lecz nawet tutaj, wsłuchany / w modlitewny szept liści, nie przestaję / myśleć o zgiełku świata” – to cytowany przez Kudybę Kasper; „(…) zawołaj mnie Jezu w noc sierpniową / pojedziemy taksówką z moreny do Sopotu” – to z kolei Cielesz. Owszem, określenia „samopoczucie” i „psychosfera” nie straciły na aktualności jako terminy nader poręczne. Ale równocześnie sytuacja wyznania, manifestująca się wyborem pierwszej osoby gramatycznej w monologu lirycznym, nie stanowi głównej cechy poezji „generacji źle obecnej”. W przywołanych w książce utworach mamy też do czynienia z taką ewokacją „ja” mówiącego, które pozostaje ukryte w bezosobowej refleksji (na przykład wiersz Gawłowskiego ***Jesienna różo szronu czy 3 I 1889, Plac Carlo Alberto, Turyn Sterny-Wachowiaka). Można zatem dostrzec nie tyle symetrię – to wymagałoby przeprowadzenia dokładnych obliczeń statystycznych – ile raczej zjawisko współwystępowania wzorca liryki bezpośredniej obok pośredniej w repertuarze poetyckim generacji.
W obrębie wskazanych wzorów mieści się – co świetnie ilustrują przytoczone przez Kudybę utwory – zapis „podróży wewnętrznych” i wiążących się z nimi przeżyć religijnych lub „doświadczeń metafizycznych” (jak rzekłby Witkacy), epifanii mniejszych albo większych. W istocie bowiem głównym elementem owej psychosfery, wykładnikiem samopoczucia poety, nie jest jak dawniej głównie Polska i kondycja jej mieszkańców w określonym doraźnie momencie historycznym (lub też: w nie takim stopniu, por. wiersz Kaspra Niedziela). Staje się nim natomiast trud budowania tożsamości w świecie, który, sparafrazuję autora, skłonny byłby wyalienować jednostkę i zerwać jej więzi z historią, naturą i wspólnotą; trud przeto ten wymaga wewnętrznego skupienia, namysłu, refleksji. Trafną metaforą metafizycznych poszukiwań można by uczynić słowa z wiersza Krzysztofa Kuczkowskiego: „Czyż można inaczej, niż kopać doły / karczować korzenie, wiercić artezyjskie studnie?”.
Krytyk zwraca nierzadko uwagę na taki właśnie charakter rejestrowanych przez poetów przejawów ducha, które bliskie są doświadczeniu medytacyjnemu. Obserwuje to na przykładzie wierszy na przykład Gawłowskiego, Kaspra, Sterny-Wachowiaka, Polkowskiego. Trop ów jest niezwykle ciekawy i każe z innej perspektywy spojrzeć na wskazane przez Balcerzana pola tematyczne w poezji pokolenia ‘76, wśród których znajdują między innymi etyka, religia, pamięć kultury, biologia, wyobraźnia. Kilku z nich przypada miejsce szczególnie uprzywilejowane w polemice Kudyby z uproszczonymi interpretacjami poezji, by tylko zwrócić uwagę na mityczne narracje Sterny-Wachowiaka zanurzone w swoistej archeologii pamięci lub odczytywany przez autora w kontekście pozapolitycznym etyczny aspekt czynów i wyborów lirycznych bohaterów Polkowskiego. Wyróżniłbym oprócz tego ciekawie zarysowaną w książce płaszczyznę religijną poezji.
Należy podkreślić, że autor zajmuje się skrupulatnym odsłanianiem charakterystycznych dla niej doświadczeń, ich nieoczywistych i nie zawsze doktrynalnych źródeł. Świadczących niekiedy tyleż o bliskości sacrum, co niezgodnym z kanonem religijnym rozumieniu transcendencji: „Czy zapalisz ze mną papierosa Boże” – czytamy w Długo mnie u Ciebie nie było Cielesza
Poszukiwania religijne mogą biegunowo się różnić, ujawniać paradoksalne oblicze. Wystarczy zestawić ze sobą dwa cytaty zaczerpnięte z książki, aby to wyjaśnić. W Jeszcze nie, jeszcze śpij Sterny-Wachowiaka rozbrzmiewają podszyte lękiem słowa: „nie ocalaj mnie, nie wyjaśniaj / mnie sobą, nie wykrwawiaj / – wrogu mój, Nieskończoności”; „Las / powtarzał zwodniczą opowieść, jakoby / Boga nie było” – czytamy w wierszu Bąka roratecoeli. Do Stwórcy podąża się przecież nie jedną, lecz wieloma ścieżkami. Kudyba w poezji pokolenia widzi trud męstwa bycia, dojrzewania do wiary, w cierpliwym przezwyciężaniu cierpienia, zła, śmierci. Równocześnie wie, że śmierć, zło i cierpienie hartują w męstwie bycia, pozwalają dojrzeć do wiary. Motywem symbolizującym spełnienie jest dom, pojawiający się w twórczości i Bąka, i Kuczkowskiego…
Wiara, jej poszukiwanie, manifestacja w codziennym byciu-w-świecie, stanowią ważne podglebie twórczości właściwie wszystkich omawianych przez Kudybę autorów, a forma tych aktywności i jej świadectw – co udowadnia – znajduje swój wyraz w języku wolnym od klisz i stereotypów. O poezji Bąka powie krytyk:
Twórczość Romana Bąka nie jest być może poezją religijną w potocznym rozumieniu. W jakimś sensie każe jednak na nowo postawić pytanie o to, jaki kształt mogłaby ona dziś przybrać”; zaś szkic poświęcony Kuczkowskiemu zakończy pointą: „Wśród rozmaitych, pojawiających się w naszej literaturze projektów odnowy religijnego języka poezji – czy może odnowy języka poezji religijnej – próba, którą podejmuje Krzysztof Kuczkowski, wyróżnia się samodzielnością i oryginalnością. Dlatego jest ważna.
Uderzająca jest w szkicach Kudyby jeszcze jedna kwestia, której autor wcześniej poświęcił osobną publikację – Wiersze wobec Innego (Sopot 2012). W Generacji źle obecnej pojawia się rozumiana zgodnie z filozofią Lévinasa figura Innego, odnajdywana przez autora w wielu tematycznych konfiguracjach w poezji pokolenia. Uosobieniem Innego są przecież niepełnosprawni i chorzy (Gawłowski), tropy dawnych mieszkańców Ziemi Lubuskiej lub transcendencja, ku której zmierza zanikające „ja” (Sterna-Wachowiak), czy Tajemnica doświadczana w postaci epifanii (Kuczkowski). Na swój sposób mówi o Innym Bąk, mówi również Polkowski. Figura ta wprowadza do wyobraźni pokolenia nowy, ciekawy trop, akcentujący nierozpoznany dotychczas inny sposób odczuwania rzeczywistości, jej oglądu i rozumienia. W rozważaniach krytyka płaszczyzna metafizyczna zbliża się do etyki, a literatura zyskuje pełniejsze oblicze w lekturowych odczytaniach.
Interpretacje Kudyby znamionuje bowiem godna podziwu wnikliwość i precyzja w rozszyfrowywaniu tajemnic poetyckich światów. Stara się zawsze odnaleźć bogaty kontekst kulturowy dla odczytywanych utworów niezależnie od tego, czy zajmują go motywy organizujące plan treści wypowiedzi poetyckiej (na przykład motywy szarości u Gawłowskiego, ciemności u Bąka i Polkowskiego i tym podobne); czy całość lirycznego świata, jak problem nawrócenia obecny w twórczości Cielesza, świadectwo poszukiwania duchowości, również w grze z kulturą popularną w poezji Kuczkowskiego, dostrzeżenie w utworach Polkowskiego uniwersalizacji prawdy biografii oraz historii i tak dalej. Słusznie zauważa prof. Wojciech Ligęza w recenzji z książki, której fragment przytoczony został na okładce, że autor stosuje close-reading. Rzeczywiście, w interpretacyjnych umiejętnościach Kudyby należy widzieć opartą na najlepszych wzorcach sztukę poetyckiej eksplikacji, pozwalającą mu wydobyć niejednoznaczność semantyczną wierszy oraz siatkę ich wewnętrznie złożonych napięć znaczeniowych. Wbrew utartym – podkreślę raz jeszcze – schematom.
Muszę się jeszcze wytłumaczyć z tytułu niniejszego szkicu, który stanowi cytat z przytoczonego już wiersza Tomasza Jastruna. Słowa zapożyczone od poety mogą – trochę przekornie – mówić właśnie o owej innej pokoleniowej obecności Wojciecha Gawłowskiego, Jana Kaspra, Romana Bąka, Sergiusza Sterny-Wachowiaka, Piotra Cielesza, Krzysztofa Kuczkowskiego, Jana Polkowskiego i wielu, wielu innych… Może rzeczywiście obecności złej, a może w innej postaci manifestowanej. Dlatego książka Wojciecha Kudyby mądrze przypomina o generacji poetów, których głosy nie muszą wcale pozostawać rozproszone, lecz mogą być na własnych warunkach i wedle własnych praw głosem jednego pokolenia.