15.04.2021

Przed południem w olszynce g.

Przez chwilę myślałam o zimie: śnieg zawsze opada w ciszy

Tu jedynie pociągi mijają się z czasem Odmierzają wieczne sekundy

obok lasek brzozowy zrodzony z bólu z grobu i wrony

na starym wysypisku oprócz śmieci nie ma nic z przeszłości

Nawet krzewu tarniny

i tylko tak ponuro i jakże samotnie

 

Zamknęłam drzwi

 

Przed bramę zajeżdżają karetki ktoś mdleje z rozpaczy

gdzieś w pobliżu jałowieje kamień Trawa nie pragnie gleby aby żyć

nie znajdziesz tu iskry miłości ani pojednania z różą na wietrze

chciałabym być wewnątrz każdego świtania bliżej dnia

Stać u progu

 

nie jestem więźniem ani martwą skałą czy soplem lodu

albo też wyświechtanym grypsem lub szczeliną przez którą sączy się kropla dnia

lecz gdy spojrzę na ten nierealny pejzaż czuję jak ogarnia mnie bezsens

                                                                                    istnienia i gwiazda

wiem że żyjesz tu między ciszą a zgiełkiem pociągów za zamkniętymi drzwiami

 

jesteś więc wygnańcem znad wisły lecz nie z woli ludu i boga

przez chwilę myślałam: oto zima i śnieg opada na rzęsy łagodnie

oto królestwo niebieskie lecz gdzie są rajskie ptaki

zostanę żeglarzem ale jak żeglować przez wzburzone oceany

gdy już nie mam siły by się zmagać z falami

i gdy odchodzę zostaję i trwam jak listek któremu kazano umierać w ciemności

 

otwieram drzwi

na stole budzik dzwoni

spoglądam na córkę i uśmiech co się toczy po podłodze

 

Przez chwilę myślę o zimie: czy śnieg tam i tu jest tak samo biały

 

03.198...

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Aldona Borowicz, Przed południem w olszynce g., Czytelnia, nowynapis.eu, 2021

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...