przedwiośnie
szarego poranka serce zadrżało
struchlałe krople wysmagały liściewestchnieniem nadeszło i ciepłem powiało
wśród ciszy ubranej i biało i mgliście
serce drgnęło mocniej niż̇ zimowa trwałość
ptaki wbiły skrzydła w różane zaranie
i odchodząc z deszczem co tak tulił żałośćzamilkło niemocą nazbyt długie łkanie
świt zamieniał stroje coraz to odważniej
blady róż w wiśnię mleczny lazur w błękit
kontur zdał się jawić coraz to wyraźniej
wiatr strunami szarpał tkwią na gryfie tęczy
tak powstawał ranek nowy nieznajomy
zbliżał się z maestrią śmiały zadziwieniem
muskał blade usta blaskiem zamyślonym
i nie pytał wcale wiodąc barwnym cieniem
ranek to czy wiosna drżała rozpalona
ziemia zapach niosła nęcąc własnym chceniemciałem tak przywarłam wonią uwiedziona
i jak ziemia owa stałam się pragnieniem