Przycisk
Stał. Był w korzystnym położeniu, bo akurat ich nie było. Może na tydzień. Może na minutę. Oni nigdy nie mówili. Oni robili. Myślał o nich: „Przyjdą, nakarmią; przyjdą, uderzą; przyjdą, nacisną przycisk”. Bo tak naprawdę nie myślał o nich jako o nich, raczej o nich naciskających przycisk.
Stał bez ruchu. Wodził oczami. Jego wzrok wyznaczał zasięg poznania. Przycisk był poza nim. Nie ma ich – nie ma przycisku. Może już nie przyjdą, nie nacisną. Ale kto nakarmi, kto uderzy? Byle nie naciskał.
Naciśnięcie przycisku budziło w nim wspomnienia z dzieciństwa. Obrazy, obrazy... Tak, wiedział to – nienawidzi. Nie ich, nie przycisku, ale pierwszych pięciu lat życia. Ale był przycisk. Byli oni. Był on. Stojący.
Stanie nie było celem. Było kompromisem. Między nim a nimi – nieobecnymi, nienaciskającymi. Pierwsze pięć lat życia też było kompromisem. Nie wiedział między czym – nie było wtedy jeszcze przycisku. Chyba karmił go ktoś wtedy, bił go ktoś wtedy. Przycisk był też kompromisem. Był czymś więcej: iluzją, fragmentem, halucynacją.
Oni już chyba nie przyjdą. Nie ruszał się. Stał. Na przycisku.
(1985)