20.01.2021

puszka Pandory

głośno wyłam, gdy babka czesała mi włosy – czarne zęby

grzebienia szarpały i syczały, rosnąc

w nieskończoność; uciekałam. w ogrodzie,

gdzie mieszkała szeptucha, krety i moje koty, falował

gorzkawy chłód – dwumetrowe łopiany, bicze

pokrzyw i osty. w owym czasie, pamiętam,

sen miał barwę wrotyczy. lewitowałam bosa

nad gardzielą studni. faun

 

miał lokum w kurniku  

– drżałam, kiedy wychodził; cyrklem

ostrego światła zakreślała się przestrzeń.

 

przybywali popatrzeć, szeroko stawiając stopy;

ciągnęli za sobą tłuste

cienie i miałką sól. w obcej mowie nazwali

miejsce. było inaczej – duszno

od ich ostrych zapachów i  obcego powietrza.

 

puszka była u kryta w szczelinie;

w spróchniałym pniu – słyszałam grzechotania

i stłumione chichoty. odkąd

zwinęli w rulon żywą mapę ogrodu, czas się stał

linearny –

 

przedmioty

zachodzą rdzą; zaczynają krwawić.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Anna Piliszewska, puszka Pandory, Czytelnia, nowynapis.eu, 2021

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...