01.03.2021

Raptularz wołyński

I.

Podróżować to trochę jakby mniej umierać

w gorączce zwiedzamy kraje i style

mijamy się w drodze po światło Rzymu

i mirrą pachnące Kijowa świątynie.

 

Dróg wiele – jedna najważniejsza

na kolanach najbliższa do domu

na pograniczne nadziawszy się słupy

o czym mówimy – że Paweł i Gaweł

 

do jednego modlili się Boga

że węgiel fundamentów odrzucony

że kości białe w brzozowym gaju

trawi mysz polna…

 

Słowa nasze tylko wędrowaniem – 

ucieczką w marzenia – święta Zofia

otwiera niebo – słyszę pytanie:

„aszcze komu chotiasze piesni tworiti?”

 

– wiary jako miecz i ogień

nie pamiętaj Panie.  

 

II.

Na progu drewnianej chaty

stoi matka – już słychać jej

śpiewne wołanie – chleb

łamie świętym znakiem

i dymi barszcz na obrusie białym.

 

Noc wołyńska – soczysta i zaczarowana

księżyc jak aureola

nad konfesjonałem – obok brzoza

ostatnia z ogrodu – Sodomy senna mara

i wszystko co jest już tylko było.

 

Samochód marki „Lviv” jak wóz

na mlecznej drodze – wprost do nieba

gdzie stoły pełne jadła dymią

a w lustrze okien:

Wołyń Wołyń – miód i płomień. 

 

III.

Po wołyńskich drogach duch ognia

się błąka – „Lachów ni ma” – mówi

spotkana kobieta – piękna i zagubiona

jak madonna znad źródeł rzeki.

 

Z Czechowiczem do Włodzimierza –

to by rozkosz była! Święta Anna

szanuje wariatów – zna też wszystkie

rozbójników drogi – lecz kostur

śmieszy dziś pielgrzyma.

 

Pochylamy się nad wodą – twarze od ognia

dalekie – przez spróchniałe sady

pomyka motyl – jeszcze gospodarze doleją

wina i chleb gorący dadzą na drogę:

garść ziemi biorę – między wiersze wkładam. 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Waldemar Michalski, Raptularz wołyński, Czytelnia, nowynapis.eu, 2021

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...