Raymond kard. Burke zostaje zesłany do Ketchikan na Alasce
Moje alby, cingula, ulubione komże, kapy, stuły
oraz pektorały – chowajcie je przed słońcem
południa, by nie wypłowiały, zanim zdążę wrócić
na nowe konklawe. A jeśli nie zdążę, zajmijcie je ogniem.
Sam się już zająłem wnętrzem trybularza i patrzę, jak płonie
to, co się mną zajęło jeszcze przed soborem; to nic,
które tak boli – którego pompony nie mogły przysłonić,
zwłaszcza gdy blisko południa powracały do mnie
nieczytane dubia. Nie dadzą odpocząć pod słońcem Guamu.
Nie zostawią chwili, bym dopadł i skazał tamtejszych pedofilów,
nie zamkną się na moment skrzynki pełne spamu: niejasności,
modlitw o spaczonym sensie, zachwianej prozodii.
Dbajcie, by wszystko przetrwało: ułożymy stosy,
pozwolimy, by zajęło się skromnym Latynosem.