Nowy Napis Co Tydzień #042 / Krystian Zimerman
W starych śląskich dzielnicach domy pękają
w szwach, kruszeje tynk, a wydęte framugi
skrzypią o zmierzchu; w zabrudzonych tłustą
sadzą oknach trudno rozpoznać, kiedy dzień
rozpoczyna się, a kiedy kończy – gdzieniegdzie
błyskają latarki wracających z szychty górników.
Przykryte poprutym kocem cienie szykują
strawę albo przesuwają paciorki różańca, a
aniołowie szarpią skrzydłami w bok, podtrzymując
strop nieba. Niektóre próbują przytrzymać się
sznurków modlitwy rozhuśtanych w powietrzu,
inne oderwane od tego, co niewidzialne, padają
na podłogę, wzniecając szary pył – wtedy przez
twarz niby pręga przebiega podskórna drgawka,
czuje ją, gdy przebiega w zaułkach górniczych
osad coraz głębiej i głębiej. Jego palce w różańcu
czarno-białych klawiszy wystukują mazurki