15.10.2021

Sen złoty złocisty

bez końca lśni się to miasto ze snów
miasto z modlitwy, ze słońca promieni
lecz zamiast znów
jak feniks wzbić się, blaskiem się mieni
złotem wylśnione, w którym
się właśnie nowy dzień roziskrza
a mętny telewizor za plecami
stare przeboje cicho sepleni
otwieram oczy w niebo i bez pośpiechu
wpijam się w błękit
smakuję woń otwartych przestrzeni
zanim nas wygoni
rozpaloną do białości pianą
w klimatyzowane schrony
cierpką rózgą wiatr, kredową ścianą
znad wyżyn płynny aromat piołunu
i spokój niczym sen w upale
a przecież jeszcze chłodny
rześki ten poranek
kiedy zawieszony pod chmurami
nie mogę już zasnąć
ulica jeszcze pusta
pierwsi przechodnie z pakunkami
śpieszą na dworzec
stąd wyjeżdżają autobusy
na świat zastygły w ciężkim złotym blasku
i już nie mogą się zatrzymać
w krzykliwym znoju czarnych spalin
i wszystko się w końcu zaczyna

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Krzysztof D. Szatrawski, Sen złoty złocisty, Czytelnia, nowynapis.eu, 2021

Przypisy

    Loading...