Tego nigdy się nie wie
I cóż, że palec skaleczony kolcem róży w drodze
na festiwal poezji. Wtedy jeszcze nie było wiadomo,
czy warto pisać wiersze; dziś tym bardziej.
Tego nigdy się nie wie, to przychodzi nagle jak poczucie
starości lub kres uczuć, koniec świata we wszystkich miejscach
naraz, w tobie i poza tobą, w oczach matki i w braku poczucia siebie,
więc musisz być świadkiem, tym, który pyta dlaczego.
Gdy szeptaliśmy wiersze w zamkowej sali, patronowały nam
Anna Kamieńska i Teresa Ferenc, zachęcali nas przyjaźnie
do głośnego czytania Zbigniew Bieńkowski, Marian Grześczak
i organizator turnieju Stanisław Misakowski. Wydawało nam się
wtedy, zapewne naiwnie, że dzięki wyobraźni wszystkie domy
utracone odzyskają zniszczone adresy, a zostanie ocalone,
co w metaforze najczulej przechowa poeta.
Miłość działa inaczej. Tego nigdy się nie wie. Daje znaki
w ciszy, samotnie; trzeba nauczyć się rozumieć i przebaczać,
pisać listy, próbować bez końca, jak smakują jej dary.