W Paryżu
Przed katedrą Notre Dame
wypatruję mojego Juliusza
w białych szarawarach
i trzewikach na podwyższonych obcasach
oto jest – wśród oczekujących
na wejście do wnętrza Matki Kościołów.
Ponad nami fontanna kamiennych
portali rozet i gzymsów –
jak mrówki wchodzimy do gniazda
jak barbarzyńcy rozdeptujemy ołtarze
na których jeszcze dzisiaj
rozdawano chleby i słowa ważniejsze
od skały.
Prezent dla przyjaciół:
zapuszkowane powietrze z Paryża
spinka do biustonosza – wierna kopia krzyża
i kartka z wieżą jak szyja żyrafy –
ku płynącym galerom sfruwają
złote i srebrne liście
szukamy wierzby nad Sekwaną.
Twój Krzemieniec nie po myśli politykom
Hotel Lambert także już sprzedany
tylko w nadbrzeżnych kafejkach
coś dla ciała i ducha
jak z Norwida dwadzieścia lat sławy
za jeden dzień szczęśliwy.
Z placu Concord pierwszym autobusem
wracam do domu.