*** [W powietrzu unosił się zapach…]
„Pleuvent les bleus baisers des astres taciturnes”
(Z milczących gwiazd spadają niebieskie pocałunki)
W powietrzu unosił się zapach suszonych płatków różanych –
Mary córka mojego amerykańskiego przyjaciela absolwentka
Paryskiej Szkoły Sztuk Pięknych o niebieskich oczach
I jasnych jedwabistych włosach zgiętym palcem dotykała
Stojącego na stole weneckiego wazonu (w drugim ręku trzymała
pudełko płatków owsianych podobnie jak w reklamie)
„Jestem jak śpiąca królewna” szepnęła – ale królewny
Nie pochodzą z wrzosowisk rozciągających się za miastem
Jak rodziny bez korzeni i nie mają takich fantastycznych ekstrawagancji
Po święcie i pieczonym indyku zwiedzaliśmy grobowce
Rozmawiając o Etruskach (jako twórcach wysokiej kultury)
Powoli uświadamiałem sobie jak bardzo skomplikowane
I tajemnicze jest życie – kiedy Mary powiedziała:
„Teraz posłuchaj mnie uważnie”: „Czy wiesz, że „m” równa się
nieskończoności pomnożonej przez zero. A więc liczba dodatnia
jest iloczynem zera i nieskończoności. Czyż to nie dowód
stworzenia wszechświata z niczego przez nieskończoną potęgę”.
Wtedy nie wiedziałem – ale teraz stojąc w oknie skąd widać
Było cały kosmos „od muzyki Mozarta do stygmatów świętego
Franciszka z Asyżu” zrozumiałem jej podniesioną w górę
Brodę i stan ducha jaki wyrażały oczy –
Żółty promień słońca oświecał wtedy róg kwiecistego dywanu
Z milczących gwiazd spadały niebieskie pocałunki
Tamta podróż wydobywała ciągle ze mnie tyle tęsknoty
I namiętności. Twarz Mary wypełniała prawie całą górną
Część płótna. Głowa i ramiona odcinały się jasno
Od ciemnobrunatnego tła (zdumiewające prawie Renoir)
Tak podobał mi się ten obraz