23.02.2021

Wiersz dziękczynny

Płonie tęcza na Placu Zbawiciela. 
Młodzież zaciąga się oparami benzyny,
duszną i parną niedzielą, 
o którą się potykamy 
zduszeni strachem. 

Miasto zaciąga się oparami benzyny,
chłodnym żwiremz dna 
naszych serc, z dna naszego kraju, 
z Placu Zbawiciela. 

Płoną place i mięśnie.
Ogień zajmuje bagry i cmentarze, 
rozlewa się w nazwach i granicach. 

Wyciągamy język jak pomarszczone pisklę 
i kaleczymy je o suchy żleb wyrobiska, 
o serce, które nawet nie brzmi jak mięso,
tylko jak strach, i wciąż się z nas wyrywa,

a my jak skulone kocięta lgniemy do siebie, 
do zapachu parującej sierści, do rwącego tętna
wypełniającego nas po brzeg, nad który
ściągnęliśmy ten potężniejący gniew. 

Płonie, płonie ten kraj, a nasze serca padają 
pod ciężarem tego placu, tego strachu. 
Na dno padają, na dno, na chłodno, 
na marne.

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Łukasz Gamrot, Wiersz dziękczynny, Czytelnia, nowynapis.eu, 2021

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...