Z niezapisanego listu
Matko
nie wychodź z niepokojem okien
do lasu moich myśli
zbyt często
widziałam tam twoje oczy
tak długo błądziły po ścieżkach
samotne
i nie płacz w tych snach odległych
w których odjeżdża tyle pociągów
w ich pustych przedziałach od lat czekam
na najdłuższy telegram świata
zza drugiej ściany pokoju
bo jest tyle we mnie z niepewności drzewa
że nawet bóg z którym toczę świętą wojnę
o stary testament
nocami
schodzi po zboczach mojego ciała
i gdzieś tam w kącie płacze z zazdrości
że jesteś bardziej niż on w moim mózgu
i tyle z tej poezji
co z nagłej bezsilności w palcach gdy piszesz
opadając jak liście na kartki
więc nie wychodź naprzeciw myślom
z taką trwogą na ustach
i nie pytaj o żadną z samotnych miłości
bo kiedyś w pokoju pewnego samobójcy
najbardziej samotny był stół z bukietem róż
i lampa zmęczona własnym blaskiem
w tym pokoju dotąd nie rozumiem żadnej ze śmierci bliskich
nawet rozmawiając z Sartrem o egzystencjalizmie
a przecież codziennie czuję jak umiera wiele palców
pod ciepłymi wierszami o zapachu wina