Bankomat–song
Może niektórych z państwa rozbawię,
być może niektórych wzruszę.
Był w pewnym mieście dziwny bankomat,
który posiadał duszę.
Chociaż na zewnątrz był tak jak inne,
żadnych zastrzeżeń nie budził,
coś go różniło od pozostałych:
On był życzliwy dla ludzi.
Może popełnił błąd pan inżynier
druciki łącząc naprędce,
bowiem wśród gąszczu chipów, pin kodów
zabiło w nim ludzkie serce.
Odkrył to kloszard, który opodal
sypiał na ławce pod płotem.
Gdy raz przechodził obok maszyny
z wnętrza wypadło dwa złote.
Zdziwił się trochę, podniósł monetę
w wytarty szynel ją schował,
podszedł nieśmiało, skłonił się grzecznie,
uśmiechnął i podziękował.
Odtąd leżały pod bankomatem,
rodem z parkowej rabatki,
rwane ukradkiem niewprawną ręką
róże, żonkile lub bratki.
Samotnej matce, co w wózku wiozła
pamiątkę byłej miłości,
też zafundował miły bankomat
chwilę prawdziwej radości.
Bo gdy dziewczyna z żalem stwierdziła,
że z konta wieje debetem,
dobry bankomat okrągłą sumką
podreperował kobietę.
Ale bankomat nie był naiwny,
bezwolny i bezkrytyczny.
Miał swe zasady, swoje morale
i swój kręgosłup etyczny.
Bo gdy ktoś forsę próbował pobrać
na fanaberie psa warte,
bankomat zgrzytał, mrugał światłami
i łykał mu złotą kartę.
Za to staruszkom, którym do życia
los marną pisał pointę,
czuły bankomat w odruchu serca
zwyczajnie podwajał rentę.
Dzieciakom, którym zabrakło kasy
i z żalu trzęsły się brody
ludzki bankomat chętnie podrzucał
trochę drobniaków na lody.
I nad pijaczkiem się ulitował
co mieszkał tuż, naprzeciwko
i zawsze parę groszy wyskrobał
na klina lub małe piwko.
Więc się do niego ludzie garnęli
w codziennej swej poniewierce,
bo wyczuwali, że w bankomacie
bije życzliwe im serce.
Jak ma się skończyć taka historia
leciutko łzawa i ckliwa?
Piękna w zamyśle, lecz czy w dzisiejszych,
bezdusznych czasach możliwa?
Tu trzeba wiedzieć, że w całej sprawie
nic się strasznego nie działo,
bowiem w rachunkach i księgowości
wszystko się cudem zgadzało.
Żadnej pożywki dla dziennikarzy,
bank żadnej nie poniósł straty,
żadnych debetów, żadnej afery,
ni manka, ni superaty.
Jak to możliwe, jak to się stało,
gdzie ekonomia, logika?
Gdzie są komisje, Unia, spec służby,
eksperci i polityka?
Życie się toczy, bankomat działa,
a w nas nadzieja się budzi:
że tak być może gdy się po prostu
po ludzku traktuje ludzi.
Tekst został pozyskany w ramach programu Tarcza dla Literata.