02.08.2023

Cztery pory roku albo śmierć pewnego drzewa

Siedząc w oknie szczytowym domu, w pozycji
zblazowanego długowłosego nastolatka,
delektowałem się soczystym arbuzem
i Czterema porami roku Vivaldiego
(na skrzypcach grał Konstanty Kulka).
Układałem na parapecie pestki i zrzucałem je
na balkon sąsiada. O paradoksie, ostrząc piłę
w środku lata, zagłuszał Lato. Był koniec lipca,
słońce stało wysoko, na bocznym niebie,
tuż nad cmentarzem żołnierzy włoskich
z pierwszej wojny, nad ścinanym orzechem
kołowały ptaki, był stary, pamiętały go od stu lat,
służył za gniazdo ich ptasim przodkom. Sąsiad siekierą,
później piłą ścinał jego pień
od strony zachodu słońca, krył się w jego cieniu,
jakby wstydził się tego, co robił. Jesienne solo Kulki
poderwało liście z ziemi, drzewo osiwiało
niczym mój wujek, gdy zobaczył w czasie
bombardowania Wilna swego brata
biegnącego bez głowy. Chciałem, żeby płyta
kręciła się w nieskończoność, wiosna, lato, jesień,
zima… i znowu wiosna. Byłem pewny,
że zasłuchany orzech tak jak moja babcia
po prostu w pewnym momencie zaśnie.

19.12.2018–14.01.2019

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Gabriel Leonard Kamiński, Cztery pory roku albo śmierć pewnego drzewa, Czytelnia, nowynapis.eu, 2023

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...