10.08.2023

Cztery wcielenia Zofii O.

                    Zofię O. znam z widzenia. Pojawia się w miejscach, które lubię i gdzie bywam często:
w kawiarni ,,Jutrzenka”, kinie ,,Kosmos”, ogrodzie saskim.                                                            
                                                                                            Kiedyś w księgarni „Albatros” czytała swoje   wiersze.

                                                                                           Jest więc poetką, ma męża, nie wiem, czy ma dzieci.

                                                                                                    Pewnego razu w bibliotece zastąpiła mi drogę.

 – Wiem o tobie więcej niż myślisz – oświadczyła. –  Chcę, abyś też coś wiedział o mnie!  Jestem już na tym świecie czwarty raz! Rozumiesz? Nie rozumiesz! Więc posłuchaj!

 

1. W roku 1675   byłam hiszpańską księżniczką,  swej piętnastej wiosny   nieszczęśliwie się zakochałam. Nieszczęśliwie, bo moim wybrankiem był wędrowny kuglarz. Nie zdążyliśmy uciec, rodzice oddali mnie do klasztoru.  Po trzech latach zmarłam na nikomu nieznaną chorobę, choć niektórzy mówili wprost, że pewnie z tęsknoty i żalu. Pozostało po mnie  sto szesnaście ballad. Śpiewają je do dzisiaj, a nikt nie wie, że jestem ich autorką. Wczoraj w radiu  jedną z nich usłyszałam w wykonaniu samego Georgesa Brassensa!

 

2.Wiek później pojawiłam się znowu.  Był rok 1796, a ja  miałam szesnaście lat i pierwszego męża. Wędrowaliśmy preriami Ameryki, nad rzeką Agassiz zastrzelił go Indianin i oskalpował na moich oczach. W jego  namiocie wyprawiałam skóry i wędziłam mięso. Moje palce zgrubiały, a paznokcie stały się jak pazury. Myślałam, że zamienię się w niedźwiedzia. Nie, nic takiego się nie stało, kiedyś nasz obóz splądrowali nieznani mężczyźni, jeden zabrał nasze konie, drugi skóry i broń, trzeci mnie. Odeszliśmy w odległe miejsce, gdzie na nizinie stał drewniany dom, a dalej góry w białych czapach śniegu.  Był dobry dla mnie, po dziewięciu miesiącach umierałam w połogu, a on płakał nade mną. Możesz sobie wyobrazić, że tęsknię za nim, jak za nikim innym?

Skąd to wiem? Ze snów! Z kolejnych dowiaduję się coraz ciekawszych rzeczy!

 

3. Sto pięćdziesiąt lat temu – wszystkich zachwycał mój  jasny wzrok, blond włosy i smukła figura. Nie podejrzewałam, że udusi mnie zbir wynajęty przez  kochankę mojego męża.  Zaskoczył mnie samotną w kuchni i zacisnął paluchy na mojej szyi, Zdążyłam spostrzec, że mu się podobam, rozerwałam więc suknię, by odsłonić  piersi. Nie mógł się oprzeć,  aby ich nie dotknąć. Gdy zasmakował w pieszczotach, uderzyłam go dzbanem. Niestety, zbyt słabo, omdlał tylko na moment, nie zdążyłam uciec. Dobrze zrobiłam zadając łotrowi ból, ułatwiłam mu trud morderstwa, nie zabijał mnie już dla pieniędzy, także z nienawiści. Nie cierpiałam więc długo.

Czemu to mówię? Przypominasz mi tamtego zbira!

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Zbigniew Włodzimierz Fronczek, Cztery wcielenia Zofii O., Czytelnia, nowynapis.eu, 2023

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...