Drzewa mądrości
I
O – drzewa mądrości filozofie systemy tego świata
tyle w was wiecznej pamięci
zamykają się w niej myśli umęczonego globu sny nędzarzy
zapomnijcie zatem codziennych złowrogich słów
KAMIENI
którymi w siebie nawzajem ciskacie
może one nawet ziarnami kwarcu błyszczą wzlatując
i skrzydła czują pod kanciastą skorupą
aż wierzyć poczynają że rozpostrą je za chwilę
by skowronkiem zawisnąć nad polami
nad każdą drogą zakrążyć maćkiem-bocianem
szykują się tam w górze do zbawczego świergotu
próbują hymn wszechmiłości zaklekotać
krainy pobłogosławić w locie
– lecz spadają twarde i nagle oniemiałe
ranią zabijają
II
O – drzewa pełne mądrości
krążą w was soki podzielonej ziemi
rosą na liściach rozświetlają się co rano
lecz korzystają z nich głównie fanatycy tyrani
i systemy jedynej prawdy tworzą pod opieką waszego cienia
Tam pyszniąc się ową pieczą hasła nieomylności do pni przyczepiają
i krucjaty rewolucje głosząc ludom przynoszą niedolę
wam natomiast świątynie wznoszą i pałace
– lecz za mało w nich ducha bądź nie dość materii
Na próżno astronomowie gwiazdy teleskopami uczenie rozgarniają
metafizycy zręcznie przechowują każdy szmer kosmosu
tylko chmury wciąż na nowo pęcznieją westchnieniami i ołowiem
a trwoga kurom wciska się pod łapy
III
O – drzewa mądrości tego świata
po cóż różniące was liście liturgicznych szat
Być może osiadło na nich pierze rajskich ptaków sierść gronostajów może
połyskują diademami promieni wszechświata
jednak dzielą was na jasność i na mrok
i zbyt wiele jest tego światła
zaś jeszcze więcej jest czerni
Odłóżcie zatem insygnia – szamańską maskę krzyż i czerwień na fladze
zakopcie je w ziemi
niech zanikną tam w jej ostrych kwasach lub poddadzą się cichej opiece
bakterii i pracowitych glizd
Raczej znak dajcie swoim wyznawcom
co skupiają się na brzegach powolnych Gangesów zbijają w pochody pod
wzniosłymi trybunami wszystkich Kremlów wonne świątynie
piotrowie zapełniają na piaskach Sahar z twarzą zwróconą na
jakiś tam wschód co tylko do nich należy
i waszych czekają objawień
Znak im dajcie zatem – snem błyskawicą najlepszym zdaniem z Koranu
przemówień Lincolna i z Kapitalu –
że skazani na wyłączność swoich przekonań okrutnie samotni są w tych
tłumach
Niech spojrzą wokół – żaden pies tam nie zabłądzi
i nawet komety z dala ich mijają
IV
O – drzewa wszelkiej mądrości
jakże ułomne jesteście w swej wyłączności
i my kalecy jesteśmy wraz z wami
– przecież ptaki miejsc zacisznych nie znajdują –
Czemuż nie pozwalacie
by wiatry gałęzie przygięły do ziemi
i kołysząc nimi
granice osobnych królestw zamazały
Cała prawda dopiero wtedy wniknie w was i w nas otoczy miękkim puchem
molekuł pustoszejącego dziś powietrza
morza zafalują najcieplejszymi prądami
a pod promieniami roziskrzonego słońca zmiękną rysy wszystkich jeźdźców
Apokalipsy
V
O drzewa wszelkiej niepewności
chciałbym natknąć się na was już w tym zjednoczeniu
więc wychodząc za rogatki miasta w którym więcej jest złej gry i złorzeczeń
niż nadziei
już nawet teraz
w każdym napotkanym lesie was poszukuję