01.11.2022

Dwa z listów do ciebie

I. Ostatnio mnie zaskakujesz,

przez małomówność,

zamyślenie wstecz. Dociekam

co ciebie zabiera

z tego miejsca, z tej chwili

w rzeczywistym kręgu.

Ślinisz kartki

przedawnionych kalendarzy.

 

To wygląda jak rozliczenie

winien-ma. Zerowe saldo

mężczyzny w sile wieku

jest ponad siły. Widzę zasłonięte okno,

wschód słońca nie jest miły.

Założyłeś na siebie noc,

żeby w ciemności wykrzesać światło

z widokiem na dziecko.

 

Wiem, równoważyło się zło

i miodowe dni. Zło

któremu nie mogłeś zaradzić, miód

którego nie mogłeś docenić.

Czułeś się podniesiony w burzy,

gorący i jasny w mroźnej zawiei,

koń kopnął kolano,

ojciec stał niedościgły.

 

I osaczyło ciebie prostactwo, cyrk

raz na rok zamiast teatru,

turkot furmanek zamiast

czarodziejskiego fletu, spałeś

na słomie, łkałeś w sieczkę,

a przecież chciałeś być

cudownym –

napisałeś wierszyk.

 

Pojawił się dzień z  burzą

i dzień z zamiecią,

matką, z miasta Ryga, ojcem,

który kochał ojca

z innego miasta.

Narew nazwałeś swoją rzeką,

nie ruczaj nie Dunaj,

wspinałeś na morwowe drzewo.

 

Tam nie masz już niczego do zrobienia,

nawet do zrozumienia

dojść trudno.

Nie ma dobrego powodu

na rozdmuchanie popiołów

szarych od zapomnienia.

Nawetzłotej wilgi nie ma

na powrót do łąk w cieniach.

 

Błądziłeś,

zamiast błędy wypierać,

dla świętego spokoju zanurz je w Morzu

Czerwonym kiedy się rozstąpi. Być może

w twoim zamyśleniu wstecz

widać szansę na wypowiedź

wolną od skargi, ze słowem,

którym nie wzgardzi nikt.

II. Gdy stajesz się przechodniem ulica pustoszeje,

wszystkie autobusy zamykają drzwi.

W rozgadanym pubie dotyka milczenie,

widownia w teatrze znika, opera na okrągło

wystawia cyrulika. Fryzjer obejmuje głowę

w gabinecie krzywych luster strzyże

Hendrixa, dentysta dociera do bólu

przez utracony ząb, który nie odrasta.

 

W przerwie życia, ułożony na wznak,

wyzuty ze skromności traciłeś ciało

na rzecz trzepoczącej duszy.

Kto widział język,który nie przemawiał,

oko bez łzy, płuco napełnione wodą,

serce bijące w oderwaniu od miłości?

Ten nigdy nie był z tobą w samym środku,

który tlił się pogarda dla śmierci.

 

Klękałeś, a kościół z klęczek się podnosił,

szeptał milion starych kobiet, napełniał

pod sklepieniem wonią szarych mężczyzn

i nie wiedziałeś czy będziesz wypatrzony,

wysłuchany, wyniesiony na krzyż, strącony

i obleczony w całun z cienkiej wełny,

miękkiej i ciepłej od dłoni

przeczuwającychwygnanie.

 

Wiele jest równoległych i rozbieżnych torów,

pasażerowie migają w uciekających oknach,

pociąg z twojego peronu

zabiera ostatniego widza. Jesteś nim.

Przyklejony do czasu, co ciebie wysupłał

spomiędzy niecierpliwych, na przekór gwiazdom,

zorzom i kometom, gdzie zatrzymuje się światło,

marzysz o Morzu Śródziemnym.

 

O łagodnych pasatach zastępujących koszule,

o toskańskich chianti, sukniach

oblekających biodra w gajach oliwnych,

neapolitańskich belcantach.

Zamkniesz oczy i dłonią będziesz wiódł

po białym marmurze, białym przez chłód,

pewnym jak głód powracającego

do życia.

 

Będziesz niestety związany nieustanną tęsknotą

do brata, mówi mi o tym każda komórka

wczepiona jak limba w skałę, jak grusza

pośrodku bezkresnego pola.

Będę ci towarzyszył

w bólu.

Będę wędrownym sokołem

nad twoją beznadziejną łąką.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Grzegorz Trochimczuk, Dwa z listów do ciebie, Czytelnia, nowynapis.eu, 2022

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...