*** (Dzień po dniu obserwuję pełzanie ziaren piasku)
Dzień po dniu obserwuję pełzanie ziaren piasku
ich wysiłek
kiedy wdrapują się na telegraficzne słupy na cokoły
uporczywie przycupują pod ścianami kamienic czy w pęknięciach dróg
przenoszą się na skrzydłach wiatru szukając nowych siedlisk jak gromady
wędrownych cyganów
Nieraz widać jak rozszczepione na drobiny pyłu ożywają stadami wirusów
chmarami komarów niby cienie zarazy
wciskają się między włókna mięśni pod garby gruczołów rzucają wpław
przez rwące tętnice
przestają zadowalać się ocieraniem się o ludzką skórę zatrzymywaniem
karawan formowaniem morskich wybrzeży
odrywają się od ziemi uczą obywać bez tlenu łączą z pyłem kosmicznym
budują mgławice
Po wiekach wracają na kruszejący glob
i znów zasypują nas niepostrzeżenie
przybierając maski biurokracji smogu i nieurodzaju