Inka. Gryps drugi
Babciu bardziej od wyrwanych paznokci
boli mnie to że nie zostanę matką
a chciałabym na wietrze fruwać między rozwieszonymi pieluchami
być szybowcem i słyszeć śmiech wywołany łaskotaniem traw
ciułać grosz do grosza i kupić konia na biegunach
by syn pogalopował na twoje kolana
umorusał twarz kromką chleba ze śmietaną i cukrem
wyciągnął ręce do rogatywki dziadka
dzisiaj znów bili mocno i wyzywali od kurew
a mi przed oczyma majaczył ołtarz i kobieta w bieli
której syn obiecał że jej nie opuści aż do śmierci
gołębie spłoszone okrzykami gorzko gorzko
długo wracały by jeść mi z ręki
babciu to nie wybite zęby budzą bezsenne noce
tylko świadomość że syn nigdy
nie spełni mojego ostatniego marzenia
i nie pochowa w łososiowej sukience
Tekst został zakupiony w ramach programu Tarcza dla Literata.