02.08.2023

„Kosmogonia” Pendereckiego zastępuje mi kosmos

Po przesłuchaniu Stańki Music for K cały byłem free,
czułem, że sztuka to eksperyment z ziemską i nieziemską
symboliką, z materią słowa, samym sobą, wszechświatem,
ideologią i pustosłowiem jałowego życia. Czas uciekał mi
spod nóg, szamotałem się z własnymi słabościami, kiedy
kupiłem płytę Pendereckiego Kosmogonia. Matka stwierdziła,
że jego awangardowa muzyka przy jazgocie trąbki Stańki
to jak niebo a ziemia, ale w końcu i Kopernik za pomocą
drewnianego astrolabium obalał porządek świata. Niebo
w tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym czwartym było
jasne, przez tydzień nie spadła żadna gwiazda, podobno
to na cześć Łajki, która zmarła z przegrzania po siedmiu
godzinach lotu. Rzekomo cierpiała na klaustrofobię, „Prawda”
podała, że to przez niedobór tlenu. Na jej cześć tak długo
zanurzaliśmy głowy w wodzie, jak tylko mogliśmy
bez powietrza ustać na nogach. Był środek Gierka,
sąsiedzi lakierowali drewniane boazerie, wdychaliśmy opary,
matka powtarzała bez przerwy, że tak zaczynają narkomani.
Kiedy kręciło mi się w głowie, kładłem się na podłodze,
włączałem Kosmogonię i zamykając oczy,
orbitowałem gdzieś między kuchnią a przedpokojem,
starając się nie stracić z oczu tego kawałka nieba,
w którym narodził się święty spokój.

1.08.2019

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Gabriel Leonard Kamiński, „Kosmogonia” Pendereckiego zastępuje mi kosmos, Czytelnia, nowynapis.eu, 2023

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...