Liryczna historia świata (Od „Wielkiego Wybuchu” do poprawnościowego zamętu)
Grzegorz Trochimczuk to bardzo ciekawy poeta, który dotychczas wydał cztery książki: Dwa ptaki w jednego przeistacza, Przedmowa, Blisko oraz 2013 Wiersze. Ta ostatnia została wydana w roku 2015. Jak się łatwo domyśleć zawiera teksty napisane dwa lata wcześniej. Wydawanie utworów napisanych w konkretnym przedziale czasowym, podobnie jak modyfikowanie różnych wersji o tym samym przesłaniu bądź treści, to zabiegi często stosowane przez liryków. Przykładem pierwszej możliwości jest twórczość Ewy Lipskiej (ur.1944), drugiej ‒ klasyka ubiegłowiecznej poezji hiszpańskiej ‒ Jorge Guillena.
Celowo wspomniałem nazwisko tego wybitnego przedstawicielaPokolenia 1927, bo akurat tego nazwiska nie znajdziecie Państwo w prezentowanym tomie wierszy Potomkowie niczego. Jest jednak cala masa pisarzy, artystów filozofów. Tytułem przykładu wyliczę kilku trochimczukowych idoli: Herbert, Modigliani, Kazimierz Przerwa Tetmajer, Jesienin, Hašek, Cyprian Norwid, Gombrowicz… Gdy do tego dodamy nazwy własne z uniwersum kultury: Manu, Sem, Leukipp, Wieża Babel, Orient Ekspress… możemy odnieść wrażenie, że Autor omawianej książki jest typowym poetą kultury. Byłoby to jednak dość mylące; Natura, a nawet jej astrofizyczne początki stanowią często używane topoje. Chodzi tu nie tylko o modną przed laty teorię „Wielkiego Wybuchu” lub Creatio Prima, aleo starsze koncepcje hinduistyczne i buddyjskie. Świat jako nie-dwójnia po iluś kalpachsamounicestwiający się i odradzający. W tę problematykę wprowadza nas już pierwszy wiersz książki Nic na początku: „Łoskot nie-łoskot / spłodził zalążek ziarna / uduchowioną materię” (str.7). I trochę dalej w tym samym tekście : „ Żaden traktat nie rozstrzygnął jak NIC / rozpadło się na kawałki…./ Nawet Biblia…. / Nie wyjaśnia…/…wybuchu supernowej”. Naturalnie, polemika z wierszem przy użyciu argumentów z zakresu astrofizyki nie ma sensu. Ziemia nigdy nie była gwiazdą, raczej stanowiła produkt rozpadu jakiejś gwiazdy lub fragmentu galaktyki. Zresztą, Poeta nie przedstawia kolejności zdarzeń, jakie były zaszły w Kosmosie, a kosmologia poetycka musi być odmienna od naukowej czy filozoficznej. Autor po prostu polemizuje z biblijną koncepcją Logosu. W remacie tego wiersza pozornie poświęconego początkom „Niebieskiej Planety” znajdziemy też aktualne motywy… Zapisane niemal w dziennikarskim stylu, z aluzją do „bieżących wydarzeń”. Czytają i dryfujący na tratwie/ po nieświadomości… / (podkreślenie moje-AT).
Takie przejście od Creatio Prima do progenitury Pustki przypomina barokowe koncepty, w których lubował się Grochowiak. Jednocześnie ma ono swoistą wymowę filozoficzną i socjologiczną; usprawiedliwia miałkość naszych czasów w oczach tych dla których postmodernizm oznacza kulturową degrengoladę. Z Niczego nie może powstać Coś, co byłoby istotne dla rozwoju cywilizacji ludzkiej. Trwałość oznacza powolny Upadek, Entropię, która też może kojarzyć się z publicystyką autora „Lęków Porannych”. Jednak taka diagnoza Trochimczuka, chociaż jest opisem stanu aktualnej kultury nie wszystkich może zadowolić. Potomkowie niczego są co najmniej egotykami, o ile nie egoistami. Dokonujący się na naszych oczach rozpad więzi społecznych, któremu dodatkowo sprzyja retoryka praw jednostki, kieruje krytyczną i czytelniczą refleksję w stronę opisu doświadczeń partykularnych. Naturalnie, nie wolno nam utożsamiać poglądów Autora i bohatera lirycznego, w slangu krytycznym nazywanego często „peelem” (podmiot liryczny). Konstrukcja ta została wymyślona przez strukturalistów, aby nie tylko twórcy prozy polifoniczne czy otwartej ale również poeci mogli głosić poglądy różne i często ze sobą sprzeczne. A w najlepszym przypadku ‒ niespójne. Owa (teoretyczna) odrębność Autora i Bohatera Lirycznego pozwala niektórym pisarzom na wykorzystanie w utworach wyselekcjonowanych elementów swoich biografii. W różnych celach: uwiarygodnienie/modyfikacja przesłania, nadanie Literze waloru Życiowej Prawdy, skomplikowania konstrukcji dzieła itp. Tak postępował Witold Gombrowicz często cytowany i wymieniany przeznaszego poetę. A oto quasi-autobiograficzny fragment wiersza Trochimczuka pt. Życie wewnętrzne Grzegorza; „Dom. Ulica. Przystanek. Autobus / Miejsce siedzące. Widok na obłok / Otwarte drzwi // Wyjście/na Plac Tahrir // Wyzwolenie. Jak odlot / niezidentyfikowanego obiektu / Zanurzenie w Czarnym Stawie /…którym kipi morze” (str. 29). Można to rozmaicie interpretować. Jako kpinę, autoironię, indyferentyzm gnoseologiczny, ale również jako zdecydowaną odmowę zwierzeń. A na następnej stronie mamy już: ”Nie urodziłem się Polakiem jako pół-Łotysz / ciemne, wilgotnełonoz krzykiem” (str. 30). Taka deklaracja poprzedzona sarkastyczną uwagą Norwida, że „Polak jest olbrzym / człowiek w Polaku jest karzeł” ma humanistyczną wymowę. Warto stwierdzić, że matce-Łotyszce poświęcony w całości jest przejmujący wiersz Niematerialna (str. 33).Nie rozstrzygając pytania o realny ethnos Bohatera Lirycznego muszę przyłączyć się do tych interpretatorów o proweniencji psychoanalitycznej, którzy twierdzą, że to co ważne powtarza się w tekście poetyckim najczęściej. Ale z ułożeniem słownika frekwencyjnego dla tego tomu wierszy byłby poważny kłopot. Za dużo tu aluzji, cytatów, odwołań modyfikujących konteksty i przesłania. Na tym tle dość jednoznaczny wydaje się tekstpierwszy poeta z drugim sercem(str. 49).W nim jest zawarta relacja z pewnego fragmentu prawdziwej autobiografii Autora, który po transplantacji serca uzyskał szansę na dalsze Życie i… pisanie. Dawcą podobno była trzydziestoletnia kobieta, co dało asumpt do nieszkodliwych żartów w środowisku Poety. Polecam lekturę tych wierszy, nadających naszej szarej i okrutnej rzeczywistości pewien wymiar transcendencji.