30.03.2022

Od sztuki pięknej do komiksu

Z Marią Rostocką, autorką książki Koniec Lipca, rozmawia Michał Chudoliński

Maria Rostocka dorastała w Polsce i we Francji. Jej sugestywne opowiadania, oparte na doświadczeniu malarki i plakacistki, zapewniły jej wyjątkowe miejsce w międzynarodowym krajobrazie komiksowym. 

Michał Chudoliński: Jak to się stało, że absolwentka malarstwa i plakatu zainteresowała się komiksem?

Maria Rostocka: Wybierając kierunek studiów, zazwyczaj tylko mgliście wiesz, co cię interesuje. A nawet jeśli wie się dokładniej, co chce się robić, to w naszym kraju nie ma zbyt wiele do wyboru, jeśli chodzi o kierunki artystyczne. Miałam więc do wyboru tylko malarstwo, kierunek dla osób zainteresowanych sztukami pięknymi, i projektowanie graficzne, dziedzinę sztuki użytkowej. Wybrałam malarstwo.

Potem, w trakcie studiów, odkryłam swoje mocne strony, zrozumiałam, co jest dla mnie ważne i co naprawdę mnie interesuje. Czułam, że w pojedynczych obrazach czegoś brakuje. Zaczęłam dalej szukać nowej metody. W tym samym czasie komiks jako gatunek ewoluował w stronę o wiele bardziej ambitnego i interesującego medium i w pewnym sensie zmierzał w tym samym kierunku, z którego nadchodziłam ja. Spotkaliśmy się w połowie drogi – w miejscu, które pozwala na eksperymenty formalne i narracyjne. W miejscu, gdzie można opowiadać swoje historie tak, jak się chce.

Jakie są Twoje doświadczenia z rynkami zagranicznymi? Czym różnią się one od polskich?

We Francji komiksy są uznawane za literaturę. Mają swoją własną sekcję w Narodowym Instytucie Książki, istnieją granty dla twórców i dotacje dla małych wydawców. Dlatego jest to duży i zróżnicowany rynek, który może pomieścić zarówno projekty komercyjne, jak i mniej komercyjne. Nie trzeba ciągle zastanawiać się nad opłacalnością swojego projektu. Artyści mają dużo swobody i mogą się rozwijać. Z kolei w Polsce nie ma specjalnego programu grantowego. Komiks plasuje się gdzieś pomiędzy literaturą a sztukami wizualnymi. Mógłby należeć do obu tych dziedzin, ale mam wrażenie, że nie należy do żadnej. Jeśli jakaś instytucja publiczna decyduje się na sfinansowanie projektu komiksowego, to zawsze jest to jakaś praca na zamówienie urzędników, o niewielkiej wartości artystycznej. Tymczasem wydawcy, żeby przetrwać, muszą się skupić na zysku.

Wygrałaś konkurs na komiks o powstaniu warszawskim. Jakie znaczenie ma dla Ciebie to historyczne wydarzenie, z czym Ci się kojarzy? Jak myślisz, jak jest ono postrzegane za granicą?

Jako nastolatka uważałam, że walka o przegraną sprawę jest bardzo romantyczna. Teraz jest mi po prostu bardzo smutno.Polacy przedstawiają powstanie jako operację wojskową, dlatego za granicą jest ono uważane za jedną z bitew drugiej wojny światowej. Ale tak naprawdę to przede wszystkim bezprecedensowy, straszliwy odwet Niemców sprawił, że powstanie warszawskie stało się taką tragedią. Dla mnie fakt, że polscy bojownicy ruchu oporu wcześniej walczyli z hitlerowcami w niektórych częściach miasta jest drugorzędny, zwłaszcza jeśli porówna się liczbę ofiar po obu stronach. Nadal podziwiam ich odwagę, ale to odwetowa masakra pozostaje dla mnie najbardziej znaczącym epizodem tamtych wydarzeń.Specjalna jednostka wojskowa, złożona z najgroźniejszych gwałcicieli i morderców uwolnionych z niemieckich więzień, przemieszczająca się ulica po ulicy, brutalnie zabijająca mężczyzn, kobiety i dzieci, paląca doszczętnie wszystkie budynki, zabijająca dwieście tysięcy cywilów i niszcząca osiemdziesiąt procent miasta… Powinniśmy płakać za Warszawą. Wydaje się to bardziej stosowne niż duma czy złość.Myślę, że ludzie na całym świecie powinni płakać za Warszawą. Powinni śpiewać pieśni takie jak TheRains of CastamerePieśni Lodu i Ognia George’a R.R. Martina.

Jak wygląda Twój proces pracy? Paul Pope powiedział w jednym z ostatnich wywiadów, że tworzenie komiksów wymaga ogromnej determinacji.

Robię dużo notatek i wiele niedokładnych szkiców. Po jakimś czasie staram się je uporządkować za pomocą skomplikowanego systemu strzałek i liczb, co również wydaje się „bałaganiarskie”. Później oczywiście muszę usiąść i wszystko namalować. Używam gwaszu na kartonie. Nie musi to zajmować dużo czasu, ale jestem bardzo krytyczna wobec własnych prac i rzadko jestem od razu zadowolona z efektu. Kiedy zaczęłam tworzyć komiksy, skupiałam się głównie na aspekcie wizualnym i chciałam tworzyć naprawdę niesamowite dzieła. Jestem naprawdę bardzo dumna z tego, co udało mi się osiągnąć w moim debiucie Niedźwiedź, kot i królikKomiks "Niedźwiedź, kot i królik" został wydany zarówno Polsce w 2012 roku, jak i we Francji w roku 2013.[1]. Teraz jestem odpowiedzialna zarówno za grafikę, jak i historię, co zmieniło moją perspektywę. Czuję się bardziej „reżyserką”, która starała się, aby wszystko ze sobą współgrało. Bardziej interesuje mnie koncepcja niż grafika. Nie jestem jednak pewna, czy to skróci czas tworzenia, bo nadal jestem bardzo krytyczna wobec wszystkiego, co robię.

Niedźwiedź, kot i królik sprawia wrażenie snu, a dokładniej koszmaru. Jak się czujesz z tym komiksem, patrząc wstecz? Skąd bierze się u Ciebie zamiłowanie do surrealizmu i przygnębiającej atmosfery, zarówno w warstwie fabularnej, jak i wizualnej?

Chciałam zrobić komiks, w którym sama sztuka opowiadałaby historię. Taki, w którym mogłabym „zaszaleć”, prezentując swoje możliwości malarskie. Michał [Rostocki, scenarzysta Niedźwiedzia, kota i królika – przyp. MCh] napisał pokręconą historię, w której trudno jest odróżnić, kto jest dobry, a kto zły, i określić znaczenie słów. Bardzo podoba mi się ten album – jest enigmatyczny, ale też uniwersalny. Wspaniale było razem pracować nad tym projektem, ale to była historia Michała i jego zamiłowanie do surrealizmu. Później każdy z nas chciał pracować nad swoimi projektami osobno. Ja chciałem pisać i rysować własne historie komiksowe, a Michał chciał robić gry niezależne zamiast komiksów. I widzę, że on też najlepiej czuje się jako jedyny twórca – odpowiedzialny za historię, grafikę i kod.

W swoim najnowszym albumie przyglądacie się trudnym relacjom międzyludzkim w prowincjonalnej Polsce. Czy to temat, który jest dla Ciebie ważny? Czy masz poczucie, że ludzie są niepewni siebie ze względu na swoje pochodzenie, że w społeczeństwie istnieją podziały na potomków szlachty i chłopów (na co zwracał uwagę na przykład pisarz Szczepan Twardoch)?

Z pewnością dobrze byłoby uporządkować pewne aspekty naszej przeszłości, które nigdy nie zostały w pełni opowiedziane. Od tamtego czasu świat się zmienił i uważam, że te stare, fałszywe narracje nie mają już racji bytu. W pełni popieram otwarte mówienie o strasznej sytuacji nie tylko chłopów, ale także kobiet, Żydów, Romów, bękartów, sierot, ateistów i wielu innych. Także o tym, że szlachta nie reprezentowała żadnego wyższego kodeksu moralnego, a wręcz przeciwnie – bezdusznie żerowała na niedoli wielu ludzi. Szczepan Twardoch nawołuje do mówienia prawdy o tym, że polscy chłopi byli w istocie białymi niewolnikami, a dawny system społeczny zbudowany był na przemocy. Jest to zdecydowanie coś, do czego powinniśmy dążyć. Ale dla mnie kompleks niższości, który mają dzisiaj ludzie ze wsi, wynika przede wszystkim z ich biedy, bo ludzie zawsze wstydzą się tego, że są biedni. To nie jest zakorzenione w przeszłości – to całkowicie współczesny problem ekonomiczny. Staram się przedstawiać wieś bez stereotypów, bez karykatur. I bez podziałów. Te różnice są iluzoryczne. W rzeczywistości ludzie są bardzo podobni. Zmienia się tylko sceneria.

W swoim biogramie wspominasz o zainteresowaniu psychologią i psychoterapią. Jakie są według Ciebie szczególne polskie wady, które przejawiają się w relacjach międzyludzkich? Nad czym powinniśmy jako społeczeństwo popracować? Jestem też ciekaw, jak definiujesz szczęśliwe, spełnione życie.

Wzmianka o moich zainteresowaniach wprowadziła wiele zamieszania i została błędnie zinterpretowana – że na przykład lubię przedstawiać w komiksie problemy psychologiczne, albo że promuję wykorzystanie komiksu w psychologii, a nawet, że zajmuję się tworzeniem komiksów terapeutycznych. Żadna z tych rzeczy nie jest prawdą. Kilka lat temu rozpoczęłam studia podyplomowe z zakresu arteterapii, a jesienią ubiegłego roku uzyskałam dyplom zawodowy. Arteterapia to nie tylko lekcje malarstwa dla pacjentów z chorobami psychicznymi, lecz także technika terapii, dzięki której można pomóc ludziom radzić sobie z ich problemami za pomocą technik artystycznych, takich jak rysunek, gra aktorska, rzeźba i tym podobne – a najlepiej przy użyciu wielu technik jednocześnie. Pandemia przerwała moją aktywność w tej dziedzinie, ponieważ jest to forma terapii grupowej. Uważam jednak, że jest to fascynujące i po zakończeniu pandemii wrócę do pracy w charakterze arteterapeuty. Nowy zawód zdobyłam właśnie po to, by mieć zajęcie poza działalnością stricte artystyczną. Bycie artystą jest bardzo frustrujące. Nie mam jednak żadnej ścisłej definicji szczęścia, choć jego idea wiązałaby się chyba z robieniem czegoś istotnego w społeczeństwie. Ideałem byłby lekarz. Natomiast sztuka to walka, szczęśliwy artysta to oksymoron. Dlatego potrzebowałam pracy, która miałaby bardziej bezpośredni cel. Wybrałam arteterapię, ponieważ jest to zawód medyczny, w którym mogłam wykorzystać swoje doświadczenie artystyczne. W miarę jak pogłębiałam wiedzę na ten temat, zaczął się zmieniać mój sposób postrzegania roli kultury i twórczości w życiu człowieka. Zobaczyłam i zrozumiałam, jak bardzo jest to istotne. To mnie dosłownie „rozwaliło”.

Za granicą, głównie w USA, od kilku lat popularyzuje się psychoterapię z wykorzystaniem komiksów, superbohaterów, kultury popularnej. Czy zamierzasz korzystać z dorobku psychologii i psychoterapii w swojej twórczości?

Myślę, że oba moje zainteresowania spotykają się, kiedy portretuję ludzkie postacie. Ludzie w ogóle mnie fascynują, ale nie zamierzam tworzyć żadnych komiksów samopomocowych. Nie mam zamiaru łączyć terapii z komiksem. Jest wielu twórców, którzy robią to o wiele lepiej niż ja. Moje podejście jest bliższe dziewiętnastowiecznym powieściom realistycznym i psychologicznym, Jane Austen, Gustave’owi Flaubertowi, Marii Dąbrowskiej, tyle że w formie komiksu.

Zakładam, że Koniec lipcaM. Rostocka. Koniec lipca, Warszawa 2020.[2] stworzyłaś na długo przed pandemią. Czy uważasz, że sytuacja w Polsce zmieniła się w czasie pandemii na lepsze czy gorsze?

To zabawne, bo na całym świecie artyści wizualni mówią niemal to samo: że ich życie codzienne w czasie pandemii nie zmieniło się zbytnio. Nadal pracują sami, w swoich pracowniach lub w domu, dostają zlecenia online i przygotowują prace do publikacji lub na wydarzenia artystyczne, które mają się odbyć w dalekiej przyszłości. Oczywiście brakowało mi spotkań z ludźmi i wyjazdów, czasami miałam dość ciągłego przebywania w domu z rodziną. Zazwyczaj nie jestem zbyt dobra w utrzymywaniu równowagi między życiem zawodowym a prywatnym, ale czułam, że jest więcej osób, z którymi dzielę to doświadczenie. To nawet w pewien sposób satysfakcjonujące… Nie czuję jednak, żeby szykowała się jakaś poważna zmiana.

Jakie są Twoje twórcze plany na przyszłość?

Więcej książek. Pisanie i rysowanie. Powoli zaczynam pracę nad nową powieścią graficzną, która chodzi mi po głowie od jakiegoś czasu. Planuję też stworzyć książkę obrazkową dla dzieci. Nadal będę promowała Koniec lipca w Polsce, a od jesieni na imprezach komiksowych we Francji. Będę też robiła wystawy moich prac z książek oraz innych dzieł. Może pojawią się jakieś nowe projekty. Często słyszę o ludziach, których zauważono na ulicy i poproszono o zagranie w filmie, albo o innych magicznych zrządzeniach losu – ale takie rzeczy nigdy mi się nie przytrafiają. Tak więc moja najbardziej prawdopodobna artystyczna przyszłość to praca nad kolejną książką.

Czy Koniec lipca to próba zapoczątkowania nowego gatunku – komiksu „slow”, tak jak istnieje slow cinema?

Przede wszystkim chciałam stworzyć album, który byłby inny od pozostałych, a robił to, co tylko komiks może robić. Ma to być album pełen obrazów i scen, które pozwalają nam namalować w głowie pełny obraz, taki, który zmusza nas do myślenia. W przeciwieństwie do filmów, komiksy nie narzucają tempa oglądania, dzięki czemu mamy czas na kontemplację tego, co czytamy. Nie mam pojęcia, czy możliwe jest świadome zapoczątkowanie nowego gatunku, ale jest to bardzo pochlebna sugestia.

Jeden z recenzentów powiedział, że twój komiks to „oparta na emocjach opowieść o dorosłych, na których nie można polegać. I o dzieciach, którym brakuje wsparcia i które muszą same znaleźć sposób na poradzenie sobie z dojrzewaniem”. Czy sądzisz, że w Polsce jest wielu takich niedojrzałych dorosłych i dorosłych dzieci? A może jest to problem bardziej uniwersalny?

Widzę to bardziej jako zjawisko niż problem. Może normy społeczne nie są już tak surowe jak kiedyś i ludzie mogą być bardziej sobą… kto wie? W wielu recenzjach mojej książki ludzie określają problemy w opisywanej rodzinie jako patologiczne. Bardzo mnie to zaskoczyło, ponieważ nie są to w żadnym wypadku problemy patologiczne. To są zwykłe problemy. W każdej rodzinie są jakieś problemy. Ludzie czasem się kłócą, relacje międzyludzkie nigdy nie są idealne i żadna rodzina nie jest idealna. Zdarzają się głośne kłótnie lub rodzice lekceważą problemy, ale to nie sprawia, że one znikają. Bycie samotnym rodzicem po prostu się zdarza – matka zmęczona opieką nad dwójką maluchów też jest czymś dość powszechnym. Myślę, że ludzie nadal nie chcą tego zaakceptować jako czegoś normalnego, ponieważ nigdy nie można zobaczyć jakiejś rodziny od środka. Wszyscy starają się zachować idealny obraz zewnętrzny, mówiąc: „To nie my, my jesteśmy idealni. Takie rzeczy zdarzają się tylko w bardzo dysfunkcyjnych rodzinach”. Ale to nie jest prawda. W mojej książce fabuła jest sprzeczna z powszechnym przekonaniem, że rodzice – poprzez genetykę, wychowanie i edukację – kształtują osobowość dziecka. Dziecko jest osobą samą w sobie – to, co robi, nie zawsze jest konsekwencją jego doświadczeń. W dobry lub zły sposób. Tylko do pewnego stopnia mamy prawo do ich sukcesu i tylko częściowo jesteśmy odpowiedzialni za ich porażki. Moi bohaterowie nie są skazani na zagładę, oni wszyscy dokonują wyborów. Tylko nie zawsze właściwych. Niepodejmowanie żadnych działań też jest wyborem.

Wywiad przeprowadzony w języku angielskim dla portalu Culture.pl.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Michał Chudoliński, Od sztuki pięknej do komiksu, Czytelnia, nowynapis.eu, 2022

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...