05.04.2022

Ogród w Pszowie

Było to
w porze południowego wiatru
znad Morawskiej Bramy:
usłyszałem kroki Pana Boga
przechadzającego się po naszym ogrodzie

 

wiedziałem, że zachodzi 
tu często, od wieków

 

o moich przodkach 
na tym skrawku ziemi
mawiano Matuszki spod łogrodu,
wielu z nich w księgach chrztu
miało wpisane Zagrodnik 
bądź Gärtner.

 

Wiem już, Panie, że jestem nagi,
ale nie chowam się przed Tobą

 

uprawiam, doglądam, przesiaduję tutaj,
zgodnie z Twoim słowem. Wiesz to,
bo chodzisz tędy, modlisz się tu.
Wiem za Magdaleną, że to nie ogrodnik,
ale żeś to Ty.

 

Przycinam, nawożę. Każesz – wyrwę.
Chcesz – zasadzę. Powiesz – zrobię

 

jestem tu u siebie. Już nie w Eden, jeszcze 
nie w Getsemani. Między rajem a tłocznią potu
i krwi. Trwa ta chwila z pism proroków, 
z Twojej obietnicy: życie ocalonych 
będzie podobne do zroszonego ogrodu

 

słyszę tu Twoje  kroki, żyję z Twojej
modlitwy, owiewa mnie Twój wiatr

 

rajski, oliwny, pszowski.
Drzewo poznania, żylaste pnie, dziki bez.
Wizgi jaskółek, dzięcioł, słowik.
W ziemię wsiąka tu mój pot 
i Twoja krew.

 

Coraz częściej mnie pytają:
czyż to aby nie ciebie widziałem razem z Nim w ogrodzie?

 

Tak, to byłem ja

Pszów, 17 stycznia 2020 r.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Jerzy Szymik, Ogród w Pszowie, Czytelnia, nowynapis.eu, 2022

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...