Płatna miłość
Znów przychodzę na targ po ciebie
Staję wśród gwaru z boku
Próbuję sprzedać starocie po babci
Kuszę urokiem zamierzchłym
i chcę je zamienić na ciało
Gdy widzę w twoich oczach
runiczne znaki przodków
– przyjmujesz zakład
Później dzielę na części
Oto muszla ucha
w niej sól pramorza i krótki oddech ryby
Skóra szyi
z błękitnym hieroglifem egipskich księżniczek
I ciężar lewej piersi
jak cień po górze którą deszcz rozpuścił
Biodra i szum mętnych rzek
przez które płynę leniwie
aż po niepokój krzywych linii
między podbrzuszem i udami
I mechanika twej wilgoci
która sprzyja ułudzie pożądania
Jesteś cennym towarem
Nie mogę cię kochać pospiesznie
Mnożę więc byty miłosne
według powszechnych schematów
i żądzę przekształcam w scholastykę ciała
Nawet gdy oddech się skraca
pilnuję ciebie bacznie
i chłonę zaborczo
każdy ułamek spazmu
Lecz na nic te studia
Dogmat przemiany pieniądza w miłość
pozostanie twym objawieniem
– eucharystią ofiarowania
Odnajmij zatem moje ciałowejdź choć na chwilę pod skórę
pozwól przejść piekło niżej
pokaż jak mam rozchylić uda
by poznać uległość
jak zmieszać krew
i jak się oślepić
by kolor twoich oczu
zobaczyć…
A potem do domu wracam
Wspominam o tobie rzadko
Raczej pomijam szczegóły
i tylko czasem we śnie
daruję ci ciepłe imię