07.09.2022

śliwki

kupiłam ostatniego sierpnia ciemne śliwki

słodkie od słońca granatowe pszczoły

rozłażące się w przezroczystej siatce

łapałam je pojedynczo i wkładałam do ust

wilgotne wargi uchylonego miąższu

dotykały mojego języka szepcząc ostatnie słowa

tryskający sokiem akt strzelisty miażdżonego owocu

obecnego ostatkiem sił tak jak uczepione

rzucanej przez wiatr kartki nekrologu

nazwisko znajomego zatrzymane na moich półbutach

sześćdziesiąt trzy lata na odartym skrzydle papieru

jutro zostanie pochowany na cmentarzu parafialnym

pod rozłożystymi gruszami i śliwami którym co roku

przycinają konary bo zasłoniłyby całe niebo nie pozwalając

duszom przedostać się w gorę on też dbał o porządek

układał własne życie jak równo rąbane kawałki drewna

zwykle o tej porze każdego roku wyjeżdżał samotnie

łowić ryby spać na dworze przestawać się denerwować

że cały jego czas spłonie kiedyś nie ogrzewając nikogo

zrywał śliwki do wiklinowych koszów i dowoził

w nich do domu czarne mięso lata składane w słojach

zamkniętych białą pieczęcią cukru dziś trzeba ją zerwać

żeby odczytać szyfr jego palców jutro

złożą je w ziemi ja też wrzucę w nią grube pestki

pofałdowane wewnętrzne oczy owoców

może wyśledzą zmienioną w cieniu twarz

 

z tomu Zapinając kolczyki (2000)

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Barbara Gruszka-Zych, śliwki, Czytelnia, nowynapis.eu, 2022

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...