w poszukiwaniu weny
kropka na płótnie niedbały przecinek
słowa tracące wartość z pokolenia na pokolenie
pusta przestrzeń wypełniona portretami przodków
nieprzespane noce ulotna woń i dźwięk cieknący między palcami
pięćdziesiąt lat z górą szukam cię uparcie i niecierpliwie
z nadzieją czekam na dzwonek u drzwi słowa powitania
zdajesz się kusić ale to tylko jałowość słona woda w jeziorze
wyliniałe futro konar niesiony powodzią z dala od brzegu
myśli jak przeźroczysta kreska które zgubiłem
próbując przytulić do kartki papieru pełne ułudy
zwiewne niczym puch mlecza zwiędły okwiat róży bez zapachu
przypominasz matkę więc sączę twą esencję jak mleko
pragnąc wreszcie wyrosnąć z jałowej ziemi konarem dębu
tymczasem z trudem unoszę się na powierzchni wklęsłego menisku
każdego roku płodzę jeden przeciętny wiersz
rozpaczliwie próbując złożyć pył w kamienne kręgi.