11.04.2022

Wiersz piąty i szósty

Feliksowi Netzowi

 

[piąty]

 

Od pięciu sześciu wierszy zaczyna się

książka – mówi Netz. – A cztery?

A cztery – dopytuję – bo cztery nowe mam.

Cztery to za mało ani rytmu ani formy

ani głosu bo ten ginie w monotonnym szumie

wieczności pośród innych głosów i form.

Chodzi o właściwy ton przeczucie całości.

Przy czterech nie można mieć przeczucia

całości. Piąty i szósty to co innego są

jak ambony na skraju lasu. Widać z nich

całą okolicę. Wiosną na podestach drą się sójki

zimą dzikie psy szorują bokami o belki

rusztowań. Tropią ślady lisów i borsuków.

Poeta jest tropicielem. Drży z radości kiedy  

lampa umysłu oświetla drogę pięciu

sześciu najbliższym słowom.

Cztery to za mało – powtarza Netz i kiedy

jeszcze mówi z krajobrazu znikają ambony,

las i jego skraj kambryjski śnieg zasypuje

ślady zwierząt. Droga ginie w domysłach

gaśnie lampa.

Jest noc a może dzień.

 

[szósty]

 

Nie zapominamy.

Nie wybaczamy.

Spodziewajcie się nas.

Siedzimy przed

leśniczówką z widokiem

na jezioro zachodzące pleśnią mgły

jak oko martwego koguta.

Spodziewamy się ich. Pliszka maszeruje

po kalenicy od jednego krańca dachu

do drugiego jak suwak zamka

błyskawicznego. Rozdziela widziałem

od zobaczyłem niedokonane

od dokonanego. Obydwa jednakowo realne.

Jest dzień a może noc.

 

Krajkowo / Orłowo, czerwiec / lipiec 2012

z tomu Ruchome święta (2017)

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Krzysztof Kuczkowski, Wiersz piąty i szósty, Czytelnia, nowynapis.eu, 2022

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...