13.03.2024

Wiersze dla nikogo. O zbiorze poetyckim „Wiersze dla koleżanek” Rafała Gawina

Zacznijmy od wiersza, samego w sobie. Zanurzmy się w jego świat. Bez przygotowania i bez ostrzeżenia. I bez hamulców. Poznajmy go w całym jego jestestwie.

 

PO MATURZE ZOSTAŁY NAM TYLKO KREMÓWKI

Zrezygnowałem z erotyków na rzecz twardej
pornografii. Polak potrafi. Rym wkrada się niepostrzeżenie
i batoguje siedzenie. Defilada zmysłów początku. Dlaczego
piszesz? – pytałem w obłędzie i znajdowałem jedynie gęsty
labirynt smaków i zapachów: tyle znaczy głaskanie
tajemnicy pod włos. Defilada zmysłów końca.
Uproszczenia przychodzą same, ale odrzucałem
połączenia. Pamięć skakała z okna, które otwierał
życzliwy wirus. Człowiek-guma by się poświęcił,
ja wolałem wspinać się po ścianie. Lej na mur!
– padała komenda. Sufit nie był szklany. Czekać na rozstrzelanie,
gdy broń jest biała. Cali na biało walczą o przestrzeń
w coraz dłuższym cieniu. Defilada zmysłów równowagi.
Mam plan i karetę z czterech dam. Związek to stół
z powyłamywanymi nogami. Każda nosi imię
i brzemię. Aportuję niczym serce, kotlet z psa
i brzemię. Aportuj niczym wyję. Koszty
zmielonego z butą, wieczne wycie. Koszty
uzyskania przychodu i zamiast loda – lodu. Sam seks
– jak mawiał awangardzista, bawiąc się krzywym
siusiakiem. Czy to już jest oszczędność? Komu jeszcze
muszę ukraść, by uzyskać uznanie? Zmieniłem majtki
jak zdanie. Zmieliłem majtki jak zdanie. Jedna
litera mnie definiuje w głębokim podważaniu. Taka
ranga ringu, w którym pozdrawiasz się ręką, męką
pańską w okrzyku: ja też! Wolałbym nie! Olałbym
tak, ale nie wiem, czy to lubisz, czy jesteś gotowa na pomoc
dla powodzian. Chciałbym wszystkiego, ale wszystko
rozpuszcza się jak pigułka gwałtu i tekst
traci przytomność. Podpisałem deklaracje wiary,
gdy przetanaliśmy się ciałem, a w środku
nie było niczego oprócz psychotropów i drobnoustrojów.
Nie trawimy polityki, dlatego wylewa się z nas
inna lawa. Taki niewybuch, przedwcześnie i miękki
jak sen o potędze ulubionej prawicy. W wiecznej
nerwicy, by na czas wyłączyć historię.

 

W potoku słów, które pojawiają się w myśli czytelnika przy zetknięciu z owym wierszem Rafała Gawina, na pierwszy plan wybija się jedno: bełkot. Choć, rzecz jasna, każdy odbiorca może mieć swoje zdanie i wybrać dowolny wyraz zbierający w soczewce przekaz tego wiersza. Trudno jednak nie przyznać, że kontakt z tym utworem literackim napawa zdziwieniem i zniechęceniem. Czego w nim szukać? Co analizować? Jak i po co dekonstruować ten chaotyczny, płaski i chwilami niepotrzebnie wulgarny potok myśli?

Ktoś mógłby postawić kontrargument – ale przecież ów powyżej zarysowany konstrukt nie jest przypadkiem. Można go odczytać jako gorzkie solilokwium jednostki zagubionej w świecie postmodernizmu. Jako niejasną ni to pochwałę owej epoki postmodernistycznej, ni to skowyt bólu wyrażający dramat człowieka rozpaczliwie poszukującego sensu w świecie bezsensu. Można odczytać powyższe wersy jako zapis monologu wewnętrznego – groteskową trawestację, na przykład Ulissesa Joyce’a, kroczącego ulicami swych myśli. A może parafrazę Kundery, toczącego refleksje na temat nieznośnej lekkości bytu w wyjałowionym i zdewaluowanym świecie. Można by się zastanawiać, czy struktura utworu – bez podziału na strofy, przypominająca nieułożony epos – nie jest aby puszczeniem oka w stronę Pana Tadeusza lub Odysei, czyli opowieści o podróżach czy też zamierzchłych, wielkich, zacnych czasach. Tymczasem tu otrzymujemy opowieść o czasach niskich, podłych, szarych. Opowieść, w której ekwiwalentem aksjologicznej nędzy człowieka współczesnego stają się najprostsze rekwizyty – psychotropy, pigułka gwałtu. A wszystko to stanowi defiladę zmysłów, które są przytłumione: teraźniejszością, miastem, brakiem nadziei. Ktoś mógłby istotnie budować wokół tego wiersza refleksję, wedle której zawiera się w nim przemyślana i głęboka psychologiczno-filozoficzna myśl. No i rzecz jasna „krzywy siusiak”.

Cały powyższy akapit stanowi oczywiście rodzaj ironii wycelowanej w tego typu poezję. Poezję opartą na (prostym przecież) zabiegu spontanicznego zapisu myśli i wrażeń. Rzeczą wtórną jest w tym przypadku to, czy ten zapis jest rzeczywiście rozmyślnie spontaniczny, czy też jest to chwila udawana i zaplanowana. Obie te możliwości nijak nie sprawiają, że taki tekst zyskuje na poetyckiej jakości czy intelektualnej wartości. Przypomina setki i tysiące wierszy powstających na świecie w dobie postmodernizmu, postpostmodernizmu i wszelkich innych „izmów”. W kontekście polskim przede wszystkim styl taki kojarzy się z epoką lat dziewięćdziesiątych i dominacją „brulionu”. Jednak o ile twórcy tamtego pokolenia rzeczywiście stanowili ciekawe zjawisko społeczno-kulturowe, stając się odbiciem ówczesnej specyficznej i unikatowej transformacji politycznej w III RP, o tyle taki styl realizowany obecnie jawi się jako płaski i jałowy. Wtórny – jak nawracająca, przebrzmiała nuta. A z pewnością nie dźwięk, który mógłby rozbrzmieć gdziekolwiek, poruszyć tłumy, w mocny sposób komentować rzeczywistość. Może kiedyś, w czasach triumfów Roberta Tekielego i wszystkich wokół niego. Wtedy na scenę poetycką w Polsce mógł wchodzić duch Franka O’Hary, dziś to tylko marny, spirytualistyczny seans. Słynny wiersz Zbigniewa Sajnoga Flupy z pizdy mógł być bulwersującym wydarzeniem w polskiej poezji w 1991 roku, ale nie dziś. Nie w dobie wszędobylskiej wulgarności, dyktatu mediów społecznościowych, serwisów streamingowych, influencerów…

I znów – ktoś mógłby rzec: ale zaraz, zaraz! Czy Gawinowi nie chodzi właśnie o to? O pokazanie, jak poezja się zdewaluowała? Jak ten styl okazał się do tego stopnia wyjałowiony, że tekst powstały ze zbitki wulgarno-codziennych elementów nie ma już żadnej siły rażenia. A może to przemyślna ironia, nie tyle imitująca po raz setny w dziejach Charlesa Bukowskiego, co uderzająca w kryzys języka i oryginalności! Po pierwsze – nie sądzę, bo patrząc na całość utworów zawartych w Wierszach dla koleżanek, trudno nie odnieść wrażenia, że brzytwa Ockhama działa znakomicie i mówi czytelnikowi jasno: to jest po prostu styl i język autora. Po drugie, nawet gdybyśmy założyli, że celem poety była taka niezwykle pokrętna gra z konwencją, to wniosek jest taki, że gra ta niestety zakończyła się porażką. Bo cóż to za ironia, do której trzeba się natrętnie dokopywać?

Wiersze dla siebie samego

Rafał Gawin urodził się 22 kwietnia 1984 roku w Łodzi. Jest polskim poetą, krytykiem literackim, korektorem oraz redaktorem Kwartalnika Artystyczno-Literackiego „Arterie” i serwisu Poezja Polska. Jego kariera literacka jest związana z niejedną publikacją poetycką i szeregiem artykułów publikowanych w rozlicznych pismach.

W roku 2007 Gawin został nominowany do nagrody głównej i zdobył nagrodę publiczności w Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim imienia Jacka Bierezina. W latach 2006 i 2007 otrzymał drugą nagrodę w Turnieju Jednego Wiersza o Czekan Jacka Bierezina, a w 2009 roku zdobył pierwszą nagrodę w tym samym konkursie. Ponadto został laureatem głównej nagrody V Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego imienia Tadeusza Sułkowskiego.

Gawin jest autorem arkusza poetyckiego Przymiarki wydanego w 2009 roku oraz dwujęzycznej książki poetyckiej WYCIECZKI OSOBISTE / CODE OF CHANGE z 2011 roku, przetłumaczonej na język angielski przez Marka Kaźmierskiego. Jego prace były publikowane w różnych czasopismach i mediach, między innymi w „Gazecie Wyborczej”, „Odrze”, „Opcjach”, „Kresach”, „Frazie”, „Red.”, „Portrecie”, „Wyspie”, „Arteriach”, „Wakacie”, „Cegle”, „sZAFie”, a także w rozlicznych antologiach.

Są to więc dokonania liczne, wskazujące na wielką aktywność. Skąd tedy tak porażający kształt utworów zawartych w Wierszach dla koleżanek? Skąd brak świeżości, skąd metafory oparte na błahych wtrętach dotyczących prozy życia czy seksu? Czy to brak poetyckiej wyobraźni, czy może świadomy wybór polegający na wychodzeniu naprzeciw? Tylko naprzeciw czemu, w jaki sposób i dlaczego właśnie w taki? Zetknięcie z poezją zawartą w tym tomiku prowokuje czytelnika do zadania pytania o to, czy taki język i styl mogą dziś w ogóle do kogokolwiek przemawiać. Czy mogą przynieść jakąś wartość, prawdę, jakość. Odpowiedź wydaje się jasna – nie mogą. Papieskie kremówki pomieszane z kotletem z psa i genitalnymi leksemami to strategia jałowa, banalna, by nie rzec – prostacka. I nie o podejście autora do religii, Polski czy moralności tu chodzi. Bo, będąc uczciwym, zetknięcie z przedstawionym tu wierszem, z jego składnią, budowanym weń klimatem – odrzuca, niszczy jakiekolwiek zaciekawienie myślą autora. Delikatnie mówiąc, nie zachęca do poznawania innych przejawów jego poetyckiej wizji. To wiersze pisane przez siebie dla siebie. Wiersze proste i niezawierające w sobie ciekawszych obserwacji.

Bez nadziei

A może wyżej sformułowana opinia jest niesprawiedliwa, bo powstała tylko na podstawie jednego utworu? Nie. To utwór wybrany jako przykład, idealnie oddający ogólny klimat wierszy Gawina. Wierszy, w których przebija się brud, brak nadziei, obraz świata pełnego kulturowych schematów, zawsze negowanych. Nie jest to przy tym obraz, który zawierałby w sobie oryginalną myśl, który byłby komentowany w nowatorski sposób. To świat przede wszystkim męczący: zarówno autora, jak i czytelnika.

Przywołajmy jeszcze jeden przykład. Jak czytamy w utworze Proza pełna pokarmu:

 

4.

Jeśli seks, to w warunkach laboratoryjnych, żeby żaden hotel nie skrzypiał podłogą ani żaden hostel nie straszył korytarzem, który ukrywa łazienki. Jeśli seks, to w warunkach laboratoryjnych, żeby czystość ciał kryła ślad wewnętrznej rywalizacji dwóch nieświadomych swoich braków pustek.


5.

Jeśli związek, to po trupach, które, wyciągnięte z szaf, same się zaczną
bezcześcić.

6.

Jeśli wiersz, to na gorąco, w tym chorobliwym pędzie, kiedy już wiesz, że nie
dogonisz królika, ani nawet nie ugryziesz go w ucho, ale i tak rozpędzisz się
i skaczesz w najbliższą i najlepszą drogę bez wyjścia.

Przeżycia wewnętrzne, egzystencjalny ból, cierpienie związane z tworzeniem, ten chorobliwy pęd życia i świata. I natrętne etapowanie seksem, seksem, seksem… I tak w kółko w tych wierszach. Manieryczne wyrażanie znudzenia i zmęczenia rzeczywistością połączone z wulgarno-seksualną, pozornie intelektualną metaforyką.

Czy nie można pisać wierszy o seksie? Czy powinno się pisać tylko wiersze purytańskie? Czy nie wolno porównywać związku do trupów w szafach, wskazując negatywne strony relacji? Wszystko wolno, wszystko można. Sęk w tym, że można to czynić w sposób artystycznie ciekawy i estetyczny, a można to czynić w sposób podobny do tego, jaki w swych filmach prezentuje Patryk Vega – w których wulgarność i dosadność wylewają się z ekranu, a autor uporczywie stara się wmawiać odbiorcy, że tak wygląda rzeczywistość.

I nawet gdybyśmy przyjęli, że mówimy tu przecież o rzeczywistości lęgnącej się wyłącznie w jaźni podmiotu lirycznego, to przecież tę rzeczywistość też trzeba umieć intrygująco pokazać. Natomiast w tych wierszach nic nie intryguje, nic nie zaciekawia. Odbiorca ma wrażenie, że czytał podobnego rodzaju próby sto razy. Że wiersze te równie dobrze mogłyby być napisane przez maszynę odtwarzającą styl Jacka Podsiadły czy Marcina Świetlickiego.

W utworze Podmiot liryczny szuka miłości w kołchozie wędrownym Gawin pisze:

Po dwóch masturbacjach jestem sobą.
Po trzech mogę stracić zapał
i skończyć tutaj. Za długo widziałem się
z najnowszą poezją polską.

Trudno się nie zgodzić. Patrząc na różne utwory z tego zbioru, można odnieść wrażenie, że przed nadmiernym kontaktem z najnowszą poezją polską warto zapoznać się z treścią ulotki dołączonej do opakowania lub skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą.

A może jednak nie? Może potok masturbacji i męskich narządów płciowych składa się na celowy zabieg, który wulgarnie, acz intelektualnie komentuje stan polskiej kultury? Nie. A jeżeli takie było zamierzenie, to tego zwyczajnie nie widać. Toteż w finale recenzji podkreślam to raz jeszcze. W tej poezji po prostu nie widać nic ponad wulgarność, miałkość, pozę, zapatrzenie w samego siebie. Tym samym Wiersze dla koleżanek to ostatecznie wiersze dla nikogo.

 

Rafał Gawin, Wiersze dla koleżanek, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, 2023.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Maciej Woźniak, Wiersze dla nikogo. O zbiorze poetyckim „Wiersze dla koleżanek” Rafała Gawina, Czytelnia, nowynapis.eu, 2024

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...