27.04.2022

Wrocław – miasto spotkań

Droga Gertrudo,

albo może raczej powinnam zacząć: Szanowna Pani Profesor Skrzatologii i pogratulować awansu naukowego. Zapamiętałam cię zaledwie jako magistra po studium nauczycielskim i dwuletnim, zaocznym kursie doszkalającym. Gdy zmieniły się przepisy, wszystkie niedouki ze szkół przepychano hurtowo, bo nasza ojczyzna nie poradziłaby sobie z takim ogromem pustych katedr.

Śmieszne. Tego e-maila układam od lat, dokładniej od dekady, a dokładnie od dnia, w którym we Wrocławiu objawiły się skrzaty, a ja zobaczyłam twój artykulik w bezpłatnym dodatku do gazetki reklamowej.

Śmieszne. Choć piszę go tyle lat, nadal nie wiem, jak zacząć, by nie kalać wulgaryzmami naszej pięknej polszczyzny.

Może: ty za późno wyjęta, ty kozia kupo, szewska partanino? Podoba ci się mój język?

Gdy dziesięć lat temu objawiły się skrzaty, pomyślałam coś w stylu: no jasne, to już?

Potem było mi troszkę smutno. Przez chwilę, bo czułam, jakby mi coś odebrano. Coś tylko mojego. Z pewnością znasz to uczucie. Odkryłaś coś nowego: smak, mały sklepik albo knajpę. Polecasz je komuś z otoczenia, a ten lata z jęzorem po całej okolicy, rozpowiadając, jaką genialną kolację zjadł i zaprasza wszystkich do tej kuchni włoskiej, chociaż – jak ma być całkiem szczery – to makaron był za twardy, a wino toskańskie jest już troszkę passé w tym sezonie.

Mój smutek jednak szybko minął. Nikt nie odbierze mi tych lat, w których tylko ja widywałam krasnale. Nikt inny też nie rozmawiał z nimi i nie wędrował po ich magicznym królestwie. A potem mój humor znów popsuł kolejny artykuł przedstawiający kolejną garść szczegółów ze skrzaciego życia. Kolejny i kolejny, ujawniający coraz to nowe tajemnice, topografię królestwa i mechanizmy funkcjonowania tamtego świata. Coś mi jednak nie pasowało, ze zdziwieniem odkrywałam, że autor tych opracowań wie dokładnie tyle, ile ja. Ze zdumieniem odkryłam, że ty jesteś tajemniczą GM, że wszystkie wiadomości o skrzacim rodzie tak chętnie powielane w rozmaitych mediach pochodzą z jednego źródła: od ciebie. Czyli ode mnie. Inni ludzie tylko zaczęli widywać skrzaty wokół olbrzymiego platana na Ostrowie Tumskim. Z nikim jednak się nie skontaktowały. Z nikim oprócz mnie.

W tej jednej chwili zrozumiałam, że cała twoja wiedza, cała twoja profesura, której się wkrótce dochrapałaś, pochodzi z moich kilku szkolnych wypracowań, które czytałaś. Nie, ty je tylko przeglądałaś, ale mimo to zapamiętałaś tę pisaninę miernej uczennicy, przy której na czerwono napisałaś: „durne fantazje” oraz „1”. Może na trop naprowadziło cię to drzewo, pod którym znajduje się przejście, a które opisałam? A może jakiś szczegół skrzaciej anatomii?

Było coś takiego, bo już w tydzień po objawieniu się krasnali odwiedziłaś szkolne archiwum, nawet grzecznie wpisałaś się do zeszytu gości i bezczelnie ukradłaś teczkę z moimi pracami. Wystarczyły ci na doktorat i Wydział Skrzatologii, na którego czele stanęłaś.

Rzeczywiście w tamtym czasie, gdy w dniu moich szesnastych urodzin zobaczyłam skrzaty, a one zabrały mnie do swojej krainy, buzowało we mnie tyle energii, że musiałam o tym komuś opowiedzieć. Próbowałam w domu i wśród koleżanek, ale wszyscy uważali, że jestem za duża na to, by wierzyć w bajki.

Ubrałam więc to w formę literacką, ale ty też oblewałaś moje kolejne prace. Nie podobał ci się ten temat.

– Skrzaty – wydusiłaś kiedyś przez tę swoją, porośniętą gęstym włosem gębę – skrzata, to będziesz miała, jak nie będziesz z chłopcami uważać.

I przy śmiechu całej klasy kazałaś mi siadać.

A kiedy zorientowałaś się, że wszystko dzieje się tak, jak opisałam, że krasnale objawiły się w taki sposób i w tym miejscu, w którym zapowiedziały, moje wypracowania jednak ci się spodobały. Wręcz nie mogłaś już bez nich żyć. Trzeba jeszcze było odnaleźć starą plastyczkę, miałabyś materiały na profesurę bis.

Ty balonie kapuściany, pustaku niemyty, a przez te dziesięć lat przyśpieszonej kariery zbudowanej na moich wypracowaniach i twojej późniejszej fantazji, gdy skończyły ci się rzetelne materiały, nie przyszło ci do tego pustego łba pytanie o mnie? Gdzie jestem? Dlaczego pozwalam ci na to, milcząc?

Pomyślałaś, wiem, że pomyślałaś o mnie co najmniej 3650 razy! I co? I nic. Najpierw czekałaś z trwogą, a potem samą siebie przekonałaś, że mnie już nie ma. Nie wypłynę. I dziś wiem, że o mnie myślisz, choć za dziesięć minut zaczynasz przemówienie w dziesięciolecie objawienia się krasnali. Pewnie dostaniesz dziesięć goździków, choć już czekają na ciebie złote nożyczki, kamera już patrzy i wóda się mrozi, to teraz zamiast pić ziółka i czesać się, ślęczysz nad moim mailem. Dziesięć lat oczekiwań spełnione. Co za rozkosz. „Dziesięć lat strachu, ale co ona może mi zrobić?” – myślisz. „Ja jestem panią profesor na wydziale, a ona przyjdzie i powie: byłam pierwsza? Kto jej uwierzy? Zresztą, jakie to dziś ma znaczenie?” – nie zaprzeczaj, tak właśnie pomyślałaś.

Otóż nie. Zaskoczę cię. Nie przyjdę. Nie przyjdę i więcej nie napiszę. Nie zrobię nic. Tak jakbyś sobie tego życzyła. Nasze drogi już się więcej nie przetną. Jestem po drugiej stronie globu, na statku, na oceanie, najdalej jak się tylko dało od Wrocławia.

Uspokoiłaś się nieco. Widzę twoją twarz. „Niestety zapamiętałam ją nazbyt dokładnie” – jeszcze myślisz – „czego ona chce? Pieniędzy? Po co to wszystko?”

Zwyczajnie chciałam, żebyś ostatni raz przeczytała moje wypracowanie pod tytułem „List do nauczycielki języka ojczystego”. Tak, tym razem go nie przeglądasz, a czytasz.

Właściwie to nie jest nowe wypracowanie, to dokończenie jednego z tych, których przez ciebie nigdy nie dokończyłam. Miałam zamiar dopisać kolejne części, ale skutecznie podcięłaś mi skrzydła.

Otóż wiedz – dziś przeczytasz to z uwagą, na jaką te słowa zawsze zasługiwały, jednak to będzie już za późno, bo – jak wiesz – skończyłam już szkołę, a raczej nigdy jej nie skończyłam,  przez ciebie. Za późno, bo do dziesięciolecia zostały już może ze dwie czy trzy minuty, otóż wiedz, że krasnale nie tylko oprowadziły mnie po swoim magicznym drzewie. Żegnając się ze mną, zapowiedziały również to, że wkrótce objawią się wszystkim. A dokładnie dziesięć lat po tym objawieniu wpuszczą do naszego świata smoki.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Stanisław Karolewski, Wrocław – miasto spotkań, Czytelnia, nowynapis.eu, 2022

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...