13.10.2023

Z mego okna

Świt się budzi, noc truchleje
od porannej rosy mokra,
a ja sobie stoję, patrząc
w miejską szarość z mego okna.

Pierwsi ludzie, pierwsze dźwięki.
Ranek z mrokiem się mozoli.
Już wolniutko ze swej chaty
wyszedł sąsiad alkoholik.

Już go gna w kierunku sklepu
na wiór wysuszona rura.
Przy okazji kopnął w zadek
biegnącego obok szczura.

Żółte błyski śle śmieciarka.
Śmieciarz z miną konesera
klapy kubłów raz za razem
to zamyka, to otwiera.

Wprawnym okiem w mig wycenia
przemieszaną miejską karmę
kalkulując jak wzbogacić
apanaże swoje marne.

Po chodniku starsza pani
drepcze z równie starą psiną.
Pies przystanął i wydala
z nostalgicznie smutną miną.

Pani też nieprzenikniony
wyraz  ma na starej twarzy
myśląc w duchu, że zasrańca
pewnie nikt nie zauważy.

Drzwi skrzypnęły w autobusie,
pojazd łyknął kilka osób.
Ktoś nie zdążył, chciał zawołać,
lecz nie zdołał dobyć głosu.


Po przeciwnej stronie jezdni
sunie lala, suknia krótka.
Z pracowitej nocnej zmiany,
Wraca Gina prostytutka.

Gość z przystanku zerka na nią,
twarz wygięła się w uśmiechu
i wspomina jak przed laty
kupił u niej działkę grzechu.

Teraz już się ustatkował,
wyporządniał, nie jest łobuz.
Gdy tak myślał, śliniąc wargi,
drugi uciekł mu autobus.

Dzwon zadźwięczał na dzwonnicy,
konsekwentny w swym wołaniu,
więc dyżurna, krucha babcia
drepcze truchtem ku wezwaniu,

Mija mętne towarzystwo
podejrzanej proweniencji,
za pięć minut w mrocznej kruchcie
zmówi pacierz w ich intencji.

Młoda mam w starym wózku
wiezie chyżo swe dzieciątko,
żeby w osiedlowym żłobku
upchnąć małe zawiniątko.

Potem wolna i swobodna,
w makijażu taniej krasie,
siądzie sennie monotonna
w hali na sklepowej kasie.

Pan mecenas, co ma dzisiaj
osiem rozpraw na wokandzie,
pręży wątłe umięśnienie
skomląc z zimna na werandzie.


Tors napina i wygina,
serce tłucze się pod dresem,
kombinuje jak przeskoczyć
to co mu wskazuje pesel.

Idą starzy, idą młodzi,
matka, ciotka, dziadek, wujek ….
a ja stojąc sobie w oknie
ich korowód kontempluję.

Każdy niesie swoje brzemię,
balast, garb, ambicji wiele.
Jedni biegną, inni drepczą,
ci bez celu, tamci z celem.

A ja patrząc na nich myślę,
choć tej prawdy nie ogłoszę,
że tak między nami mówiąc:
Jestem każdym z nich po trosze.

Tekst został pozyskany w ramach programu Tarcza dla Literata. 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Jerzy Skoczylas, Z mego okna, Czytelnia, nowynapis.eu, 2023

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...