Na prowincji
Najpierw oczy, zapewne dziewczęce, co szukały
Swojej głębszej czerni. Rok odbity w pękniętym lustrze
I znów żniwa pod białym lasem. Kto tak nietrzeźwo śpi Na sianie?
Coś musiało się stać.
Czyjś cień odpoczywa w sadzie, ze zwichniętą kostką.
Pocałunkiem odbijasz od moich warg (dryfujesz
Po wszystkiej mojej krwi i pierwszym śnie);
Lepka woń ściętej sosny – sierpniowo tak,
Jak spracowana dłoń o miękkiej piersi myślałem o Tobie
Przed południem.
Ty też słyszałaś śpiewne:
Godzino, od kogo przybywasz?
Od kamienia przychodzisz – skrzysz się jak rzeka w słońcu
Południa.
Tamte oczy też wiedziały:
To Bóg powracał ze wsi, zabarwił kłosy zbóż na niebiesko.
Coś musiało się stać.
Twoja głowa ciężka jak dwa księżyce
I serce oblepione miałaś całe ziarnami żyta
Z tomu ZALUSTRZE (Wydawnictwo Kwadratura, Łódź 2019)