Nowy Napis Co Tydzień #209 / Wiersze bezpestkowe. „wiśni mi się” Luli Sarni
Dryl(owanie)
Debiut Luli Sarni czytam na chwilę przed rozkwitem wiśni. Na różowo-białe pąki i oszałamiające zapachy muszę jeszcze chwilę poczekać, ale wiśni mi się świetnie zapowiada to coroczne święto natury. Myliłby się jednak ten, kto po drzewno-owocowym tytule tomu spodziewałby się ekopoetyki, skupienia na przyrodzie czy charakterystycznych dla niej procesach. Poetka sięga po motywy i obrazy związane z drzewem – tym konkretnie – jest więc łutówka, czerecha, są liście i pestki, jest piękna (!) oprawa graficzna, grająca kontrastem czerni i czerwieni, ale wiśnia pozostaje dla tej poezji mimo wszystko rekwizytem. Użytecznym, całkiem pojemnym, ale wciąż jedynie rekwizytem. Z tekstu Jakuba Skurtysa
Drylowanie, z dużą dozą ostrożności, można przełożyć również na stronę formalną tekstów i warsztat autorki: bardzo oszczędne wiersze, zwięzłe, „wypestkowane”. Jak pisze w blurbie Monika Glosowitz: „Lula Sarnia organizuje dla nas uroczyste drylowanie. Świata poprzez język, języka poprzez świat […].” Sarnia narzuciła sobie rygorystyczny dryl, ograniczając do niezbędnego minimum nakreślenie tła i sytuacji. W tej kolorowance to my, odbiorcy, musimy wypełnić białe pola. Czerwone kredki w dłonie.
Drobiazgi
wiśni mi się to dla czytelnika właściwie rodzaj kondensatu. Autorka wyczyściła teksty z wielu ozdobników, nadała wyjątkowo krótkie komunikaty. Jak wskazują tytuły wierszy, to raczej zarys, zakamarek […], przystań na chwilę. Duża odpowiedzialność spoczywa na odbiorcy, który musi wykazać się uważnością, czujnością, umiejętnością dostrzegania szczegółów.
Tą drobiazgowością Sarnia potrafi bardzo dobrze zagrać. Wykorzystuje detal zarówno dla celów użytkowych (możliwość obudowania wybranego fragmentu przez czytelnika w toku lektury), jak i estetycznych, dostrzegając tak jego walory artystyczne, jak i potencjał twórczy. Wspomniany wyżej wiersz zarys to następujący dwuwers:
)
mówią, że to uśmiech albo rzęsa, co spadła na policzek
Znak interpunkcyjny, podobnie jak to się dzieje w przypadku użycia emotikonu, zyskuje tu własny, odrębny sens; ma wartość dodaną. To przykład dla tomu niereprezentatywny – to znaczy warstwa graficzna tomu czy wykorzystanie znaku nie jest czymś w tym tomie częstym – lecz świetnie oddaje skupienie autorki na szczególe. Szczegół koncentruje na sobie uwagę nie tylko poetki, ale też czytelnika.
Opozycje i kontry
Wiersze Sarni opierają się na przeciwieństwach, zresztą bardzo różnie pojmowanych. Po pierwsze w tej kategorii należałoby uwzględnić relacje społeczno-polityczne, w tym międzynarodowe. W przestrzeni globalnej – czy mowa o państwach, czy o planetach – dwie strony oznaczają zwykle spór, agresję, dominację czy nacisk jednej strony na drugą. Raczej nie ma tu mowy o pozytywach wynikających z odmienności. Podwójność w tym przypadku jest właściwie tożsama z niezgodą i konfliktem.
Drugą przestrzenią przeciwieństw, bardzo ważną dla tych wierszy, są już bardziej prywatne relacje damsko-męskie. W związku kobiety i mężczyzny można dostrzec wyraźne dążenie do znalezienia jakiejś przestrzeni wspólnej pomimo różnic. To, co stanowi o odrębności postaw i działań, równocześnie zmierza do zbudowania wspólnoty: „biorę więc twoje, żeby stało się nasze”. W tym, co pomiędzy, obie strony zawsze i mimo wszystko starają się szukać punktów stycznych. Podwójność jest tu zatem zdecydowanie bardziej pozytywnym zjawiskiem, w jakiś sposób rozwijającym.
Najciekawsze jednak jest użycie przeciwieństw we wszystkim, co nie mieści się w żadnej z powyższych kategorii. Moglibyśmy tu uwzględnić obrazowanie oparte na kontraście („odprowadza mnie do domu czarny kot […] / przejeżdża biały volkswagen”), „ćwiczenia z negacji” (za Skurtysem; „że może coś, i że jednak coś nie”) czy wyrażenia bliskie oksymoronom („parasolka bez możliwości złożenia”). Przeciwieństwa to również popadanie ze skrajności w skrajność, szamotanie się w sytuacjach testujących nasze granice i możliwości:
wczoraj jeszcze umiałam zrobić twój portret z pamięci
dziś tylko kojarzę zapach palonego drewna.
To nieustanne zderzanie dwóch porządków, motanie czy miotanie się świetnie podsumowuje i puentuje ostatni wiersz tomu bardzo jasny punkt:
[…]
przyczyna nas nie obchodzi, dotykamy światów równoległych
wszędzie jest tak samo, wokół rozdmuchany księżycowy pył
przez kolejne kilka minut podchodzą bliżej drzewa, krzyżują się drogi
wybierzmy jedną niemożliwą
Nieprzystawalność i wzajemne wykluczanie się konkretnych postaw czy cech właściwie nie jest żadnym sygnałem kolizji, ponieważ mówimy o równoległości światów. Mówiąc inaczej: nie wykluczają się one właśnie dlatego, że pozostają od siebie niezależne; nie wchodząc sobie w paradę, stwarzają możliwość niemożliwego. Co ciekawe, ostatecznie dochodzi do skrzyżowania, co wydaje się nie do osiągnięcia, ale chyba właśnie taką niemożliwą wybrała sobie autorka. Stoi na rozdrożu i idzie równocześnie dwiema zupełnie różnymi ścieżkami. W taką dziwną podróż zabiera też czytelnika.
Niewiadoma
Nie do końca wiem, co z Lulą Sarnią zrobić. wiśni mi się to ciekawy debiut i rzeczywiście, jak Lucyna Skompska przestrzega w blurbie, była to lektura, z którą ani na chwilę nie poczułam się pewnie. Wiersze Sarni są wycyzelowane do ostatniej kropki, ale czasem pozostawione przez autorkę zarysy to dla mnie za mało. To bardzo skondensowany debiut, mieszczą się w nim zaledwie dwadzieścia cztery wiersze, co samo w sobie zupełnie nie jest wadą, ale pozostawia jednak ze znacznym niedosytem. Niedosyt jest oczywiście lepszy niż przesyt; w tym przypadku problematyczne jest jednak to, że debiut Sarni niewiele mi mówi o niej jako poetce. Tytułowa wiśnia nie jest spoiwem dość mocnym, by czyniła z tych wierszy opowieść. Różnice między poszczególnymi wierszami również są dosyć znaczące; mam tu na myśli zarówno tematykę, jak i aspekty formalne. Pamiętać jednak należy, że kategorię sprzeczności czy przeciwieństw poetka bardzo ściśle wplata do swojej książki, umieszczając ją właściwie w centrum zainteresowania podmiotu. Niedające się pogodzić kontrasty i opozycje pchają tę historię równolegle w kilku kierunkach, może to być zatem również wskazówka dla czytelnika, by to, co krańcowe i wykluczające się, godzić w procesie lektury, potraktować to jak wyzwanie.
Sarnia na potrzeby poszczególnych tekstów tworzy niekiedy własne słowa
L. Sarnia, wiśni mi się, Dom Literatury w Łodzi, Łódź 2022.