Nowy Napis Co Tydzień #224 / pies zjadł moją pracę domową
Przedstawiamy laureata trzeciego miejska w konkursie poetyckim Podaj Frazę 2023 – Piotra Kolasiuka.
Wyobraźnia poetycka Piotra Kolasiuka żywi się tym, co jest. Poeta opowiada nam o „pokawałkowanym” i prowadzonym w odosobnieniu życiu w późnym kapitalizmie, w którym zmuszeni jesteśmy wykonywać prace bez sensu i bez słowa protestu poddajemy się ograniczaniu wyobraźni sprawiającemu, że nie potrafimy już pomyśleć ani wymyślić innych sposobów bycia razem. Laureat z urokiem i pewną zuchwałością wprowadza nas więc w to, co dobrze znamy, czyli w przaśnawą, półperyferyjną zwyczajność. Rzeczywistość wciąż jeszcze przesyconą opowieściami o tym, że „po raz setny już panicz z rumakiem / ratuje ojczyznę, by posiąść szlachciankę”, w której praca niezmiennie upokarza, a bullshit jobs alienują ludzi ze wspólnoty, odzierają ich życia z perspektywy spełnienia.
pies zjadł moją pracę domową
pies zjadł mi mój esej o nurtach w Trylogii
ojczyźnie, Kmicicu, o sercach spokojnych,
co łechcze je przeszłość i sny o potędze
on mówi: to brednie odbite w szabelce
że hucpa, mesjanizm, motyczka na słońce
taplanie się w bujdach przy łzawej historii
że po raz to setny już panicz z rumakiem
ratuje ojczyznę by posiąść szlachciankę
pies mówi, że nuda, ramota i szmira
i warczy i szczeka, lecz dalej chce czytać
pies zjadł mi mój esej, strzęp porwał do miski
już nie chce spacerów – cytuje noblistki
nie strawił Tokarczuk, oblizał Miłosza,
wymęczył Krzyżaków, przysypiał na Chłopach
i pyta mnie ciągle a gdzie ten Żeromski?
Popioły, Siłaczka, gdzież Kruki, gdzie Wrony
ta chwalba spółdzielcza, nurt pracy u podstaw
socjalizm, zabory, blask domów z Przedwiośnia
więc pytam co czyta: Tułacza czy Piotra?
no widzisz, obecnie to Chyłkę od Mroza
pies zjadł mi mój esej – w nim fonię, przyimek
i szczekać już chciałby wyłącznie w łacinie
więc mógłbym go spytać, co wiedzieć ma pies
lecz mówię jedynie: alea iacta est
doppio, bułka i hawajska
piła sobie czarne doppio, nie wmuszała żadnych ciastek, przeglądała tylko grafik kręcąc kosmyk przy starbucksie, a się z nieba ciężką kroplą rozpościerał klosz nad miastem. nie znalazła jeszcze miejsca na projekty od Roberta tamte stare z końca lipca, zamawiane w ćwiartce czerwca. o tym parku przy m4 i gdzie stanie karuzelka. zamówiła jeszcze doppio no bo może pić przed piątą, potem tylko lemon lipton jak poradził jej pan doktor. mówi, że więcej witamin, że ma łykać scorbolamid, żeby nie kłaść się po pierwszej, żeby czytać zamiast netflix, żeby częściej pokój wietrzyć i by poić się sokami. znaczy tymi, co są dobre nie że Kubuś albo Hortex, bo to niby dobry PR, ale cukru jak w Mirindach, a najlepiej to już wodę
a na zewnątrz jechał Passat, za Passatem szara Mazda, potem jeszcze cztery Ople, a za nimi gdzieś hulajka. przy chodniku kebab w bolcie, a go wiezie dzisiaj Patryk, co pracuje w środy wieczór i we wtorki do piętnastej. chce odłożyć na plejaka i na kurtkę może z Zary, chciałby zrobić cztery dziary i pojechać nad Adriatyk, a jak to mu się nie uda to pojedzie choćby w Tatry. jechał twardo przy chodnikach aż się w torbie trzęsła miska, wtem otworzył drzwi ten Nissan i mu krzyczy co za pizda. Patryk na to ciągnij zgredzie i się pierdol stary flecie, chłop skurwielu zamknij pizdę no i kurwa patrz jak jedziesz. chłop przystanął, przetarł maskę, ściągnął czapkę pod Starbucksem a gdy Patryk mijał Żabkę to już Robert widział Ankę
ona znowu tylko doppio, całe czarne i bez cukru i tak teraz trochę lipa jakby mokkę wziąć podwójną. chciał też tartę, ale chuj w to, wziął espresso z suchą bułką, a jak potem się rozejdą to podejdzie se do Żabki, weźmie Marsa, albo lepiej, weźmie Twixa albo Bounty. ale teraz fit i eko, cały zwarty, pełen werwy, gotów aby pobić rekord i nadrabiać móc projekty, więc poprawił ledwy mankiet, przyjął minę jak na filmie i skierował ją na Ankę, chwycił szklankę, zrobił zmarszczkę no i mówi daj ten feedback
czarne doppio wchodzi w zęby trochę jakby lepkim płaszczem okrywała całe rzędy małych ludków gdzieś pod daszkiem. no bo widzisz, w kwestii parku to tak wogle niezabardzo i się nie da zwężyć drogi, bo się zmieścić tam śmieciarką muszą z rana w każdym czwartku, a tam z boku pas zieleni to tak średnio, bo jest droga – wylotowa na Piaseczno, a tam z drugiej stoi lokal. jeszcze kwestią jest konieczną żeby widok tam przy płocie był przejrzysty i bez sosen, bo to kupił deweloper. i wydaje mi się Robert, że marnujesz się tak trochę, że no wiesz, że mógłbyś skrzydła, lecz przycina ci je firma. że jak coś to jesteś super, ale ten no, że zbyt super i ja widzę w twoich oczach tylko bezsens albo nudę. no bo ciebie stać na więcej, na ambicję i projekty, żeby stawiać parki, lasy, aby świat się stawał lepszy. i wydaje mi się Robert, że już chyba naszą drogę coś urwało i że musisz teraz ruszyć w swoją stronę
wypił cztery, ale jasne, potem IPĘ taką hazy, zakwaszała mu żołądek, więc dokupił żółte Laysy. potem jeszcze dwie siódemki, potem z kranu litra Perły, potem jakąś setkę wina, potem śpiewał coś o Legii, potem trochę w kiblu chlipał a jak wrócił zjadł nuggetsy. spalił linka, dopił drinka, zjadł ogórki, potem zrzygał, zwołał taksę, zabrał teczkę, jeszcze pitstop w Kerfie Express a tam Łomża i Królewskie uchowana za horyzont. wreszcie w domu, pizdnął projekt (chuj, nie warto) miał już zasnąć pod wersalką, ale spać nie dało gastro
i uzbierał na tę kurtkę, i na krawat i na muszkę, może nawet kupi alko, sięgnie po najwyższą półkę. to ostatni dowóz dzisiaj, już leniwie brnie po klatce, trochę trzeszczą mu kolana, gniotą się, kostnieją palce. żółty plecak w nim torebka, a w torebce ma Dominos, i już dzwoni i już słyszy, no już idę no już chwila. wtem naciska się ta klamka, Patryk mówi, że hawajska, a myślami jest przy szklankach i przy spanku aż do ranka, już się wzrokiem lekko buja, w ustach dźwięczy mu dziękuję, kiedy słyszy bełkot typa a to byłeś ty, ty chuju
już nie doppio, ale Lipton, już nie wolno, bo już widno. poci ekran śliską szybką, zbiera myśli ciężko myśląc, potem mówić chce z policją, ale pisze jeszcze szybko Patryk, gdzie jesteś, braciszku?
aplauz
tak bardzo chciałbym móc skumać twe wiersze
wyłapać symbole i głębsze intencje
móc je spamiętać jak dobrą piosenkę
autorstwa Cygana czy innej Osieckiej
tak bardzo chciałbym zrozumieć ciut bardziej
twój nowy poemat wrzucony w Akancie
to gdy tak piszesz o swojej matce,
która wyprała cię w zlewozmywarce
tak bardzo też chciałbym wyłapać to wszystko
co sprawia, że umiesz i jesteś artystką
metafor natłoki i trudne słownictwo
twe flupy, arbuzy, kołyski, ognisko
tak bardzo chciałbym ci mówić coś więcej,
niż tylko, że fajne i umiesz w poezję
trafiłaś znów w punkcik i bawisz się sednem
tak bardzo chciałbym móc skumać twe wiersze
Piotr Kolasiuk (1992) – tłumacz filmowy oraz dialogista. Prozę i poezję publikował w m.in: piśmie „Zupełnie Inny Świat”, kwartalniku „Nowy Obywatel” oraz na portalu Ulica Krótka. Autor książki pisanie lewą ręką (wyd. Mamiko). Sympatyk Manchesteru City.