18.01.2024

Nowy Napis Co Tydzień #237 / Fajfera powrót do awangardy

Zenon Fajfer jest poetą awangardowym – słusznym rozwiązaniem będzie rozpoczęcie recenzji od tego stwierdzenia. Pieśń słowronka to tom, który dobitnie tego dowodzi. Kolejne wiersze zdają się eksperymentami poetyckimi, w których poeta próbuje badać granice tworzywa, jakim jest poezja. W poemacie Bliskość pada znamienna fraza: „badamy z czego zrobione są słowa”Z. Fajfer, Bliskość [w:] tegoż, Pieśń słowronka, Szczecin–Bezrzecze 2023, s. 13.[1]. Co z tego wynika? Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba podjąć i rozwinąć kilka wątków.

*

Wypada zacząć od tego, że bez wątpienia Fajfer to poeta, który rozumie, że awangardowość – by spełniła swoją funkcję – musi wynikać z rozumienia literatury, z osadzenia w niej. Toteż punkt wyjścia tomu stanowi tytuł zaczerpnięty z fragmentu Romea i Julii, umieszczony zresztą na tylnej okładce tomiku. Przywołajmy go:

     Julia

Chcesz już iść? Jeszcze ranek nie tak bliski,
Słowik to, a nie skowronek się zrywa
I śpiewem przeszył trwożne ucho twoje.
Co noc on śpiewa owdzie na gałązce
Granatu, wierzaj mi, że to był słowik.

 

     Romeo

Skowronek to, ów czujny herold ranku,
Nie słowik; widzisz te zazdrosne smugi,
Co tam na wschodzie złocą chmur krawędzie?
Pochodnie nocy już się wypaliły
I dzień się wspina raźnie na gór szczyty.
Chcąc żyć, iść muszę lub zostając — umrzećW. Szekspir, Romeo i Julia, tłum. J. Paszkowski, https://wolnelektury.pl/media/book/pdf/romeo-i-julia.pdf, s. 68.[2].

Kilka słów o samym źródle. Przed oczami ukazuje się znamienna scena dramatu – w której kochankowie licytują się, czy już pora, aby Romeo uciekał, czy mają jeszcze czas. Stawką w tej grze jest jego życie, co pozwala ujawnić najważniejszy problem dzieła Szekspira – nieustanne połączenie miłości ze śmiercią, ich wieczną walkę, ale również rewersowość. Pieśń skowronka to nie tylko rachuba czasu, ale także rachunek, jaki przychodzi zapłacić człowiekowi za chwile szczęścia. Zresztą kategoria czasu nabiera znaczenia w kilku lirykach ze zbioru, między innymi w otwierającej zbiór Pieśni (w)schodzącego słońca, gdzie rewersowość życia i śmierci, przychodzenia i odchodzenia zaznaczono już na poziomie tytułu. Co więcej znajdziemy tam następujący fragment:

piętnastego grudnia
pierwszego kwietnia
(dziewią~) dziesiątego grudniaZ. Fajfer, Pieśń (w)schodzącego słońca [w:] tegoż, Pieśń słowronka…, s. 5.[3]

Wiersz z pozoru stanowi tylko wyliczenie dat, gdy Słońce wschodzi i zachodzi, a jednak wpisuje się w to wszystko, co kojarzy się z barokiem, czyli wanitatywność, nieustanne memento mori. Co więcej, dzięki zastosowaniu tyldyTylda (~) ma wiele zastosowań, w matematyce oznacza przybliżenie.[4] udaje się uzyskać poecie bardzo udany efekt. Oto wskazuje, że czas jest umowny, zaledwie przybliżony (taką funkcję pełni tylda w arytmetyce). Kategoria czasu powraca jeszcze w kilku utworach, między innymi w poemacie Bliskość oraz w liryku WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE, gdzie czytamy czarująco brzmiącą frazę:

Czasu zostało na jeden

                           wiersz

Albo coś zamiast

           niedużego

 PowiekiZ. Fajfer, Pieśń…, s. 21. Staram się oddać uwarunkowania graficzne oryginału.[5]

Oprócz przywołania sceny z Romea i Julii również dedykacja tomu stanowi wyraźną aluzję literacką. Dedykacja „Moim Wczesnym Wnukom”Tamże, s. 4.[6] – to nawiązanie do twórczości Norwida, który pod pewnymi względami powinien przecież patronować polskiej awangardzie jako eksplorator tworzywa poetyckiego, zanim nastały dwudziestowieczne eksperymenty poetyckie twórców spod znaku Peipera czy Przybosia. Ta dedykacja to jednocześnie gra z tradycją, wskazująca na to, że poeta zamierza wchodzić w agon z wielkimi poprzednikami, ukrywając się za maską ironii oraz chłodnego dystansu, spełniając jedno z założeń awangardy – antytradycjonalizm.

*

A gra z tradycją Fajfer na rozmaite sposoby, wykorzystuje w tym celu znane przecież od stu lat rozwiązania (grafika czy wyraźna metaforyzacja na przykład w poemacie Bliskość) oraz stosunkowo nowe techniki (tłumaczenie translatorem wiersza na kilka języków – Wszystko będzie dobrze – transmutacja), a także zamieszczając przekłady własnych utworów na różne języki obce (włoskie Andrà tutto bene czy angielskie All Shall Be Well). Za interesujące uważam również rozsianie cyklu poetyckiego, który ujmuję zbiorczym tytułem Kwarantanna. Swoją drogą można zapytać o genologię tego/ych utworu/ów: czy jest to rozdzielany innymi lirykami poemat, czy raczej – cykl poetycki?

Ważnym aspektem całego zbiorku jest, znana chociażby z wierszy Awangardy Krakowskiej, zabawa „architekturą wiersza”. Fajfer nadaje swoim wierszom układ graficzny, bawi się ich układem – aby oddać ich sens, należałoby wstawić skany, jednak powstrzymuje mnie przed tym uczciwość wobec autora oraz niechęć do odbierania czytelnikom satysfakcji płynącej z podejmowanych gier. Oprócz tego wykorzystuje również dostępne rozwiązania typograficzne – gęsto przekreśla własne dopiski, skreśla frazy czy też podkreśla wybrane litery, tworząc alternatywne wersje liryków, jak choćby XIV część Kwarantanny (zamykania Powiek):

XIV
Akt żalu,
nicowana Ars poetica. Oczami twoimi. Klaszcz, aż spadnie zasłona.
Trucizna oka.
Rzęsiście, aż znika estrady miraż.
Amoralna liczba bez oblicza,
ktokolwiek to obserwuje.
Tu albo może

 ̶2̶0̶1̶2̶  2022

Z pogrubionych liter powstaje nowy wiersz, niczym matrioszka, która mieści w sobie nowe sensy.

W efekcie powstają zupełnie różne teksty – można je czytać w sposób palimpsestowy. To wykorzystanie dość prostego zabiegu, znanego od starożytności, przynosi interesujący efekt.

Uważam jednak, że najciekawszym wierszem w całym zbiorze jest Prolog, umiejscowiony przewrotnie na końcu zbioru. Choć utwór jest z pozoru awangardowy: jego treść stanowi bowiem kod QR, prowadzący do filmu umieszczonego w serwisie YouTube, to sądzę, że stanowi paradoksalnie odwrót od awangardyzmu – mimo że bazuje na przekładzie intersemiotycznym czy też transmedialności. Wiersz tworzą nagrane i uwiecznione dźwięki wydawane przez dziecko, to dosyć wyraźny sygnał, który może być interpretowany na wiele sposobów. Po pierwsze jako powrót do źródeł; do tego, co pierwotne oraz niezbywalne – kultura powinna wrócić do dzieciństwa, do natury. Po drugie – i zupełnie odwrotnie zarazem – szczytem awangardyzmu jest to, co niezrozumiałe, ulotne. Osiągalne więc tylko dla dzieci, których jako dorośli przecież nie rozumiemy. W tym sensie stanowi odwołanie do romantycznego ideału puer senexPuer senex, czyli dziecko starzec.[7], który przez swoją kruchość może obcować z tym, co metafizyczne. Po trzecie wreszcie – najbliższe mi rozumienie tego wiersza – to wyrażenie deklaracji ideowej: oto odpowiedzią na pytania są dźwięki wydawane przez dzieci, które stanowią jedyną prawdziwą odpowiedź. To piękna, jakże poetycka refleksja na temat naszej tożsamości.

Na drugim biegunie znajdują się wiersze, które muszę nazwać szczerze efekciarskimi (Wszystko będzie dobrze – transmutacja czy IX, X i XI część Kwarantanny (zamykania Powiek). Obok ciekawych rozwiązań formalnych, jak wykorzystanie w druku kalki (dzięki czemu powstaje tytułowa Pieśń słowronka, którą możemy odczytywać na wiele sposób, jako jeden wiersz lub kilka jego alternatywnych wersji), pojawiają się liryki, które odbieram jako przesadzone. Przede wszystkim dalsze części Kwarantanny – otwierania powiek. Kontrastuje z nimi wspomniany Prolog oraz piękna, ośmielam się rzec, liryczna Pieśń słowronka.

*

Z pewnością wiersze Fajfera charakteryzują się cechami, które według Słownika terminów literackich łączą awangardy. Są to: „antytradycjonalizm, rozbrat z konwencjami zeszłowiecznego realizmu i naturalizmu, poszukiwanie środków przekazu artystycznego związanych z impulsami współczesności, nastawienie eksperymentatorskie, dążenie do programowości i teoretycznych uzasadnień działania twórczego”J. Sławiński, Awangarda [w:] M. Głowiński, T. Kostkiewiczowa, A. Okopień-Sławińska, J. Sławiński, Słownik terminów literackich, pod red. J. Sławińskiego, wyd. drugie, poszerz. i popr. Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk–Łódź 1998, s. 49[8]. Mimo tego nie mam pewności, czy o Pieśni słowronka można powiedzieć, że należy do tomów, „których programy i realizacje wyrastały ze zdecydowanego sprzeciwu wobec sztuki zastanej, jej zadań i osiągnięć, torowały drogę nowym rozwiązaniom ideowo-artystycznym i formowały na nowych zasadach oparte kryteria wartościowania dzieł sztukiTamże.[9].

Podsumowując, zbiór Zenona Fajfera to z wielu powodów ciekawy tom poetycki, który dowodzi, że tendencje awangardowe nie zanikły. Co więcej, trzeba z pełnym przekonaniem zaznaczyć, że poeta dysponuje własną, wyrobioną dykcją poetycką, która wyrasta z szerokiej orientacji w tendencjach obecnych w literaturze oraz oryginalnych rozwiązań. Z tego powodu z pewnością nie jest to liryka dla wszystkich – osoby niewyrobione w obcowaniu z tekstami awangardzistów oraz współczesną poezją mogą z tej przygody zapewne zrezygnować jeszcze przed jej podjęciem. W tomie nie brak interesujących wierszy, warto sięgnąć po recenzowaną pozycję i spróbować się z nią. Mam jedynie wątpliwości, czy – poza ciekawymi rozwiązaniami i kilkoma wierszami perłami – w istocie tom ten spełnia bardzo ambitne założenia, które narzucił sobie sam poeta, zmierzając w stronę awangardy. Nie wiem, czy przesunął on granice poetyckiego doświadczenia… Tak samo jak nie wiem, czy w poezji współczesnej sam awangardyzm nie jest skazaną na porażkę ucieczką od pospolitości. Mam wrażenie, że spora część poezji współczesnej bardziej oscyluje gdzieś wokół tendencji do eksplorowania tworzywa, niż podążania w bezpiecznych rejonach tego, co odkryte.

Z. Fajfer, Pieśń słowronka, Wydawnictwo FORMA. Fundacja Literatury im. H. Berezy, Szczecin–Bezrzecze 2023.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Dariusz Żółtowski, Fajfera powrót do awangardy, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2024, nr 237

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...