02.11.2023

Nowy Napis Co Tydzień #227 / „Było dziwnie”

Okres PRL to czas, który powoli odchodzi w zapomnienie, toteż należałoby zająć się jego wnikliwą dokumentacją – działania takie podejmuje między innymi Ośrodek KartaStrona internetowa Fundacji Ośrodek KARTA: https://karta.org.pl/ [dostęp: 7.08.2023].[1]. Jednak wydaje się, że jeśli nie dołożymy należytych starań, umknie nam unikalna szansa na udokumentowanie tej epoki. Chodzi tutaj nie tylko o historię w skali makro, lecz także w skali mikro. W tym celu należy gromadzić wszelkie wspomnienia i zapiski świadków tamtych czasów. Jednocześnie sprzyja temu tendencja, dzięki której wzrasta zainteresowanie literaturą non-fiction, w tym literaturą dokumentu osobistego. Karnawał 1956–1968 Mieczysława KochanowskiegoM. Kochanowski, Karnawał 1956–1968, Gdańsk 2023. Jeśli nie zaznaczono inaczej, wszystkie cytaty, na które się powołuję w recenzji, pochodzą z tego wydania i oznaczam je w tekście głównym numerem strony w nawiasie okrągłym.[2] to publikacja, która wpisuje się w wyłożone wyżej nadzieje.

Autor, niejako wyprzedzając pytania o status swojego dzieła, we Wstępie pisze:

[…] [N]ie jestem bohaterem swoich wspomnień; jestem kronikarzem czy narratorem, zachowującym pamięć o pewnych sprawach i wydarzeniach, których byłem obserwatorem, świadkiem lub uczestnikiem. Jeśli więc wspominam tu czasem (choć nieczęsto!) o sobie, czy raczej o swoich doświadczeniach, to po to, by uwiarygodnić się w roli narratora opisywanych wydarzeń, który wie, o czym pisze (s. 5).

Mamy więc do czynienia z próbą stworzenia kroniki należącej do historiografii – Kochanowski stawia sobie zadanie niezwykle ambitne. Zależy mu na stworzeniu dzieła, które będzie miało wartość jako pozycja historyczna. Jednocześnie odcina się on od podejrzeń o to, że pisze o sobie. Dlaczego? Decydują o tym względy tożsamościowe, które tak opisuje:

Młodzież ówczesna, moje pokolenie, to zbiorowy bohater tych wspomnień. Jest on wart uwagi, chociaż nie dysponuje żadnymi, wydawałoby się, atutami zapewniającymi mu miejsce w naszej narodowej legendzie. Urodzeni w latach trzydziestych nie uczestniczyliśmy aktywnie w wojnie, nie byliśmy bohaterami powstania warszawskiego ani partyzantki, nie zadawaliśmy nawet szyku konspiracyjnym fasonem, nie doznawaliśmy też szczególnej opresji ze strony powojennych władz. A jednak coś nas wyróżniało w historycznym procesie, w którym przyszło nam uczestniczyć: byliśmy niemal rówieśnikami odrodzonej po wojnie Polski, pierwszym pokoleniem wychowanym w nowej, jakże odmiennej rzeczywistości [s. 7].

Dwie istotne uwagi. Po pierwsze Kochanowski upomina się o ważność swojego pokolenia, które musiało wyróżnić się czymś w historii, jednocześnie nieprzypadkowo zaczyna od negacji – od tego, co odróżniało jego pokolenie od pokolenia spełnionej Apokalipsy. Podkreśla przy tym, że jego pokolenie zasługuje na to, by być bohaterem pamięci, ponieważ towarzyszyło narodzinom PRL, proces ten był połączony z ich dojrzewaniem. Istotny jest tutaj aspekt poczucia wspólnotowości, które udało się wytworzyć. Powstało pokolenie zrodzone w naprawdę trudnych warunkach powojennych. Po drugie Kochanowski zaprzecza sobie w tym fragmencie – raz mówi, że jego pokolenie to osoby urodzone w latach trzydziestych, by za chwilę wyznać, że są oni „niemal rówieśnikami” PRL. Dla porządku: Kochanowski to rocznik 1934, rówieśnikami PRL byli na przykład Rafał Wojaczek i Adam Zagajewski (z tego, co pamiętam, ten ostatni nawet tak o sobie mówił). Gdybyśmy chcieli porównać to do generacji literackich, jest między nimi pokolenie różnicy: Kochanowski należałby metrykalnie do pokolenia „Współczesności”, rówieśnicy PRL – do Nowej Fali.

Znamienny wydaje mi się natomiast wybór opisywanych czasów. Karnawał 1956–1968 to tytuł, który mówi dużo, ale zarazem może wprowadzić w błąd, ponieważ książka opisuje również wydarzenia sprzed 1956. Kochanowski tak argumentuje swoją decyzję: „Przesilenie październikowe 1956 roku nie jest faworytem naszej publicystyki historycznej. […] Październikowy przełom był jednak wydarzeniem historycznym niezwykłej wagi, szczególnie dla młodzieży, dla której oznaczał otwarcie perspektyw na nieznaną jeszcze, ale oczekiwaną z nadzieją przyszłość” (s. 7). Dla autora okres ten to czas formacji, ale patrzy on na to globalnie. Przez pryzmat liberalizacji. Nieprzypadkowo nazywa ten czas „karnawałem” – który miał się dokonać na wiele lat przed słynnym karnawałem „Solidarności”. Owszem, październik 1956 roku rozpoczął okres gomułkowskiej „małej stabilizacji” – otóż kultura gwałtownie się rozwija, rodzą się nowe tendencje literackieWięcej na ten temat zob. M. Dąbrowski, Lata 1956–1968 [w:] tegoż, Literatura polska 1945–1995. Główne zjawiska, Pułtusk 1997, s. 66–149.[3]. Sam Kochanowski również akcentuje, że najważniejsza dla niego będzie właśnie owa kultura (akcentuje ważność kultury w czasie odwilży na przestrzeni książki kilka razy). Patrzy na nią przez pryzmat działalności w studenckim teatrze Bim-BomWięcej na ten temat zob. Jarosław Kurek, Bim-Bom, teatr studencki, https://gdansk.gedanopedia.pl/gdansk/?title=BIM-BOM,_teatr_studencki [dostęp: 7.08.2023].[4], którego „[…] [k]ierownictwo artystyczne […] sprawowali pospołu Zbyszek Cybulski i Bobek Kobiela” (s. 107). Odnaleźć tu można inne nazwiska kulturotwórcze, które przyczyniły się do odwilży: Demarczyk, Osiecka, Stanek czy Młynarski, a więc ikony peerelowskiej popkultury. Przywołuje anegdoty z tamtych czasów. Wyznaje nawet w pewnym momencie, charakteryzując nastrój odwilży: „Było dziwnie” (s. 243).

Czy autor spełnił cel, który sobie postawił? Z pewnością. Powstało dzieło łączące ze sobą elementy gawędy, pamiętnika oraz – istotnie – kroniki. Dokumentujące nie tylko nastroje, tendencje, własne odczucia, czas, w jakim przyszło mu żyć. Co znamienne da się z tego wychwycić refleksje niezwykle istotne. Na przykład takie oto stwierdzenie po ostatnim spektaklu teatru Bim-Bom:

Mamy po dwadzieścia pięć lat, a w kieszeniach świeżo zdobyte dyplomy. W takim momencie życia u innych zaczyna się to, co najważniejsze, u nas się to kończy. Nie histeryzujemy, że minęła młodość, że nic już nie będzie miało sensu. Nie o to chodzi. […] Wiemy, że wiele jeszcze przed nami, że będziemy przeżywać chwile złe i dobre, porażki i sukcesy, że spotkamy nowych przyjaciół i że czekają nas nowe przygody. Ale wiemy też, że nigdy nie będziemy żyć tak intensywnie, taką pełnią życia, nie przeżyjemy już takich radości [s. 167].

Ten tekst można potraktować jako transfer doświadczenia. Coś się kończy w życiu autora i jego rówieśników, a on musi pozwolić, by to się stało. To nie tylko świadectwo rozgoryczenia, ale przede wszystkim wykładnia życia. Być może każdy człowiek powinien znaleźć w życiu coś, co nada mu sens w takim samym stopniu jak Bim-Bom swoim aktorom. Jednocześnie rodzi się pytanie: Czy rzeczywiście cytat oddaje przeżycia Kochanowskiego-dwudziestopięciolatka, czy jednak bliższy jest Kochanowskiemu-nestorowi? Czy autor nie przyznaje młodemu sobie zbyt dużej świadomości? Tego nie wiadomo, na mocy paktu autobiograficznego musimy mu zaufać, ale ważniejsze jest to, byśmy wyciągnęli z tego refleksję dla siebie. W tym celu myślę, że warto podsunąć tę książkę młodym ludziom – nie tylko dlatego, że opowiada o czymś, czego nie mogą pamiętać, lecz także – z powodu transferu doświadczenia.

Paradoksalnie, wbrew tytułowi, za niezwykle ważne uznaję tło tej opowieści, które wybiega do lat czterdziestych. Kochanowski charakteryzuje społeczeństwo pierwszych lat niepodległości, czyni to z perspektywy repatrianta, podkreśla jednocześnie, że był to wybór jego rodziny, nie godzi się więc na litościwe określenia. Jego rodzina chciała być w Polsce, bo jej członkowie czuli się Polakami. Niezwykle interesujący jest opis przygotowań do jasełek:

Większy kłopot wywołała obsada, a właściwie kluczowa rola Żyda. Nikt nie chciał jej przyjąć, więc w końcu padła ona mnie. Nie żebym był podobny, ale byłem obcy, a ponadto, jak wiadomo, mówiłem „po rusku”, byłem więc naturalnym kandydatem. Miałem nawet śpiewać szmoncesowe kuplety. I wszystko szło sprawnie aż do pierwszej próby sytuacyjnej, kiedy moi koledzy, grający pozytywne role pastuszków polskich, rzucili się na mnie i dosyć dotkliwie poturbowali. […] Było to pół roku po zakończeniu wojny [s. 14].

Jak widać, koniec wojny nie był kresem kłopotów Polaków, którzy znaleźli się w niezwykle trudnej sytuacji tożsamościowej z powodu przesuniętych granic. Dodatkowo, co przerażające, mimo końca wojny nie zniknął antysemityzm, który zainfekował nawet dzieci. Nienawiść była do tego stopnia silna, że wystarczyło odgrywanie roli, by zostać pobitym. Wszystko to działo się w państwie, które na własnej skórze dotkliwie odczuło skutki hitleryzmu oraz Holocaustu. Wreszcie drugi aspekt tożsamościowy – Polacy, którzy zdecydowali się opuścić dom, by dalej móc żyć w ojczyźnie, musieli mierzyć się z podejrzeniami i z szykanami. Mówi się o tym raczej mało. To świadectwo to dla mnie cenna lekcja.

Kilka słów na temat samego procesu lektury. Przebiega on szybko, ponieważ autor opowiada o ciekawych czasach, robi to poprawnym stylem, czasem trudno nie ulec nastrojowi gawędy i nie oddać się jej. W innych miejscach niesie nas narracja. Toteż samo czytanie nie jest ani żmudne, ani specjalnie wymagające.

Podsumowując, uznaję Karnawał 1956–1968 za bardzo ciekawą opowieść, przede wszystkim odczytuję ją – choć zabrzmi to brutalnie – jako świadectwo odchodzącego pokolenia, które chce po raz ostatni wyartykułować to, co sądzi o świecie. Takie publikacje są niezwykle istotne, ponieważ żyjemy w czasach, w których – z powodu dostępu do wszelkich informacji – zbyt wiele nam umyka. Moi uczniowie, licealiści, nic nie wiedzą o PRL. Nie tylko nie rozumieją tych czasów, ale i nie starają się zrozumieć. Toteż publikacje, takie jak ta Kochanowskiego, są niezwykle cenne, choć – bez wątpienia – trzeba do ich czytania dojrzeć. Jednak nie można pozwolić, by świadkowie tych czasów przepadli bez pozostawienia po sobie świadectwa pamięci.

M. Kochanowski, Karnawał 1956–1968, Fundacja Terytoria Książki, Gdańsk 2023.

karnawał

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Dariusz Żółtowski, „Było dziwnie”, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 227

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...