Nowy Napis Co Tydzień #247 / Diabeł tkwi w szczegółach
Tego było już za wiele. To znaczy: jeszcze można było ogarnąć, jeszcze wielu czytelników mogłoby się zorientować, odnaleźć się w wielości tekstów, ale było coraz trudniej, coraz więcej osób odpadało w maratonie. Dlatego Wojciech Chmielewski postanowił zrobić z tym porządek. I słusznie. Zebrał zatem i wydał swój pierwszy wybór opowiadań, a niełatwej selekcji dokonał Jakub Beczek.
Obcy diabeł. 31 opowiadań to pierwsza kompilacja utworów pisarza, na którą złożyły się prozy z pięciu innych zbiorów. Ostatnim utworem jest Zeszyt znaleziony na Solnej i ten opublikowano po raz pierwszy. Można tu znaleźć przegląd wszystkich krótkich form prozatorskich Chmielewskiego: od opowiadań, poprzez nowele, aż po miniatury.
Jak pisze Jakub Beczek w posłowiu, wyznacznikiem łączącym wszystkie utwory ma być dyskretna metafizyka, coś, co unosi się ponad fabułą tych realistycznych obrazów z prozy życia wszystkich bohaterów. Beczek nazwał to w posłowiu figurą widma. Nie można odmówić mu racji – gdyby teksty nie zawierały pewnej warstwy przenośnej, byłyby tylko dobrze napisanymi obrazkami z życia bohaterów. Utwory Chmielewskiego są czymś więcej, to na pewno, ale czy wybór opowiadań musi łączyć jakaś nadrzędna idea? Inaczej – czy opowiadaniom Chmielewskiego potrzebny jest topos, który patronuje całości, uzasadnia ją, spaja w jedno? Rzecz nie w tym, żeby krytykować założenie redaktora tomu, bo swoją robotę Jakub Beczek wykonał dobrze. Po prostu nasuwa się pytanie: czy możliwym jest odczytanie Obcego diabła w oderwaniu od przyjętego klucza?
Jaki portret kreśli nam reprezentacja trzydziestu z ponad setki opublikowanych opowiadań?
Po pierwsze, są one niezależne. Od nikogo i niczego. Wydawać by się mogło dziwnym określanie w ten sposób dzieła, a nie pisarza, ale proza Chmielewskiego niesie ze sobą wielką autonomiczność, wolną od doraźnych narracji literackich, sytuowania się w podgatunkach lub odnoszenia się do problemów, bieżących aluzji do rzeczywistości. W takim przypadku można odnieść wrażenie, że skoro proza Chmielewskiego nie zawiera powyższych, musi cierpieć na manieryzm, archaiczność i inne przypadłości. Wcale tak nie jest. Ona po prostu niczego nie udaje. Bohaterowie spotykani na kartach książki to ludzie przyłapani na codzienności. Są pozbawieni autokreacji, często niezdolni do odwrócenia biegu wydarzeń. Po prostu płyną z nurtem, a my, czytelnicy, płyniemy razem z nimi. To właśnie jest siłą utworów Chmielewskiego, bo czy my także nie jesteśmy przebodźcowani (jak w Egzaminie z konia), nie godzimy się na to, co podsunie los (Ogród Saski), nie „wysiadamy” ze świata, wstępując na chwilę do kawiarni (jak W mieście)? Pewnie dywagacje, które snują główne postaci, są też bliskie i nam, ale ciągła pogoń każe nam je odsuwać, przeganiać, stosować efekt wyparcia; bo przecież kogo kopie mężczyzna z Ronda ONZ, jeśli nie samego siebie? Bohaterowie Chmielewskiego są erzacem naszych własnych przemyśleń na wiele tematów. Przez to, że są zwyczajni. Są tacy jak my. Proste sytuacje, realne miejsca, konkretne portrety osób: wszystko jest takie normalne i może tej normalności – szarości, codzienności, realizmu – odbiorca jest najbardziej spragniony?
Nie znaczy to, że poza precyzyjnym realizmem opowiadania te nie mają nic do zaoferowania. Odbiorca zazdrości bohaterom tych utworów przede wszystkim chwili wolnego czasu, jak na przykład W mieście, i możliwości namysłu nad tym, co ich spotyka, jak to się dzieje chociażby w Śmierci kamienia. Czuje z nimi tym większą więź, gdyż w wielu sprawach mają wspólny mianownik. Kiedy my, czytelnicy, biegamy, załatwiamy coś w urzędzie, zawozimy dziecko do przedszkola, to jedną z form spotkania się nas samych ze sobą jest lektura tych opowiadań. Czytelnik spotyka tam siebie lub osoby, które są mu bliskie, znane. Czasami to jedyna forma auto-wiwisekcji, na którą nas stać.
Chmielewski w niezwykle umiejętny sposób wkomponowuje w swoją prozę elementy poetyckie. Skąd to się bierze? Z doskonałego wyczucia proporcji. Szczypta wyrazistej przyprawy wystarczy, żeby potrawa nabrała smaku. W miniaturze Pokusa „łazi samotna wrona, załatwia tylko sobie wiadome sprawy” (s. 231). Jedno uosobienie, jedna metafora. Umieszczona w jednym zdaniu, w jednym tekście. Tak niewiele za tak wiele. To drugi sekret twórczości Chmielewskiego. Czytelnik nadal obcuje z prozą realistyczną, a delikatne asonanse wtrącone w przebieg narracji sprawiają, że jego uwaga zatrzymuje się na danej frazie, może podziwiać zaskakujące porównanie, antropomorfizację opisywanej rzeczy bez zaburzenia realistycznej formy wypowiedzi. To sprawia, że nawet największym pragmatykom zdarzy się czytać między wersami.
Debiutanckie opowiadanie Biały bokser ukazało się w „Nowej Okolicy Poetów” w 2003 roku; ostatnie – w omawianym tomie. Obcy diabeł w klarowny sposób pozwala skonstatować, co jest punktami stałymi twórczości Chmielewskiego, a co zmieniło się przez ostatnie dwadzieścia lat.
Z biegiem czasu widać, że bohaterowie Chmielewskiego są coraz mniej impulsywni i drapieżni, jakby wraz z tykaniem zegara biologicznego autora ubywało porywczych rejterad. Więcej w nich stateczności, napotkane niedogodności znoszą z większą pokorą, choć bunt przeciw zastanej rzeczywistości wciąż w nich tkwi. To są już inni ludzie niż u Nowakowskiego. Ulepieni z innych problemów, o innym bagażu doświadczeń, oderwani od powojennych traum. Nawet jeśli obie drużyny piją, to z innych powodów. Bohaterowie Chmielewskiego są zawsze osadzeni w konkretnym czasie i żyją zgodnie z wyznacznikami nowoczesności: przesiadają się do nowszych modeli samochodów, korzystają z laptopów, smartfonów i tym podobnych. Zmianę dyktuje rzeczywistość, a pisarz się temu poddaje, przyjmując rolę rejestratora współczesności.
Mimo powyższych zmiennych, świat twórczości Wojciecha Chmielewskiego jest budowany konsekwentnie i oparty na podobnych fundamentach. Spacerujemy po Warszawie, najczęściej jej centrum, choć zdarzają się również wycieczki na peryferia. Miejsca i bohaterów charakteryzuje precyzyjny opis, który doskonale potrafi odtworzyć wyobraźnia czytelnika. Postaci z utworów przemawiają do odbiorcy językiem dopasowanym do wieku, statusu społecznego i sytuacji. Narrator jest raczej powściągliwy w komentarzu i opisie przeżyć. Tematem utworów są socjologiczne portrety, studia jakiegoś problemu, fotografie dnia codziennego, a wszystko razem stanowi reminiscencje spadku, jaki zostawił nam poprzedni ustrój i trudne lata po 1989 roku. Chmielewski jest wrażliwy na krzywdę swoich bohaterów, zawsze staje po ich stronie, nawet jeśli sobie na to nie zasłużyli.
Wracając do klucza Jakuba Beczka – czy nad sytuacjami przedstawionymi w utworach, z perspektywy całości, unosi się jakieś widmo? Na pewno tak, ale raczej należałoby to określić widmowością, gdyż personalizacja tego zjawiska każe nam dopatrywać się jakichś niesprecyzowanych demiurgów zdarzeń, a takie nie mają miejsca. Teraźniejszość zderza się z przeszłością, minione miejsca i zdarzenia nawiedzają bohaterów. Tylko tyle i aż tyle. Bohaterowie Chmielewskiego są tu i teraz, a swoich problemów upatrują tam, w przeszłości. Trzeba się zgodzić z Beczkiem w jednym – w tej prozie jest na pewno coś więcej niż tylko świetny rejestr codzienności. Coś nieuchwytnego.
Wojciech Chmielewski, Obcy diabeł. 31 opowiadań, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2023