Nowy Napis Co Tydzień #254 / Czarna krew Donbasu
W 2018 roku odbyła się premiera filmu Donbas Siergieja Łoźnicy, opowiadającego o wojnie hybrydowej, która toczyła się we wschodniej Ukrainie po zajęciu Krymu przez Rosję oraz po powstaniu tak zwanych „republik ludowych” w rejonie Doniecka i Ługańska. Obraz Łoźnicy, choć został doceniony i wielokrotnie nagrodzony, doczekał się także niepochlebnych opinii, które zarzucały mu jednostronność lub „antyrosyjskość”. Donbas jest pełną czarnego, okrutnego humoru groteską, która może sprawiać wrażenie swoistego paradokumentu – jego seans nie zapewni nam jednak zniuansowanego, dogłębnego spojrzenia na donbaską rzeczywistość drugiej dekady XXI wieku oraz skomplikowaną historię tego regionu.
Bliższy tej perspektywie jest z pewnością reportaż Ołeksandra Mycheda Zmieszam z węglem twoją krew. Zrozumieć ukraiński wschód, który ukazał się w 2020 roku. Koncept Mycheda zasadza się na czymś w rodzaju socjologiczno-antropologicznych badań terenowych i jest z pozoru bardzo prosty. Autor przez wiele miesięcy jeździł po wschodnioukraińskich miejscowościach i przeprowadzał wywiady lub luźne rozmowy z ich mieszkańcami oraz osobami związanymi z regionem, próbując uchwycić nie tylko ówczesne nastroje społeczne, ale także charakter ludności, wielowątkową oraz pełną sprzeczności historię i kulturę tej części Ukrainy.
Piszę „z pozoru”, ponieważ dla części czytelników reportaż Mycheda nie będzie zapewne stanowić doświadczenia lekturowego, którą przyjęło się uważać za lekkie i przyjemne. Zmieszam z węglem twoją krew dużo lepiej spełnia kryteria literackości tekstu niż wiele polskich „reportaży literackich” ostatnich lat. Widać to chociażby w kompozycji książki, która bardzo często jest wręcz poszatkowana na niedługie rozdzialiki noszące nazwy miast i miasteczek, w których rozgrywa się akcja. Pewien opór może stawiać także treść: rozdziały dzielą się na króciutkie akapity, niektóre fragmenty bardziej niż reportaż przypominają prozę poetycką, a wypowiedzi mieszkańców ukraińskich miejscowości częstokroć przybierają formę swoistych aforyzmów. Widać, że Myched nie jest z wykształcenia dziennikarzem czy reportażystą, ale przede wszystkim pisarzem. W toku książki narracja jednak nieco się „uspokaja” i zaczyna bardziej przypominać tę znaną polskiemu czytelnikowi z rodzimych reportaży.
Sam autor zwraca uwagę, iż „W tej książce jest niewiele wojny. Ale są jej echa i narzekanie ludzi na złe drogi. I na zniszczone życie”
Ziemia okrutnie się mści. Potrzebuje ofiar na nowe warstwy przyszłego węgla [216].
Głodna kopalnia to chtoniczny żarłoczny byt, który pochłania ludzi. Tych, którzy codziennie składają siebie w ofierze. I skrapiają węgiel krwią [258].
Ważną i – moim zdaniem – jedną z najmocniejszych części książki są wywiady (spisane w formie monologów), które Myched przeprowadził z ukraińskimi pisarzami, artystami i historykami związanymi ze wschodnią częścią kraju, między innymi z Serhijem Żadanem, Ołeną Stiażkiną czy Ihorem Kozłowskim. Owe rozmowy dają nam nie tylko wgląd w przekonania i działalność ukraińskich intelektualistów i ludzi kultury, żyjących na niezwykle zapalnym i doświadczonym przez los obszarze, ale także w mentalność i sposób życia ich współmieszkańców.
System radziecki miał dwie składowe, na które zwrócił uwagę Viktor Frankl. Zatrzymywał nasz rozwój osobisty za pomocą totalitaryzmu i konformizmu. Totalitaryzm odgórnie zmusza człowieka do pogodzenia się ze stanem rzeczy takim, jaki jest. Natomiast konformizm to osobiste próby człowieka, by włączyć się w system. W Ukrainie wciąż obecne są obie składowe [Ihor Kozłowski, 100].
Moim zdaniem nie ma szczególnej donbaskiej tożsamości. Donbas, tak jak ja go rozumiem, jest strasznie różny, niemonolityczny, rozproszony. I politycznie, i etnicznie, i społecznie. To terytorium, na którym znajduje się wiele terytoriów [Serhij Żadan, 230].
Kiedy ktoś z Galicji powie: „Moja Ukraina”, to wschodniak powie: „Moja ulica. I na moją ulicę nie wjadą ukraińskie czołgi”. I to stało się złym żartem w 2014 roku. Miasteczkowy patriotyzm, patriotyzm własnej ulicy doprowadził do utraty i miasteczka, i ulicy, i domu. Płoty rozwalono, a cielęta zabrano [244].
Choć podtytuł książki Mycheda wskazuje na próbę zrozumienia ukraińskiego wschodu, to wielu rozmówców autora (jak i on sam) zdaje sobie sprawę z problematyczności takiego projektu („Co jest prawdą? Co wymysłem? Gdzie w tym wszystkim jest obiektywna rzeczywistość, która nie poddaje się optyce tożsamości? Czy cała rzeczywistość to tylko to, w co przywykliśmy wierzyć?” [398]). Regionalna tożsamość nie jest monolitem, pełna jest za to mitów, (auto)stereotypów, resentymentów, historycznych i ideologicznych podziałów, nostalgii za wyidealizowaną przeszłością albo tęsknoty za potencjalną lepszą przyszłością. Myched ukazuje czytelnikowi przemyślenia i poglądy swoich bohaterów oraz swoje własne, ale nie znaczy to, że zawsze składają się one na koherentną, jednoznaczną wizję. Zwraca na to uwagę także Żadan, który – powołując się na książki i filmy o Donbasie, w tym wspomniany na początku tekstu obraz Łoźnicy – stwierdza, iż niemal każdy współczesny tekst kultury traktujący o ukraińskim wschodzie korzystał z różnorakich perspektyw i poetyk, bardzo często nie respektując lokalnej specyfiki i tożsamości [239].
Wrażenie na polskim czytelniku może wywołać wreszcie fakt zetknięcia się z opisem codziennego życia w miejscowościach, które znajdują się dziś na linii frontu wojny rosyjsko-ukraińskiej. Gdyby Zmieszam z węglem twoją krew ukazała się w naszym języku przed 2022 rokiem, to zapewne mało który z czytających kojarzyłby takie nazwy jak Bachmut, Siewierodonieck, Lisiczańsk, Konstantynówka czy Gorłówka. W obecnej sytuacji nabierają one zupełnie innego, tragicznego znaczenia. Podczas czytania reportażu ukraińskiego pisarza czytelnik może łatwo popaść w pokusę interpretacji, która wiązałyby Donbas ze swoistą wschodnioeuropejską melancholią, lirycznością, cierpieniem czy (o zgrozo) „słowiańską duszą”. Warto mieć na uwadze, że choć nie jest to pozytywna, pełna nadziei opowieść, to traktuje ona o ludziach z krwi i kości oraz o wydarzeniach, które rozegrały się naprawdę, wcale nie tak daleko od naszych granic.
Książka Ołeksandra Mycheda nie jest czarno-białym opisem konfliktu i polityczno-społecznych manipulacji ani manichejską narracją o prorosyjskich separatystach i ukraińskich patriotach. To swoista sonda wpuszczona w odmęty pogmatwanej rzeczywistości i społeczno-narodowej tożsamości mieszkańców wschodniej Ukrainy. Nie jest to reportaż dla osób zainteresowanych wielką polityką czy kulisami konfliktów zbrojnych. Jeśli jednak interesuje was los ludzi mieszkających w przeoranym przez historię i kopalniane szyby regionie, a ponadto chcielibyście się dowiedzieć, co z Donbasem mają wspólnego Belgowie i pewien Walijczyk, dlaczego węgiel kamienny może być cenniejszy od diamentów, jaką rolę odgrywał ukraiński wschód w imperialnej Rosji i w tworzeniu sowieckiego mitu oraz dlaczego palenie węglem w Londynie zostało zakazane już w XIV wieku – to Zmieszam z węglem twoją krew z pewnością spełni wasze oczekiwania.
O. Myched, Zmieszam z węglem twoją krew. Zrozumieć ukraiński wschód, tłum. M. Petryk, Czarne, Wołowiec 2023.