Poznające, poznawane, niemożliwe. O „Nakarmić kamień” Bronki Nowickiej
Nakarmić kamień – literacki debiut Bronki Nowickiej, nagrodzony nagrodą Nike w 2016 roku, to cykl czterdziestu czterech miniatur, opowiadających czy też obrazujących – w wywiadzie udzielonym dla magazynu literackiego „BiBLioteka” autorka przyznaje, że jej metodę twórczą trafnie oddaje sformułowanie „językowe obrazowanie świata”
Utwór, pomimo braku tekstowego wyznacznika poetyckości (podziału na wersy), napisany został językiem lirycznym. Próba klasyfikacji rodzajowej i gatunkowej Nakarmić kamień wydaje się trudnym zadaniem – krytycy mówią o nim między innymi jako o „prozie poetyckiej”, „prozie poetyzującej”, „tomie poetyckim”, „mikrohistoriach”
Nieoczywisty status narratora jest jednym z najbardziej intrygujących mnie zagadnień utworu. Kto opowiada w Nakarmić kamień? Chociaż należałoby raczej zapytać, odwołując się do wstępnej, niezatytułowanej, miniatury: kogo używa się do opowiadania?
Pierwsze zdanie utworu brzmi: „Smutek mnie uczy, że służę do życia”
Niewiele wiemy o głównej postaci – zaimki osobowe wskazują na płeć żeńską, ale nie znamy wieku bohaterki. Nieracjonalna wyobraźnia, chłonność poznawcza i skłonność do eksperymentowania mogłyby świadczyć o tym, że jest to dziecko zaledwie paroletnie, chociaż jego odkrycia i spostrzeżenia na temat otaczającej je rzeczywistości naznaczone są filozoficznym ciężarem. Jeśli faktycznie byłaby to mała dziewczynka, mogłaby myśleć i mówić o sobie zamiennie „ja” i „dziecko” – mówienie o sobie jako o „nim”, o „niej” jest przecież dość charakterystyczne dla dzieci uczących się jeszcze gramatyki ojczystego języka. Z drugiej strony fragmenty opowiadane przez narratora trzecioosobowego kończą się zazwyczaj sentencjonalnym zdaniem, metaforyczno-filozoficznym uogólnieniem. Trafnie opisuje to Klaudia Muca:
[…] charakterystyczne dla Nowickiej przejście do quasi-metafizycznej refleksji znajduje się zwykle na końcu utworu i zawiera w jednym, krótkim zdaniu. To rodzaj impresji lub rewelacji, podsumowujący cały tekst, wprowadzający jakąś zewnętrzną, transcendentną perspektywę[6].
Czy narrator-dziecko byłby zdolny do takich podsumowań?
Tekst nie dostarcza wystarczających wskazówek, a powoływanie się na doświadczenia pozatekstowe – na przykład na życie codzienne, wspomnienia lub psychologię dziecięcą – jako rozstrzygające, chyba mija się z celem. Nakarmić kamień nie jest bowiem cyklem realistycznym, tylko głęboko metaforycznym i symbolicznym
Problem liczby narratorów i ich tożsamości uważam za ostatecznie nierozstrzygalny, jednak nasuwa mi się kolejny argument za możliwością połączenia występujących w tekście typów narracji w osobie dziecka. Nowicka wchodzi bowiem w dialog z tradycją literacką. Wykreowane przez nią dziecko widzi i wie więcej, głębiej – w zbliżony sposób motyw ten realizowano w romantyzmie, co wspaniale opisuje Marta Piwińska w jednym ze swoich esejów
Nakarmić kamień budzi również skojarzenia z twórczością Brunona Schulza. Można mówić nawet o strukturalnym podobieństwie dzieł mistrza z Drohobycza z książką Nowickiej: zarówno Sklepy cynamonowe, jak i Sanatorium pod klepsydrą składają się z krótkich form narracyjnych, zebranych w cykl, w którym każdy utwór może być czytany jako samodzielny utwór lub część fabularnej całości opisującej „genialną epokę” z życia narratora. Osoba opowiadająca u Schulza również jest dzieckiem (a właściwie kimś, kto z perspektywy czasu odtwarza doświadczenia wczesnych lat życia), które na świat patrzy w nieprzeciętny sposób, potrafi zauważyć jego mityczny wymiar. Józef Schulza i anonimowe dziecko Nowickiej eksplorują rzeczywistość na tyle intensywnie i dogłębnie, że objawia im się epistemologiczna natura świata, ale wiedza, jaką zyskuje na jej temat bohater Sklepów cynamonowych i Sanatorium pod klepsydrą jest inna niż ta, do której dochodzi bohaterka Nakarmić kamień.
Kluczowa do objaśnienia wspomnianej różnicy wydaje się kreacja postaci ojca. Zarówno u Schulza, jak i w utworze Nowickiej, ojcowie są przedstawieni jako dość zdziwaczali, amorficzni pod względem ontologicznym, fizjonomicznym i tożsamościowym (ojciec Józefa zamienia się w ptaka, znika; ojciec dziecka jest „krótki”, „dorasta”, „przestaje się dziać”). Znamienne, że myślenie o nich wyraża się w opisie nawiązującym do kosmogonii. Rodzic Józefa przedstawiony zostaje jako herezjarcha, tworzący „wtórą Księgę Rodzaju”
Nie widziałem nigdy proroków Starego Testamentu, ale na widok tego męża, którego gniew boży obalił, rozkraczonego szeroko na ogromnym porcelanowym urynale […] – zrozumiałem gniew boży świętych mężów.
Był to dialog groźny jak mowa piorunów. Łamańce rąk jego rozrywały niebo na sztuki, a w szczelinach ukazywała się twarz Jehowy, wzdęta gniewem i plująca przekleństwa. Nie patrząc, widziałem go, groźnego Demiurga […]
W świetle błyskawicy ujrzałem ojca mego w rozwianej bieliźnie, jak ze straszliwym przekleństwem wylewał potężnym chlustem w okno zawartość nocnika w noc szumiącą jak muszla
Tenże, Nawiedzenie [w:] tegoż, Traktat o manekinach…, s. 40–41. [10].
Nieco podobny opis możemy znaleźć w miniaturze pod tytułem Zlew:
[Ojciec] stoi przed lustrem i zbyt szybko zużywa grzebień. Może sądzi, że kierunek, w którym uczesze włosy, wyznaczy też bieg innych rzeczy. Robi przedziałek, jakby stwarzał planetę. Niszczy ją i powstaje nowa. Bardziej na lewo.
Po zbudowaniu wielu marnych światów ojciec dokonuje na głowie tego, który jest właściwy, odkłada grzebień i odpoczywa. Potem bierze się za gładzenie po brzuchu, ale ręce są zbyt małe, żeby wyprasować tyle skóry. Wyglądają jak dłonie lalki doczepione gumkami do guzików przy rękawach koszuli
Bronka Nowicka w rozmowie…, s. 19. [11].
Ciekawy wydaje się motyw lalki, który budzi skojarzenia z Schulzowskimi ludźmi-manekinami. W obu przypadkach bohater wykonuje codzienną higieniczną czynność, która zostaje opisana w sposób uwznioślający, a zarazem groteskowy. U Nowickiej poranna rutyna ojca skojarzona została dodatkowo z mityczną historią stworzenia świata.
Dotąd przywoływałam analogie zachodzące między bohaterami Schulza i Nowickiej, lecz sądzę, że nagromadzenie przez autorkę Nakarmić kamień podobieństw do Sklepów cynamonowych i Sanatorium pod klepsydrą to zabieg artystyczny, mający na celu stworzenie czegoś w rodzaju tła, na którym tym wyraźniejsze stają się różnice.
Wyobraźnia Józefa osadzona jest w symbolice (mniej lub bardziej ortodoksyjnego) judaizmu. Fragmentaryczne wspomnienia dzieciństwa pomagają mu w kreowaniu i porządkowaniu wizji rzeczywistości, w odkryciu własnego mitu, do którego ma stosunek (podobnie jak do poczynań swojego ojca, traktowanego jako wzór) zdecydowanie afirmatywny. Oznacza to, że droga dziecka ze Sklepów cynamonowych i Sanatorium pod klepsydrą wiedzie do odkrycia sensu. Pisał o tym sam autor w metapoetyckim Exposé o książce Brunona Schulza „Sklepy cynamonowe”
W jakiej tradycji porusza się dziecko z Nakarmić kamień? Wydaje się, że jego odczuwanie świata i wyobraźnia nie są osadzone w żadnej konkretnej mitologii, która umożliwiłaby interpretację prowadzącą do odkrycia sensu czy choćby stworzenia jakiejś ontologicznej hierarchii – wszak ludzie i przedmioty mają tu taki sam status: służą do czegoś
Jedyną istotą, która zdaje się posiadać odrębną, podmiotową naturę, jest kamień, który w rzeczywistości przedstawionej jawi się niemal jako coś nie z tego świata, zostaje jednak wrzucony przez ojca do studni, pozostawiając po sobie poczucie pustki w życiu dziecka. Ich ponowne spotkanie zostaje zapowiedziane w sposób przypominający wróżbę lub proroctwo: „Kamień nie przemówi. Nie mówi się, leżąc w wodzie. To niemożliwe, aż woda zamieni się w chmurę. Zanim przetoczy się czas. Wtedy dziecko odnajdzie swój kamień”
Dziecko, podobnie jak Józef, stara się odnaleźć pewnik, na którym można by budować wizję siebie i świata. Czuje się bezpieczne, gdy dziadek mówi mu o stole (niczym axis mundi stojącym w samym środku domu), że jest przedwieczny