Nowy Napis Co Tydzień #081 / Teksty z literackiej szuflady Leopolda Tyrmanda
Literackie notatniki, tak jak dzienniki czy listy, na ogół najdłużej zalegają w szufladach pisarzy. Mogłoby się wydawać, że przesądza to o ich drugorzędności względem twórczości ,,wysokogatunkowej”, tymczasem owe luźne notatki, wypiski i drobne szkice potrafią odsłonić po latach niewidoczne dotąd elementy pisarskiego warsztatu oraz rzucić świeże światło na osobę autora. Nie jest tajemnicą, że ostatnie dekady są czasem wzmożonej eksploracji marginaliów Leopolda Tyrmanda. Jego literacką szufladę opuściły niedawno między innymi listy do Sławomira Mrożka, a także rozmaite teksty rozproszone, włączane do różnych antologii i zbiorów (na przykład Opowiadania wszystkie, Tyrmand warszawski, Abecadło Tyrmanda; Wydawnictwo MG). W 2020 roku do tego grona dołączają szczęśliwie zachowane Zielone Notatniki, pisane przez autora Złego w latach 1949–1951. Tak jak wokół innych tekstów pisarza, tak i wokół nich, roztacza się pewna legenda: w 1967 roku wspomniane notatniki trafiły – wraz z innymi prywatnymi dokumentami – w ręce pracowników Służb Bezpieczeństwa. Konfiskatą zostały wówczas objęte między innymi wizytówki Tyrmanda, kartki pocztowe, zapisane po brzegi kalendarzyki i adresowniki, egzemplarze paryskiej ,,Kultury” oraz listy autora do Barbary Hoff. Dwa niepozorne zeszyciki, będące częścią owego zbioru, stały się podstawą wydanej w tym roku książki. Do druku podał ją Dariusz Pachocki, który przy jej opracowaniu wykonał godną docenienia, solidną robotę filologiczną, edytorską i historyczną. Tekst główny uzupełniły efektowne fotokopie obu zeszytów oraz zdjęcia pisarza z początku lat 60.
Prześwietlona zielenią szata graficzna edycji zdaje się zapowiadać coś zagadkowego i niesamowitego zarazem. Zielone notatniki okazują się po połowie literackim brulionem oraz prywatnym archiwum pisarza. Załączone fotokopie ukazują całe stronice wyklejone starannie wycinkami z prasy; przypominają one archiwalne gabloty, ilustrujące punkty zapalne wyobraźni Tyrmanda oraz kierunki jego artystycznych i intelektualnych poszukiwań. Tematami stale nawracającymi w notatnikach są: humanizm, etos literacki i dziennikarski, prawda, piękno i wolność, polityka, marksizm, miłość i kobiety. Zgromadzone zapiski i wycinki dają zarazem pojęcie o warsztacie literackim autora Złego oraz jego strategiach pisarskich. Jedną z nich otrzymujemy jak na tacy: „Koncepcja: poddawanie ciągle wątków filozoficznych zasadniczych do [zdarzeń?] i rozmów” – strategia znana, dopowiedzmy, chociażby z Człowieka bez właściwości Roberta Musila. Notatniki są zarazem świadectwem cierpliwego gromadzenia przez autora rudy słownej do przyszłych utworów ,,wysokogatunkowych”. W prezentowanej edycji znajdujemy fragmenty, które miały stać się podstawą planowanych, choć nigdy nieukończonych książek (przede wszystkim drugiego tomu Wędrówek i myśli porucznika Stukułki), jak i takie, które po przeróbce trafiły do wydanych później powieści i Dziennika 1954. Do drugiej z tych grup należy choćby notatka na temat istoty elegancji:
Elegancja to: schludność + prostota + dobry gatunek + wdzięk + oryginalność i nieuleganie wpływom mody. Ludzie eleganccy są producentami mody, a nie jej konsumentami. Najistotniejszą zaś cechą elegancji jest harmonia z epoką; lecz nie poprzez rozpłyniecie się w jej ogólnym charakterze, ale jako barwna, właściwie umiejscowiona plama…
Jakże znajomo brzmią te słowa w kontekście jednego z chętnie cytowanych fragmentów Złego:
Przeciętny warszawiak – pisze w utworze Tyrmand – lubi to, co modne, nigdy natomiast nie zastanawia się nad tym, co ładne, nie rozważa swych upodobań, nie posiada własnych skłonności ku temu czy innemu przedmiotowi, takiemu czy innemu krojowi ubrania, tej czy innej barwie. Dlatego właśnie ginie w modnym tłumie. Albowiem ogromnej większości warszawiaków obca jest ta prosta prawda, że elegancja to nie to samo, co kosztowne naśladownictwo bieżącej mody, że elegancja to własne sympatie, uwydatnione w dobrze dobranym do własnej osoby ubraniu.
Zebrane w tomie materiały oraz szkice prozatorskie okazują się cennym źródłem wiedzy w kontekście badań nad spuścizną oraz biografią Tyrmanda; w tym drugim kontekście – jak zauważa Pachocki we wstępie – na uwagę zasługują wszystkie zarekwirowane dokumenty, wykorzystane dotychczas w niewielkim stopniu przez badaczy. Patrząc od strony literaturoznawczej, nie sposób przegapić, że w omawianej książce znajdują potwierdzenie pewne tezy dobrze znane tyrmandologom, jak choćby ta, mówiąca o polifoniczności utworów pisarza i zachodzącej w nich indywidualizacji postaci przez mowę. Dużą część Zielonych notatników stanowią właśnie wypowiedzi i sądy na różne tematy, jakby gotowe do włożenia ich w usta jakiegoś drugo- lub trzecioplanowego bohatera. Niektóre z nich okazują się same w sobie celnymi aforyzmami tudzież przypowieściami o człowieku i nieprzewidywalnych czasach, które przeminęły:
Czy wódka niszczy majątek i zabiera pieniądze? Dwóch braci, dworek i demokracja w latach dwudziestych. Jeden brat oszczędzał, a drugi pił. Jak przyszły nowe pieniądze, to ten, który pił, sprzedał puste butelki, zajmujące cały strych i miał więcej pieniędzy od tego, który oszczędzał…
W zestawieniu z późniejszymi eseistycznymi fragmentami Złego rozbudowane aforyzmy lub też mikro-eseje z Zielonych notatników są wprawdzie tylko drobnymi szkicami, lecz już na pierwszy rzut oka widać, że wiele z nich wyszło spod pióra mistrza:
W każdym systemie filozoficznym, stworzonym przez człowieka, słowami najczęstszymi są nie: „Bóg”, „duch”, „materia”, „rozum”, „wola”, „zło”, „dobro”, „mądrość”, „prawda”, „sprawiedliwość”, „piękno” – lecz słowa: „ale”, ,,niemniej jednak”, „mimo to”. W ten sposób okazuje się zawsze w ostatecznym wyniku, że zacietrzewieni materialiści zgadzają się z istnieniem ducha, rozgorączkowani spirytualiści dostrzegają w końcu materię, a wszechwiedzący pozytywiści przystają na niepoznawalne…
Dziennikarz nie powinien za dużo umieć, gdyż wtedy staje się pedantyczny; nie powinien także za dużo wiedzieć, gdyż wtedy roztapia się w szczegółach i staje się nudny. Natomiast całym wdziękiem jego jest umieć się mylić w sposób interesujący. Tylko wtedy jest naprawdę wielkim pasjonującym dziennikarzem.
Osobny rozdział książki tworzą opinie, aforyzmy i mikro-eseje na temat kobiet i miłości. O ile niepochlebne (i często krzywdzące) passusy o płci pięknej, które przedstawia tu Tyrmand, pojawiały się już na kartach jego powieści, o tyle pewne zaskoczenie budzą zawarte w tomie diagnozy, mówiące o wzajemnej obcości w relacjach damsko-męskich czy też złudności mitu ,,miłości po sam grób”. Na marginesie warto dodać, że nieoczekiwanym sprzymierzeńcem pisarza na tym polu byłby późniejszy pisarz i reżyser Andrzej Żuławski, w którego twórczości kobiety często dominowały nad słabymi mężczyznami; w słynnej Szamance mężczyzna jest stopniowo destruowany przez kobietę, a w końcu – w dosłownie drastycznej scenie – zabity przez nią i pożarty. Szkice o miłości i kobietach z Zielonych notatników przypominają niekiedy fragmenty współczesnych podręczników do maskulinizmu:
Zastanówcie się, a przyznacie mi rację; poszukajcie dobrze w myślach, a przekonacie się, że tak jest. Kiedy mężczyzna odchodzi od kobiety, zostawia kobietę – mówi się wtedy z reguły wśród znajomych, że jest łajdak, zaś o niej, że jest biedna, godna współczucia, skrzywdzona. Kiedy kobieta odchodzi od mężczyzny, zostawia mężczyznę – mówi się wtedy z reguły wśród znajomych, że jest energiczna, przedsiębiorcza, samodzielna, a o nim, że jest frajer, pacan, fujara. Dlaczego? Na tym polega perfidia solidarności świata z kobietą, ukształtowana podstępnie w ciągu stuleci przez kobiety…
Krzywda kobiety? Cóż za mit!… O ileż więcej jest na świecie skrzywdzonych mężczyzn.
Notatki o takim wydźwięku do pewnego stopnia ugruntowują istniejący już obraz Tyrmanda-mizoginisty. Przy ich lekturze nie wolno jednak zapominać, że są dziełem świeżo upieczonego trzydziestolatka (urodzonego w 1920 roku), doświadczonego co najwyżej paroma miłosnymi rozczarowaniami. Późniejsza proza autora obfituje zresztą w świadectwa miłosnych spełnień (obok zawodów) oraz próby empatycznego przeniknięcia drugiej osoby.
Tak czy inaczej Zielone notatniki stanowią dobry punkt wyjścia do przyjrzenia się późniejszej prozie Tyrmanda, w której poruszone tu wątki pojawiają się powtórnie i ukazują w szerszych perspektywach kulturowych, społeczno-politycznych i artystycznych. Notatniki w interesujący sposób odsłaniają kulisy warsztatu literackiego autora Złego i dokumentują jego drobiazgowość w przygotowywaniu materiału faktograficznego i literackiego do planowanych utworów. Zapiski, które w nich znajdujemy, nie sprawiają jednak, że Tyrmand przestaje być dla nas zagadką, jak wyraził się o nim jeden z badaczy, przeciwnie, jego postać rozbudza ciekawość. A w jego literackich szufladach, jak i w znanych już utworach z pewnością pozostaje jeszcze wiele do odkrycia.
L. Tyrmand, Zielone notatniki, Wydawnictwo MG, 2020.