Syn marnotrawny (z obrazu Hieronima Boscha)
Między zamknięciem
i otwarciem drzwi
w gospodzie
„Pod Białym Łabędziem”
między otwarciem
i zamknięciem drzwi
coś się stało
tyle wiosen
zim tyle jesieni odleciało
między zamknięciem
i otwarciem drzwi
ujrzałem życie
z wilczą szczęką
ryj świński
pod kapturem
mnicha
otwarty brzuch świata
widziałem wojnę
na ziemi i niebie
ludzi na krzyżach
którzy nie zbawiali
berło i jabłko
które zgniło w dłoniwidziałem koniec
i początek świata
między zamknięciem
i otwarciem drzwi
w gospodzie
„Pod Białym Łabędziem”
widziałem ziemię
co przez deszcz
łez i krwi
świeciła
trupim światłem
stygnącego ciaławypiłem kufel piwa
„Pod Białym Łabędziem”
marne tu piwo
letnia popłuczyna
rzuciłem ostatnią
wytartą monetę
długo się dziewka
przyglądała
czy nie fałszywa
i mojej twarzy
pilnie się przyjrzała
wyszedłem
nikt mnie nie poznał
nikt moich rysów
zatartych
nie przejrzał
ten chłop za rogiem karczmy
tyłem odwrócony
to mój przyjacielw tym wielkim koszu
nie niosę gościńca
skórka mi kocia
szczęścia nie przyniosła
nikt mnie nie wita
i nikt nie poznajeświat ten
dokoła
jest pełen beze mnie
drzwi za mną zamknęła
Małgosia
biała jak owoc otwarty
otwarła starka
szpetna i obwisłanikt nie wie
że wróciłem
jeszcze czas
ucieknę
nikt nie będzie wiedział
że byłem tu i nie byłemten ptak w klatce
nad drzwiami
tak jak sztuczny śpiewa
ja tam w świecie
noce przepłakałem
myślałem
każdy dom
wyciągnie ramiona
gałązka każda
ptak kamień
wyjdą na powitanienie wejdę
do tego domu
wszystko tu stare
brudne małe
starsze brudniejsze
i mniejsze ode mnie
a ja myślałem
że wracam do gniazdado gwiazdy
to była moja
najjaśniejsza gwiazda
w wędrówce przez noc
popiół
ogień świata
zemknąć zniknąć
póki mnie nie pozna
ta stara wiedźma
co przez okno patrzy
„Pod Białym Łabędziem”myślałem że moje miejsce
tu na mnie czekało
teraz widzę
nie miałem miejsca
myślałem puste miejsce
po mnie tu zostało
ale życie
jak woda
już je wypełniło
jestem jak kamień
ciśnięty w głębinę
jestem na dnie
tak jestem
jakby mnie nie byłoktórzy
przezornie
na miejscu zostali
i wkoło siebie
zabiegali skrzętnie
myślą
że przy tym stole
są niezastąpieni
myśląże nawet słońce
kiedy wschodzi
pyta o nichto ja odszedłem
a oni zostali
ty w tej oberży
„Pod Białym Łabędziem”
już ich nie widzę
oni mnie nie widzą
ja idę szybciej
i dalej i dalejwracać nie trzeba
1955