2009
3.11
Od roku nie podchodzą wiersze, nie pukają. Widocznie nie chcą tędy przejść. Tędy i przeze mnie. Nie wchodzą, nie przechodzą, nie wychodzą. Dziś znów, zamiast pisać, wyrzucałem. Dwa ostatecznie wykończyłem, jeden poprawiłem. O dziwo, jest mi lżej, bo zostały te, które radują.
2010
4.01
Płyta bloków w Rucianem-Nidzie; siedzę w samochodzie i czekam na Bruna, który busem przyjedzie ze szkoły. Pada śnieg. Pada, nie, to zbyt ciężki czasownik. Prószy, snuje, przysiada – tak lepiej. Ludzie sobie chodzą, przyspieszają, a niekiedy pobiegną, wtedy znikają szybciej. Prowadzą psy, pozdrawiają, robią miny, prostują się, pochylają. Matka trzyma dziecko za rękę, para staruszków skręca, trzymając się pod rękę, mężczyzna stawia na śniegu futerał z akordeonem i płaci w kiosku za gazetę. Inny z łopatą do śniegu rozgląda się i przechodzi na drugą stronę ulicy. Spod kusej kurteczki dziewczyny wyłania się kawałek nagiego biodra. Nagle, czuję to wyraźnie, przestaję być osobnym, oddzielnym, innym; oni przechodzą przeze mnie, jakbym był duchem – nie ma w tym ani nachalności, ani gwałtowności – to się po prostu odbywa. To jest. Przechodzą, a ja jestem tym chodnikiem, rondem, schodkami i zaułkiem za moimi plecami, w którym niknie ten z łopatą i akordeonem. Nareszcie więź, łączność, współodczuwanie, nareszcie to przejście we wspólny organizm wszystkiego. Jakże krótkotrwałe, chciałbym więcej, więcej, nie dość mi. Jakże krótkotrwałe i zza szyby auta. Mówię sobie – życie ma głęboki, 66 ukryty sens. Ludzie chodzą, przyspieszają, a niekiedy biegną i wtedy znikają szybciej w mroku zaułka, który mam za plecami. Siedzę na przednim siedzeniu i czekam na Bruna, ma wyjść ze szkoły. Śnieg prószy, snuje, przysiada, jest go więcej.
Cały esej w załączonym pliku .pdf
Esej pochodzi z książki: Konstelacja Topoi. O rzeczach najważniejszych. Wybór tekstów krytycznych, wstęp i redakcja Adrian Gleń, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Biblioteka "Toposu", Sopot 2018.