Boże Ciało
Idę ulicami miasta, ulicą Kwiatową po kwiatach.
Nagle obdarowany chorągwią. Jest nierealnie duszno,
coś zatyka bębenki, coś uderza głośno w bęben
i tylko drąg trzymam, drąg mnie trzyma,
stoję w zerocieniu.
Ministrant z głośnikiem na plecach
nie umiał złapać fali. Słowo więc przerywało.
Za to, gdy szarpano gałązki, gdy parabóg
przejmował parafian, wyraźnie słyszałem Slayera,
armaty apostaty z okna na trzecim piętrze.
Odciskam stopy w asfalcie. Wypatruję cię, znajduję,
patrzysz, ja patrzę, wzrok, prąd.
Teraz wspólna modlitwa
trochę do napisu fuck obok ołtarza.
W oknie napis Przyjdź, Duchu Święty – na parapecie kolce.
Fotograf szuka kadru, lufa na saneczkowej górce.
Wszędzie kwiaty, pylą trawy, cukierkowe folie
szeleszczą na sznurkach. Omijam kolorowe ostrowy,
omijam psie odchody. Dłubię w ranie, w odcisku
na stopie, klepię modlitwę jak biedę. Właściwie
to mrużę oczy, bezwolnie tylko powtarzam:
I oczekuję wskrzeszenia umarłych.
Jak rdzenni mieszkańcy Terra Australis,
nie uprawiamy ziemi, tylko zbieractwo, łowiectwo -
promocje w Kauflandzie i Lidlu.
Okna pięknie przystrojone:
Papież, Eucharystia, Tyskie.