16.06.2021
Park Moczydło
Pancerz z gipsu od szyi do pasa to odwłok,
wykręcone i blade na przegubie dłonie
zwisają, chyba sztywno, jak czułki u trutnia.
Babcia zamienia się w coś, czemu nadam imię
dopiero za tydzień, gdy zobaczę ją z bliska.
O czym świadczyć mogą te, od czasu do czasu
wychodzące spod ziemi, na oko masywne
stworzenia, na których nic nie robi wrażenia:
okruchy im sprzyjają, nam, zebranym nocą
w parku, przyglądają się bez celu, gotowe,
by zająć miejsca, które są dla nas oparciem.
Doskonale to znam: bruk, tu składany z kostek,
od mostu połączenie żwiru i betonu,
pomimo niedoróbek, coś w nim jest, co sprawia,
że można spędzić dobę bez odrywania
od niego wzroku. Co to? Babciu, pora na nas.
Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Adrian Sinkowski, Park Moczydło, Czytelnia, nowynapis.eu, 2021