Proch, paproch
Pierwsza połowa września, upał, a już
Skrada się listopad. Chytry jak uśmiech polityka
Wszystko jedno jakiej opcji. Z pewnością coś zgnije
Niekoniecznie w państwie duńskim.
Duch Hamleta stentorowym, prezydenckim głosem
Przemawia do żywego jeszcze ojca. Poloniusz
Charcze za purpurową kotarą. Znaleźli na niego
Rzeźnickiego haka. Taka jest rzeczywistość
W której się tułamy. Od ściany do ściany.
Wcześniej niż zwykle sczerwieniały jarzębiny
I lato tego roku bujniej obrodziło w pogrzeby.
Nasi przyjaciele, koledzy, znajomi
Płoną w krematoriach i wstępują w bezbronne niebo
Wraz z zasługami, naszą pamięcią i żalem.
Znowu nam to zrobili. Pogrozimy im pięścią
Tam, w zaświatach. Zgrzeszyli przeciw ekologii
I my też wkrótce zgrzeszymy. Cóż, że bez przyjemności,
Bo po śmierci.
Z prochu jesteśmy albo i z paprochu.Wrzesień, 2016
Tekst został zakupiony w ramach programu Tarcza dla Literatów.