16.08.2021

KONCERT

Podczas wakacji bezludna dolina Sanu
bywa zatłoczona. 
Filharmonia rozpoczyna sezon.

 

Boscy śpiewacy przybywają
czasem z odległych okolic.

 

Z wioski nad rzeką przychodzi Mikoła.

 

Zanim zorza południowa
z siostrą wieczorną się spotka,
plotą się światy - ludzki i boski.

 

Wtedy Mikoła tuli się do Matki Ziemi,
ona zsyła nań sen naiwnego.

 

Po obu brzegach rzeki tłum
piskliwy, gderliwy i czykczyrliwy.
Niedługo koncert. 

 

Mikoła śpi.

 

Na widowni skryta orzechówka
w ciemnobrunatnej czapeczce
składa czarną pelerynę skrzydeł,
obok smukły trzmielojad
próbuje ją kokietować,
za kępą turzyc przycupnęła rodzina
białobrewych świergotków.

 

Wtem kapelmistrz, brodziec piskliwy,
daje znak: Hididi!

 

A Mikoła śpi.

 

Kipi dolina chórem wołosackich derkaczy.
Potem siwerniak, prawdziwy król połonin,
treluje balladę o wietrze,
którego palce pieściły trawę
rdzawą niczym włosy Paraskiewi.

 

Koncert trwa.

 

Śpi Mikoła snem błogim, nieprzerwanym
krzykiem kobiet nawołujących do powrotu.

 

Śni baśń. O chyży malowanej błękitem nieba,
o dziewczynie z lnianozłotym warkoczem,
i o cerkwi, w której święci z Carskich Wrót
uśmiechają się do głupich marzeń.

 

Na koniec kos - mistrz nad mistrze!
Na jesionowym liściu
układa Pieśń o domu odebranym,
a ona popłynie Sanem tam,
gdzie raj (nie)obiecany.

 

Bezdrzewne grzbiety górskie,
wsłuchują się w dźwięki 
docierające do kamiennych trzewi,
gdy dyrygent gasi melodię
jednym ruchem ptasich skrzydeł.

 

Bo Mikoła śpi.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Adriana Jarosz, KONCERT, Czytelnia, nowynapis.eu, 2021

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...