KROSNA
jeden przez drugiego kotłują się, kłębią, włażą
sobie na głowy, potem rozpościerają chitynowe pancerzyki
prostują pogniecione skrzydełka. dwa paluszki dzieci celują w to
samo niebo, kiedy ładna pani pyta, dobra, mądra pani, która wszystko wie.
pod sweterkiem nosi mleczny świt.
brzozy ustawiają się w szpalery i aleje
gdzie zewsząd czyhają natrętne przymiotniki.
soczyste brzozy. aleje senne. robaki nie ziewają, o, nie.
pomarańczowe dzioby kosów eksplorują, żłobią, spomiędzy błot
i minerałów dobywają białko. robaki nie ziewają, robaki mają białko.
ich ocalenie w liczbie, w mnogości, w mnożeniu się, rojeniu.
epizody, epizody.
można je nizać, robić z nich wątki.
osnową będzie chłodny poranek z frędzlami blasków
inwazja zegarków, krechy odrzutowców, białe dowody na istnienie.
Wiersz z tomu Książeczka wyjścia