Nowy Napis Co Tydzień #148 / Historia czekoladowego imperium
W jednym z wywiadów promujących książkę Wedlowie. Czekoladowe imperium Łukasz Garbal, jej autor, odpowiadając na pytanie dotyczące współczesnego wizerunku firmy, uzasadnił wybór tematu swojej najnowszej książki w następujący sposób:
Oczywiście kojarzą się z tradycyjną polską marką – ale wyjątkowe jest to, że ich historia pokazuje właśnie tradycyjną wielokulturową polskość, i patriotyzm polegający na wyjściu poza egoizm, na dobroczynności, na dzieleniu się swoim majątkiem, na współpracy dla wspólnego dobra, nieuzależnionej od żadnej partii. Generalnie chodziło o to, aby zmieniać rzeczywistość na piękniejszą. Czy to w słodyczach, w ich opakowaniach, w kamienicach przypominających dzieła sztuki (ale także w projektowanym osiedlu dla pracowników), czy przez działalność charytatywną, kiedy poświęcali swój czas na dbanie o biedniejszych ludzi. Wedlom nie chodziło tylko o zarobek. Oni potrafili się dzielić i pomagać. Dla mnie więc nie kojarzą się tylko ze słodyczami, ale są wzorem patriotyzmu. To bardzo piękna historia
A. Czupryn, Łukasz Garbal: Wedlom nie chodziło tylko o zarobek. Potrafili się dzielić i pomagać innym ludziom, „Polska Times” 2022. Online: https://polskatimes.pl/lukasz-garbal-wedlom-nie-chodzilo-tylko-o-zarobek-potrafili-sie-dzielic-i-pomagac-innym-ludziom/ar/c13-15986905 [dostęp: 21.01.2022]. [1].
Pod powłoką tego, co piękne i w pewien sposób luksusowe, kryje się historia posiadająca niewątpliwie pozytywne przesłanie: pieniądze mają przynosić szczęście nie tylko w wymiarze osobistym, lecz również społecznym. Dążenie do „zmieniania rzeczywistości zewnętrznej” na piękniejszą należy uznać w tym wypadku nie tyle za przejaw pracy u podstaw lub dobroczynności mającej na celu zmianę gustów estetycznych obywateli przedwojennej Polski, lecz za chęć podkreślenia statusu materialnego rodziny, której losy powiązane z wyboru z Polską okazały się na tyle fascynujące, że mogły stać się kanwą opowieści.
Nie można odmówić Wedlom rozmachu w sposobie zarządzania firmą i zmysłu do pomnażania kapitału symbolicznego w postaci inwestycji wychylonych w przyszłość – na przykład budowy reprezentatywnych kamienic. Jan Wedel decydował się na wprowadzanie rozwiązań, które w tamtym czasie były niespotykane – między innymi założył żłobek, ponieważ dzięki namowom współpracowników wierzył, że kluczem do sukcesu jest nie tylko opracowywanie nowych, innowacyjnych receptur i dobieranie składników najwyższej jakości, lecz również poprawa komfortu pracy zatrudnionych (w przypadku żłobka – kobiet wychowujących małe dzieci). Książka o Wedlach jest więc książką posiadająca konstelacyjny charakter. Mimo że trzon opowieści stanowią losy kolejnych właścicieli firmy, to jednak w poszczególnych partiach książki biograf skupia się na losach ludzi orbitujących wokół słynnego rodzinnego przedsiębiorstwa.
Pomysł Garbala, by w najnowszej książce Wedlowie. Czekoladowe imperium zrekonstruować losy rodziny Wedlów, można uznać za jeden z bardziej ambitnych, podjętych przez biografki i biografów w ciągu ostatnich kilku lat. Specyfika tematu oraz to, że wykracza on poza mikrologiczną perspektywę, pozwalała na zaprezentowanie umiejętności syntetyzowania informacji i ujmowania skomplikowanych kwestii w sposób niepozostawiający wątpliwości co do talentu literackiego biografa. Było to wyzwanie, któremu Garbal mógł nie sprostać. Na uznanie zasługuje więc nie tylko sposób, w jaki ujął on indywidualne losy każdego członka rodziny, lecz również odtwarzanie detali, które – mimo że nie wpływają na bieg narracji – świadczą jednak o skrupulatności autora. To owe szczegóły pozwoliły na zaprezentowanie Jana Wedla (trzeciego z rodu właściciela fabryki) jako admiratora sztuki, zaangażowanego obywatela w sprawy kraju, pedantycznego szefa i niezłomnego rewelatora, który wierzył nie tylko w celowość wszystkich wysiłków związanych z budowaniem prestiżu firmy, lecz również zaangażowanie pracowników, które gwarantowało jakość produkowanych łakoci.
Książka Garbala, mimo że dotyczy losów jednej rodziny, zdecydowanie wykracza poza wąskie ramy wyznaczone w tytule publikacji. Pisanie o Wedlach nieuchronnie związane jest z koniecznością śledzenia sytuacji w Polsce od połowy XIX wieku aż po 1945 rok. Pod tym względem publikacja Wedlowie. Czekoladowe imperium zbliżona jest do innych książek z gatunku non-fiction, które pojawiły się na rynku księgarskim w ostatnich latach i w których jednostkowe losy tytułowych bohaterów rzutowane są na historię całego kraju. Publikację Łukasza Garbala można zestawić choćby z Aleją Włókniarek Marty Madejskiej. W obu pojawiają się partie poświęcone losom ludzi zmuszonych do pracy w niekomfortowych warunkach ze względu na brak wykształcenia (Madejska) lub ze względu na chęć awansu na wyższe stanowisko w cenionej firmie (Garbal). Finansowa niesprawiedliwość, a także antagonizmy wewnątrz zakładów to elementy, które łączą obie publikacje. Można przyjąć, że w każdej z przywołanych książek rekonstrukcja losów poszczególnych pracownic i pracowników powiodła się w sposób częściowy z powodu ograniczonej liczby źródeł, które świadczyłyby o sytuacji materialnej poszczególnych osób. Jak pisze Madejska:
Rozpoczynając pracę nad tą książką, chciałam opowiadać o minionych pokoleniach robotnic wyłącznie ich głosem. Nie udało się. Po pierwsze, milczenie stało się już nieodłączną częścią ich historii, a ogromna jej część jest żmudna i nigdzie niezapisana. Składa się z heroicznej, skierowanej ku przeżyciu wytrwałości. Z bilionów utkanych metrów tkanin, wyżętych ścierek, obranych ziemniaków, niedospanych nocy. To powtarzalny rytm dni zanurzonych w powtarzalnym rytmie fabrycznej pracy, w powtarzalnym rytmie domowej krzątaniny. Po drugie, poszukiwanie alei Włókniarek to część mojego poszukiwania odpowiedzi na setki pytań o przeszłość i teraźniejszość
M. Madejska, Aleja Włókniarek, Wołowiec 2019, s. 14. [2].
Autor Czekoladowego imperium wyraźnie wskazuje, że kobiety zarabiały w firmie Wedla znacznie mniej niż mężczyźni. W centrum opowieści znajdują się ludzie mający konkretne potrzeby i zmartwienia, co pozwala na uchylenie zarzutu względem biografa o forsowanie historii o sukcesie świetnie wykształconych przemysłowców, którzy osiągnęli sukces dzięki własnym umiejętnościom. Przywoływane historie ich pracowników, choć szczątkowe, to jednak oddają ogólny obraz pracy w firmie mającej wyśrubowane wymagania dotyczące jakości produkowanych towarów i ich wyglądu po zapakowaniu. W książce Garbala można dostrzec stopniowe upominanie się zatrudnionych o podstawowe prawa pracownicze, w tym dążenie do uregulowania kwestii związanych z ubezpieczeniem zdrowotnym i tak dalej.
Historia o rodzie Wedlów jest więc splotem mikrohistorii, w których krzyżują się losy majętnych, ambitnych, a także nieuprzywilejowanych. Dopiero połączenie dwóch perspektyw (ambitnego przedsiębiorcy i etatowego pracownika związanego z firmą) pozwala na objęcie całościowym spojrzeniem firmy cieszącej się uznaniem klientów, posiadającej imponujące wyniki sprzedaży oraz okazałe nieruchomości.
Opowieść o pomnażaniu kapitału wiąże się nierozerwalnie z komplementarną opowieścią o sposobach podtrzymywania zainteresowania klientów towarami uchodzącymi do pewnego momentu za luksusowe, strategiami marketingowymi, próbami wprowadzania nowego asortymentu. Jak pisze Garbal:
Wyróżnikami firmy Carla Wedla stały się zatem: nieustanne badanie gustów klientów, testowanie nowych produktów, osobista piecza jako gwarancja jakości, dobra lokalizacja cukierni i ciągła reklama. Nie było to typowe: reklamę postrzegano wówczas jako przejaw nieuczciwej gry. Ówcześni kupcy na ziemiach polskich, działający poza większymi miastami, uważali, że dobra firma obroni się sama, a reklamować muszą się te gorsze. Carl zdawał się nie zwracać na to uwagi i zyskał popularność także dzięki nagłaśnianiu swojej działalności w reklamach jawnych i ukrytych. Stale komunikował się z „Szanowną Publicznością”, jak nazywał klientów. Choć sprzedawał im swoje wyroby, dostosowywał się do ich oczekiwań. Intensywnie reklamował się przez cały pierwszy rok działalności. W mieście pełnym cukierni sama jakość nie gwarantowałaby sukcesu nowej firmie
Ł. Garbal, Wedlowie. Czekoladowe imperium, Wołowiec 2021, s. 37 [dokument elektroniczny]. [3].
Sama czekolada, choć wydaje się czytelnikom dobrze znana w dzisiejszej postaci, nie zawsze jednak funkcjonowała w takiej formie:
[…] bardzo, bardzo długo była ona napojem, do tego pikantnym. Czekoladę, tak jak pomidory i ziemniaki, biali ludzie ukradli ludom Ameryki, bo chociaż dziś najwięcej kakaowca (Theobroma cacao) uprawa się w Afryce, to do 1502 roku nie znano go poza Ameryką Środkową i Południową; pochodzi on zapewne z górnego dorzecza Amazonki
Tamże, s. 20. [4].
Być może efektowność książki Garbala wynika ze specyficznego tematu, którego zgłębianie wymagało poznania wielu receptur, dowiedzenia się o sposobach produkcji popularnych wyrobów cukierniczych. Głównym atutem biografii jest jednak przede wszystkim klarowny, neutralny język, którym posługuje się biograf. Poza tym nie można odmówić mu skrupulatności, a także cierpliwości. Sukces jego książki jest wypadkową tematu i warsztatu biografa.
Porównując Czekoladowe imperium z powstałymi w ostatnich latach biografiami pisarek (między innymi Kazimiery Iłłakowiczówny
Książka Wedlowie. Czekoladowe imperium jest jedną z lepszych publikacji biograficznych ostatnich lat. To niewątpliwie zasługa autora, który wykazał się zmysłem kompozycyjnym i potrafił wydobyć z historii o sukcesie również jej mniej efektowne odnogi. Praca Garbala zasługuje na uznanie z dwóch powodów. Po pierwsze, znakomicie rekonstruuje losy potentatów cukierniczej fortuny. Po drugie, biograf stworzył książkę daleką od apologii bogactwa – równie ważne są w niej uczciwość, chęć do pracy i troska o to, co wspólne. Myśląc o imperium Wedlów, warto pamiętać o tych, którzy znaleźli się na marginesie prezentowanej historii. Ich losy są równie ważne, jak postaci wszystkich właścicieli.
Łukasz Garbal, Wedlowie. Czekoladowe imperium, Wołowiec: Wydawnictwo Czarne, 2021.