05.05.2022

Nowy Napis Co Tydzień #150 / Walczyk

Śnił mi się Jerzy Markuszewski
i jego żona Zosia, byli żywsi od żywych,
których zastałem po przebudzeniu,
– doprawdy, czy już niczego nie będzie
oprócz cywilizacji? – byli pogodniejsi
od wiejskiego ogrodu, gdzie on czytał
„Wyborczą”, ona pieliła grządki ze smolinosem.
W tym śnie po naszej terra fragile,
(księżyc sterczał jak łeb złotego wołu)
ktoś w noc jak co noc robił rewolucję
lecz tylko w swoich włosach, ktoś tępo
się pętał, debata nie kwestią myśli
a śliny już była, ktoś z dala omijał ruiny
ale one słały się powszechne jak pastwiska
wieku – bliziutko i blisko, dalej i w dali,
ktoś za próg wniósł pył z martwej planety
ktoś zaklinał dwa dołeczki na twarzy
młodo umarłej, ktoś nie chciał żyć na smutno
wstawiał więc zacier na bimbera podawał
whisky, parzył herbatę, lecz częstował kawą,
ktoś w hałasie szeptał, bo wierzył w ciszę
oraz światło, które sądzi.
Pośród nich prowadziłem moich świętej
pamięci Jurka i Zosię, parę, która nie śpi,
tańczy walczyka; od znajomka do znajomka,
od truposza do truposza przedstawiałem ich –
nie jako znikliwie wirujących gości,
lecz zmartwychwstałych,
tak przedstawiałem.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Wojciech Kass, Walczyk, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 150

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...